Kac Vegas w Bangkoku, czyli a miało być tak miło
i
Kochaj i tańcz, czyli jak każdy, to babcia też
A teraz możemy już przejść do produkcji, która okazała się kilka lat temu wielkim hitem, a jej obecna kontynuacja ma chyba jedną z większych kampanii reklamowych jak na nasze warunki. I pewnie się zwróci. Część druga ewidentnie miała powtórzyć nie tylko sukces, ale i zapowiadano, że uda się powtórzyć tamtą atmosferę - mieszankę humoru i magicznej atmosfery przygotowań do Bożego Narodzenia.
Czy się udało?
Moim zdaniem nie.
Tam była lekkość, podobna do przebojowego "To właśnie miłość" - kilka niezależnych historii, a wszystkie miały się kończyć w fajny sposób. Tu stwierdzono chyba, że nawet nie ma się co wysilać, by starać się je dobrze napisać, bo wystarczy ściągnąć jeszcze więcej znanych aktorów i oni już przyciągną nam ludzi do kin. To, że historie są dużo mniej ciekawe, wręcz powiedziałbym sztuczne, to już chyba reżyserowi i producentom nie przeszkadzało.
Część postaci pozostała, dołożono trochę nowych (moim zdaniem mniej interesujących), w stare historie zakończone słodko i z happy endem, teraz włożono łyżkę dziegciu. Miłość wydaje się już kompletnie wypalona, codzienność i zmartwienia przygniotły bohaterów do ziemi, a marzenia jakoś nie bardzo chcą się zrealizować. I dopiero magia świąt ma to wszystko naprawić. No po prostu cudownie.
Podstawowy zarzut brzmi: to nie jest komedia. No sorry, niewiele tu tak naprawdę rzeczy zabawnych (a tych w jedynce nie brakowało), nawet dzieci już nie mają tyle werwy i życia, stały się jakieś nudne. Dobrze, że pojawił się na planie chociaż jeden szkrab, który godnie ich zastępuje i swoją bezpośredniością, naturalnością po prostu rozwala. No i na szczęście jest Tomasz Karolak w roli Mikołaja. Psia dupa. Ten to chyba nigdy nie dorośnie. Nadal od pracy bardziej interesują go flirty, wciąż musi zwiewać przez okno przez powracającymi mężami. I nawet jak jakaś nostalgia go ogarnia, to facet po prostu wie, że do poukładanego rodzinnego życia to on się kompletnie nie nadaje. To wciąż jedna z ciekawszych postaci wymyślona w ramach "Listów do M". Radiowiec (Maciej Stuhr) już nie jest tak zabawny, zresztą jego rolę sporo ograniczono. Gąsiorowska raczej mdła. Duet Dygant - Adamczyk mógłby być nawet ciekawy i zabawny gdyby tyle miejsca nie poświęcono tylko jej. Kożuchowska i Zielińska nie powalają. Wątek Malajkata i Wagner to raczej melodramat i to w dodatku kiepski, a Zakościelny i Lamparska to romans i to jeszcze gorszy, bo bez chemii.
Ech. Tyle postaci na plakacie, a tak naprawdę nie ma specjalnie na kogo popatrzeć, bo scenariusz nie pozwala na rozwinięcie skrzydeł.
Jest atmosfera świąteczna, mają być uczucia i mają się rozwiązywać wszystkie problemy. Tylko jakoś ani nas to ziębi, ani grzeje. Zamiast komedii mamy sympatyczny, dość ciepły film romantyczny - można się wybrać, ale energii jedynki w tym już nie ma. Ogląda się może i miło, ale sto razy bardziej wolę obejrzeć po raz dwunasty "To tylko miłość", albo świąteczne przygody Bridget Jones.
Dwa tygodnie temu, gdy film miała premierę, o Bożym Narodzeniu jeszcze prawie nikt nie myślał. Teraz szaleństwo ogarnęło niestety wszystkich (i to głównie komercyjne). No to "Listy do M 2" pasują jak ulał. Czujcie się ostrzeżeni i popatrzcie na śnieg na ekranie, skoro za oknem wciąż go nie ma. I na te rozpalone kominki i domy "przeciętnych Polaków".
Ja jeszcze pierwszej części nie obejrzałam, ale chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNiestety kontynuacje bardzo rzadko są tak udane (jeśli te pierwsze w ogóle takie bywają), jak pierwsze części :P
OdpowiedzUsuńNiestety mi pierwsza część się nie podobała i na drugą się nie wybieram, za to dzisiaj idę na Dobrego Dinozaura, zobaczymy czy warto, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDobra okazja na odpoczynek rodzinny po zakupowym szaleństwie. Świąteczny Klimat part II.
OdpowiedzUsuńNie jestem wróżką, ale moja intuicja podpowiada, że będzie 3 część.
patrząc na oglądalność też bym na to stawiał
Usuń