poniedziałek, 24 lutego 2014

Z krwi i kości, czyli spotkać kogoś

W tym roku jakoś dziwnie jestem w tyle ze wszystkimi nowościami kinowymi, nominacje do Oscarów też w połowie jeszcze przede mną, nawet nie zamierzam się bawić w typowanie (choć po cichu stawiam na Wilka i na nie widziany jeszcze Tajemnica Filomeny. Udało się za upolować sporo fajnych rzecz w tv, nadal więc będzie sporo notek filmowych. Z obiecanych na pewno jeszcze w tym tygodniu Grawitacja. A dziś inny o który mnie poproszono, by dłużej nie czekał.
W ciągu kilku ostatnich tygodni dwa udało się upolować dwa filmy Jacques'a Audiarda i jestem pod sporym wrażeniem jego talentu do kreowania ciekawych opowieści o ludziach. Za kilka dni o Proroku, ale najpierw nowszy "Rust and Bone".
To co jest charakterystyczne dla bohaterów tego reżysera to fakt, że "mają pod górkę". Nikt nie daje im forów, a że życie nigdy nie było dla nich łaskawe, nawet pomoc innych przyjmują z nieufnością, lub obojętnością. Widzą, że muszą przede wszystkim liczyć na siebie. Swoją siłę. Wytrzymałość. Spryt.
Co ciekawe jednak historie te nie idą w przewidywalnym kierunku kina społecznego - pokazać jakiś problem, winne społeczeństwo, albo system, który nie wyciąga ręki, apelować o zrozumienie, litość. Tymczasem dostajemy portrety niebanalne i nieoczywiste. 
Ali to facet, który idzie przez życie nie oglądając się na prawo. Jak trzeba kradnie, kombinuje i generalnie żyje z dnia na dzień. Gdy zostaje sam z małym synkiem, jedzie przez cały kraj, by zwalić się na głowę siostrze. To co go kręci to walki i adrenalina jaką mu dają, a gdy ćwiczy, lub myśli o walce, potrafi zapomnieć o całym świecie.
Życie Stephanie zmienia się radykalnie po wypadku. Wcześniej dziewczyna uwielbiająca życie, zabawę, po utracie obu nóg zamyka się w sobie i w swojej depresji. Jej przypadkowe spotkanie z Alim, będzie pewnym przełomem do tego, by przestała się nad sobą litować. 

Romans? Ten związek zaczyna się dość dziwnie i oboje na początku podchodzą do tej relacji z jakimś dużym luzem, naturalnością, bez zobowiązań. Zbliżenie? Czemu nie. A co potem? Czy potrafią się rozejść i nie ulegać tęsknocie, czy zazdrości?
Chyba jednak po prostu dobry dramat psychologiczny. Dwoje ludzi, którzy uczą się wyrażania swoich emocji, których ani nie potrafili okazywać, ale nawet i u siebie rozpoznać.
     
Trudno określić różne emocje jakie budzą się w nas w trakcie oglądania tej historii. Od złości, przez zdziwienie, smutek, aż po nadzieję. Bo przecież każde z nich, tak dziwnie pokręcone czy zagubione, poprzez ten związek się zmienia, nabiera pewności siebie, staje się silniejsze. Czy również lepsze?  
Zdecydowanie warto zobaczyć! Choćby dla świetnych kreacji aktorskich: Marion Cotillard i Matthias Schoenaerts grają tak, że pewnie potem trudno nam będzie wyobrazić sobie ich w innych rolach. A zdjęcia i muzyka są równie dobre.

4 komentarze:

  1. Bardzo dobry film, jeden z moich ulubionych obejrzanych w 2013 :-)
    Najmocniejszą stroną jest niemożność przewidzenia jak ta historia się dalej potoczy. Jakby sami bohaterowie nie wiedzieli tego sami, jakby to się klarowało w trakcie, pod wpływem przeżywania kolejnych emocji, zdarzeń.
    Piękne, nienachalne w swoim wyrazie kino.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! Z jednej strony chwilami brutalne, mocne, ale i mające w sobie dużo wrażliwości. Reżyser dodany do obserwowanych, bo i Prorok zrobił duże wrażenie

      Usuń
  2. mam ten film od kilku dni i właśnie się przymierzałam do oglądania ...

    OdpowiedzUsuń
  3. niedawno go ogladalam, bardzo mnie poruszyl!

    OdpowiedzUsuń