Kto ma ochotę na ten tytuł niech szuka np. tu.
No jak tu nie polubić tych bohaterów?
Młodej dziewczyny, która przyjechała do stolicy, by trochę wyrwać się spod opieki ojca i czterech braci, dość skutecznie odstraszających wszystkich noszących spodnie w odległości mniejszej niż 5 metrów od Moniki. Trochę na początku zahukana, onieśmielona, a nawet przestraszona, zaczyna pracę w sporej firmie zajmującej się reklamami. A po roku? Choć nadal trwa mocno przy swoich zasadach moralnych, raczej nie ulega pokusom wielkiego miasta, to na pewno nabrała pewności siebie, odwagi. A i wygląda zupełnie inaczej.
Jej szefa - obiektu westchnień wszystkich przedstawicielek płci pięknej, które już/jeszcze w ogóle myślą o tych sprawach też to zauważył. Z powodu jego kusicielskich warunków i charakteru w biurze nazywany jest on diabłem. Podobno nie przepuszcza żadnej spódniczce, o ile nie jest jakaś okrutną maszkarą, a jego magnetyzm działa po prostu zniewalająco. Nawet na Monikę, która musi się mocno pilnować, żeby czasem nie ulec jakimś fantazjom. Jest między nimi jakieś specyficzne porozumienie, nić sympatii... Pomimo wszystkich złośliwości i przekleństw, jakimi w duchu go ona obrzuca, pomimo różnych sytuacji gdy to on nadużywa jej pomocy nie tylko jako sekretarki w sprawach służbowych, ale po prostu w zwyczajnej prywacie - po prostu się lubią. Pal licho domysły plotkarzy biurowych, którzy dopowiadają sobie to i owo.
Dwie postacie, których prawie każde spotkanie kończy się iskrzeniem. A przecież to dopiero początek. Gdy w gabinecie Dagmara Różyka znaleziony zostaje trup, to właśnie jego sekretarka staje się pierwszą podejrzaną o zamordowanie swojego szefa. Choćby nie wiem jak się tłumaczyła, to pewnych rzeczy jednak powiedzieć nie chce i uważa, że nie może. Trudno Monikę wyciągnąć z tych kłopotów, mimo, że młody policjant, który mieszka tuż obok niej, a od dłuższego czasu robi sobie nadzieję na bliższy związek, będzie się bardzo starał, by jej skórę uratować.
Macie zarys akcji, ale prawdę mówiąc, to nawet nie tyle intryga kryminalna jest tu najbardziej smakowita, ale wszystkie te scenki i dialogi jakimi nafaszerowane jest "Diabli nadali". I to właśnie przypomina mi właśnie klimat tworzony w pierwszych powieściach przez Joannę Chmielewską. Barwne, żywe postacie, trochę przerysowane, abyśmy mieli więcej zabawy, wszystkich gromadzimy w jednym miejscu i potem tylko obserwujemy samorozkręcający się festiwal plotek, domysłów, pomówień, dobrych chęci i pomyłek. Dodajmy jeszcze do tego trochę fajnego tła, postaci drugoplanowych (choćby ojca i braci Moniki, którzy przyjeżdżają bronić jej czci), a wszystko to gwarantuje nam lekturę lekką i zabawną. Może i pewne teksty powtarzają się zbyt często (choćby o wyskakiwaniu z majtek), ale na szczęście takich rzeczy nie ma zbyt dużo. Na jesienno-zimową deprechę jak znalazł. I jako przerwa między czymś poważniejszym też sprawdza się bardzo dobrze.
Chyba się skuszę. Bardzo lubię wczesną Chmielewską, a jeszcze niczego nie czytałam autorstwa pani Rudnickiej.
OdpowiedzUsuńpolecam, bo podobieństwa są spore
UsuńPrzeczytałam powieść z wielką przyjemnością. Podobała mi się nawet bardziej niż przezabawna seria o Nataliach. Polecam!
OdpowiedzUsuńMam w planach, bo Rudnicką bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńPolecam wcześniejsze powieści Rudnickiej z czystym sumieniem, przeczytałam wszystkie i nawet miałam okazję spotkać autorkę podczas spotkania autorskiego w moim mieście. Przemiła, zabawna, urocza i dowcipna - jak jej książki.:)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem po Nataliach (które wszystkie trzy części są świetne) najlepsza powieść Rudnickiej :)
OdpowiedzUsuńMimo, że Olga jest moją koleżanką nigdy nie czytałam żadnej jej książki, może trzeba by zacząć :)
OdpowiedzUsuńno to trzeba koniecznie!
UsuńUwielbiam książki Rudnickiej, nie mogę się doczekać przeczytania jej :)
OdpowiedzUsuń