poniedziałek, 5 września 2016

Pięć dni ze swastyką - Artur Baniewicz, czyli kto jest dobry, a kto zły?

Czytając „Pięć dni ze swastyką” Artura Baniewicza zastanawiałem się co było dla autora celem nadrzędnym: ciekawa intryga kryminalna, czy też tło na jakim ją rozrysował. Trzeba jednak przyznać, że fakt, iż się nad tym zastanawiałem, wskazuje, że udało się zarówno jedno, jak i drugie. Mieliśmy już przykłady retro kryminałów, które zahaczały o czasy II wojny światowej, ale chyba w mało którym pokazanie realiów życia pod okupacją i to od różnych stron, były tak istotne. Wpływają tu one na bohaterów, na ich decyzje, na sam przebieg prowadzenia sprawy, a ostatecznie również na jej finał.

Bohatera książki, czyli byłego policjanta Pawła Bujnickiego, poznajemy we Lwowie, gdy wykonuje wyrok na zlecenie polskiego podziemia. Niestety nie wszystko idzie tak jak planował – zleceniodawcy nie chcą mu zapłacić, a w dodatku z miejsca zbrodni zabrał świadka, nie potrafiąc zastrzelić niewinnej kobiety. Nie mając sumienia porzucić na pastwę losu Żydówki, teraz musi ciągnąć ją wszędzie ze sobą, a to przecież nie koniec jego kłopotów. Na horyzoncie bowiem pojawia się niemiecki oficer, który nakazuje wyjazd z miasta. Wszystko owiane jest atmosferą tajemnicy, ale Bujnicki dość szybko domyśla się, że działania hitlerowca nie mogą mieć natury oficjalnej. Nie próbuje jednak uciekać, bo ze zdumieniem odkrywa, iż jego "opiekun" nie tylko ukrywa swe poczynania przed przełożonymi, ale ciągnąc Pawła na podkielecką wieś, zabiera go do dawnej ukochanej Pawła. Obaj panowie mają zająć się wyjaśnieniem kto jej groził śmiercią i chronić ją i jej dzieci. Umiejętności śledcze oraz fakt iż jest Polakiem, mają pomóc bohaterowi w dotarciu do prawdy, ale niestety ma na to tylko pięć dni. Po upływie tego czasu, Niemcy zajmą się sprawą własnymi metodami. Czego się nie zrobi dla dawnej ukochanej, nawet jeżeli wydawało się, że już nie ma u niej żadnych szans.



Dziwny to duet. Działający sobie jednocześnie na nerwy, ale i zmuszony do współpracy. Polak, który podpadł podziemiu polskiemu, a teraz postrzegany jest, podobnie jak jego dawna miłość, jako zdrajca i współpracownik Niemców. I niemiecki komendant, który pod wpływem swojej kochanki wydaje się być chodzącym aniołem, który nie chce nikomu robić krzywdy, tak że nawet Armia Krajowa odżegnuje się od podejmowania działań na jego terenie. Dobry Niemiec? A Polak? Co myśleć o Pawle, który próbuje znaleźć sprawców zamachu na żołnierza niemieckiego i broni kobiety sypiającej z wrogiem? Co myśleć o tych wszystkich, którzy coś ewidentnie ukrywają, którzy kłamią, podejrzliwie zerkają zza płota, a gdyby się tylko Bujnicki odwrócił, chętnie by strzelili mu w plecy.

Już ten punkt wyjścia u Baniewicza jest ciekawy, a im dalej, tym cała sprawa robi się bardziej pogmatwana. I nie chodzi tu samo śledztwo, o to, że jest tyle różnych hipotez do zweryfikowania, kłamstw wprowadzających w błąd, mylnych tropów, ale także dlatego, że nie można być do końca niczego pewnym, nie wiadomo komu ufać. Dużo tu odcieni szarości, niejednoznacznych postaw. 
W wielu ludziach wojna zniszczyła jakiekolwiek uczucia, nauczyła myślenia tylko o sobie, o przetrwaniu, o tym, żeby nie być głodnym. Z dobrocią serca, pomaganiem innym, lepiej się nie ujawniać, nawet przed sąsiadami. O tym co Niemcy robią Żydom raczej mówić nikt nie chce, choć wszyscy niby wiedzą. Czy sami by wydali kogoś kto się ukrywa? Może tak, a może wcale i nie. O dziwo jakoś nikt jakoś nie donosi na Pawła, że wszędzie pojawia się u boku z kobietą, po której na pierwszy rzut oka widać narodowość.

Oddzielić plotki od prawdy, zebrać dowody, znaleźć winnych i to w kilka dni – wydaje się zadaniem niełatwym, a gdy w dodatku każdy kolejny krok wydaje się narastające zagrożenie, gra robi się naprawdę niebezpieczna. Zwłaszcza gdy nie wiadomo z której strony spodziewać się kuli. Od swoich, czy od tamtych? Ale w tej konkretnej sprawie, którzy są ci „swoi”? Tropiący sam staje się zwierzyną, a czasu coraz mniej.
Pięć dni ze swastyką” to intrygujący i inteligentnie opowiedziany kryminał. Ma wszystko to, co sprawia, że od lektury ciężko się oderwać: ciekawą intrygę, dużo błędnych tropów i zwrotów akcji, szybkie tempo, ale również ciekawe tło. Pokazanie różnych postaw w trudnych czasach, tego jak różnie ludzie radzą sobie z lękiem, z zagrożeniem, do jakich rzeczy są zdolni, gdy wydaje im się, że są bezkarni, sprawia, że ta książka nie jest kolejnym kryminałem, który odkłada się na półkę, zapominając o nim po kilku tygodniach. Ta książka to również pewna lekcja o ludzkiej moralności. 
http://woblink.com/

Za lekturę podziękowania dla księgarni Woblink. I między nami - warto do nich zajrzeć, bo wśród różnych promocji, również ten tytuł jest do zdobycia po mocno obniżonej cenie


3 komentarze:

  1. Mam w najbliższej kolejce, widzę, że mimo objętości szybko pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrzucam do schowka, bo mnie interesuje tematyka, czyli kryminał wojenno-okupacyjny. Mało jest takich książek.

    OdpowiedzUsuń