sobota, 8 marca 2014

Chaszcze - Jan Grzegorczyk, czyli nie poddać się rezygnacji

Ostatnio seria notek filmowych, ale mimo że ich sporo jeszcze czeka, nie mogę narobić sobie podobnych zaległości z pisaniem o książkach. A jutro pewnie relacja z dzisiejszego koncertu...
Grzegorczyka polubiłem za książki o księdzu Groserze. Jakoś bardzo mi spodobał się ten klimat "normalnego życia", bohaterów podobnych do tych, których spotykamy na ulicach, a nie jakichś ideałów, jak z telenoweli. Tyle, że trylogia już za mną, pozostało mi więc sprawdzanie czy inne powieści tego autora mają podobny klimat.
W "Chaszczach" pewnie można by się doszukać podobieństw postaci (np. kierowcy, budowlańcy, z którymi mają do czynienia obaj bohaterowie), ale tym razem to nie ksiądz i nie życie Kościoła jest na pierwszym planie. Nie brak pewnych odniesień do wiary, religii - zawsze u Grzegorczyka to mi się podobało, że kreśli portrety ludzi poszukujących - ale ciężar położony jest raczej na próbę ułożenia sobie życia na nowo człowieka już dojrzałego. No i mamy sprawę "kryminalną" w tle.
Bohaterem książki jest Stanisław Madej, niespełniony pisarz pracujący w wydawnictwie, który postanawia wyprowadzić się z miasta do opuszczonego gospodarstwa w sercu Puszczy Noteckiej. Gdy ma się lat 50 często patrzy się już nie tyle do przodu, ale w tył, próbując ocenić wartość tego co ma się za sobą. A jeżeli ta ocena nie jest zbyt wesoła? Nowe miejsce sprzyja przewartościowaniu życia; cisza i samotność, chwila oddechu w zabieganiu, skłaniają do refleksji, ale przecież człowiek nie jest samotną wyspą. Bohater więc powoli otwiera się na społeczność lokalną, próbuje poznać ludzi, ich sprawy, na tyle ile umie coś dać od siebie. Do rozmów popycha go też próba rozwikłania tajemnicy odnalezionego przez niego w lesie wisielca. Czy to samobójstwo, czy też ktoś "pomógł" ofierze popychając go do tego czynu? 
Dziwny napis "Judasz" jaki pojawił się potem w tym miejscu na drzewie, jeszcze bardziej rozbudza ciekawość. Czy będzie to dobry materiał na nową powieść? Czy rozwiązanie nie wpłynie na pogłębiającą się szybko relację Stanisława z wdową po ofierze? 
Tytułowe chaszcze to pogmatwane losy ludzkie, wybory i decyzje, kłamstwa i przemilczenia, które zawsze niosą za sobą jakieś konsekwencje. Jak zwykle u tego autora mamy ciekawą paletę postaw i analiz ludzkiego wnętrza. Któż może powiedzieć o sobie, że jest ideałem, nigdy nie popełnia błędów, zawsze jest otwarty na innych bez uprzedzeń i egoistycznych oczekiwań? 
Nie jest może tak ciekawie jak w opowieściach o Groserze, ale i tak "łyka się" powieść szybko i z zainteresowaniem. To teraz jeszcze przede mną "Puszczyk", który podobno jest kontynuacją "Chaszczy". Grzegorczyk ma dar do tworzenia takich postaci (nawet drugoplanowych), do których chce się wracać, przy których z niecierpliwością czytelnik pyta - co było dalej? To dlatego tak czekam na kolejny tom o księdzu, który nie jest ideałem, ale przez to właśnie ideałem się wydaje.
Dla ciekawych: strona autora: http://www.jangrzegorczyk.pl

3 komentarze:

  1. To było moje pierwsze spotkanie z Grzegorczykiem. Moim zdaniem bardzo udane. Książka mi się podobała. Dreszczyk emocji połączony z rozwiązywaniem zagadki, do tego obyczajówka. Czyta sie bardzo szybko - to prawda.
    Puszczyk też przede mną i cała trylogia o księdzu Groserze, która już mam.

    OdpowiedzUsuń