sobota, 8 lutego 2014

Detektyw Murdoch, czyli znowu retro. I roztrzygnięcie rozdawajki

Rozczarowany "Zagadkami kryminalnymi Panny Fisher" tym bardziej doceniam urok serialu "Detektyw Murdoch". Może to kwestia tego kto pierwszy sięgnął po pewien pomysł, ale ewidentnie australijska bohaterka jest mniej ciekawa, wszystko jest bardziej sztuczne i niestety również nudnawe. Podobny schemat, ale jakże brakuje polotu.
A Murdoch? Polubiłem tę produkcję. Ciekaw jestem książek, bo przecież bardzo lubię retro, a po serialu widać, że blisko im do tego co najlepsze - Conan Doyla, czy Christie.


I niby to nakręcone mało współczesne, trochę teatralne (miasto to głównie jeden placyk i małe zaułki), ale jednak nie sama autentyczność jest tu ważna, co raczej zabawa pewnymi skojarzeniami. W prawie każdy odcinek  wpleciono jakąś postać z końca XIX wieku, jakiś wynalazek, albo zjawisko z tamtych czasów. My to świetnie znamy, ale twórcy bawią się z nami, pokazując to trochę w innym świetle.
Tytułowa postać - to z jednej strony człowiek bardzo otwarty na wiedzę i eksperymentujący z nowinkami, a z drugiej strony bardzo konserwatywny katolik, którego surowa moralność musi być konfrontowana z coraz większym wyzwoleniem obyczajowym. Ba - sam też jest zakochany w mężatce, która próbuje odejść od męża.
Wspomniałem o różnych zabawnych skojarzeniach do historii w serialu - od młodego Churchilla, który trafia do Kanady, przez wynalazcę maszyny latającej, promocji pizzy dzielonej na kawałki, nudystów... Oj długo można by podrzucać różne tego typu smaczki, które bawią czasem nawet bardziej niż sama sprawa kryminalna. Trudno się nie uśmiechać na widok pani patolog w prosektorium w pięknej sukni jak kroi nagie ciała :) Pal licho rzeczywistość i prawdopodobieństwo. Kogo znudziły już współczesne kryminały na pewno będzie miał frajdę z tego co powymyślali twórcy Murdocha.
W końcu nie tylko w Londynie, albo w Stanach rozwijała się kryminalistyka. Czemu nie Toronto? I dziwna mieszanka dżentelmena i Mc Gyvera?


**************************************

Olimpiada się zaczęła, na razie dla nas średnio szczęśliwie, ale do kogoś dziś się los uśmiechnie na pewno. Obiecałem Wam, że jedna z książek z pakietu na luty zostanie wylosowana wcześniej, a więc uruchamiam maszynę losującą. Oczywiście przypominam, że pozostałe 3 pozycje z pakietu wciąż na Was czekają!

Soczi. Igrzyska Putina Wacława Radziwinowicza powędrują do: 
prowincjonalnej nauczycielki
Gratulacje!

A ja próbuję się ogarnąć jakoś ze szkicami notek - jest ich już ponad 40, a niektóre czekają na napisanie już bardzo długo. A próby systematyzowania tego wciąż muszę zmieniać przez nowe pomysły. No bo jak tu nie napisać o jakichś propozycjach kinowych na Walentynki, o przeczytanej i jeszcze gorącej książce American Hustle, albo o Złodziejce książek? To plany na najbliższe dni. Spychają one na dalszy plan obejrzane Pod mocnym aniołem, reportaże ze Szwecji i sporo niezłych filmów upolowanych w ciągu ostatniego miesiąca. A tu Oscary się zbliżają... Kto ma patent na rozciągnięcie doby o parę godzin? Przy okazji tych nagród - niech mi ktoś powie co stoi za decyzja dystrybutorów, że niektóre filmy możemy zobaczyć dopiero po pół roku albo nawet później od premiery?
Dobrego weekendu życzę!








8 komentarzy:

  1. Gratuluję.

    Kto to zgadnie o co im chodzi, chyba że jakiś klucz o tym decyduje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję zwyciężczyni, zacna to książka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś przypadkiem trafiłam na Pannę Fisher i zniesmaczyło mnie tak dokumentnie, ze jak były poźniej inne propozycje retro kryminałów to omijałam je szerokim łukiem, ale na Murdocha chyba się skuszę :-)

    OdpowiedzUsuń