piątek, 21 czerwca 2013

Roger Miret & The Disasters - Gotta Get Up Now, czyli punks not dead

Kilka dni na porządki na blogu :) Dużych zmian nie będzie, ale muszę zaktualizować spisy, bo jakiś czas tego już nie robiłam. Cholercia, to już ponad 900 notek? Uwaga - nie zdziwcie się, jak w rożnych miejscach na blogu pojawią się jakieś nowe notki - jedna z nich już jest: kto ciekaw filmu Brighton Rock niech zajrzy. I nie zapomnijcie o zakładce z konkursami!!!
A dziś krótka i energetyczna muzycznie notka zainspirowana ogłoszeniem pełnej listy kapel występujących na tegorocznym Woodstocku. Wszystko wygląda na to, że będę :) Może uda się choć trochę poskakać...Piszę o rożnych płytach - jak sami widzicie od łagodnych dźwięków, aż po coś co dla niektórych jest już tylko łomotem. Tak to już u mnie jest, że kręcą mnie różne rzeczy, zależnie od nastroju. Punka słucham stosunkowo niewiele, ale mam duży sentyment choćby do takich kapel jak The Clash (mniejszy do Pistolsów). I dziś właśnie coś w takim stylu. Ewidentnie miałem takie skojarzenia - te same rytmy, ten sam styl śpiewania (wykrzyczanych protest-songów), te same melodyjne chórki i również solówki gitarowe brzmią bardzo podobnie. Ha! Nawet dowcipny numer kowbojski na koniec spokojnie można by przypisać weteranom z lat 80-tych. Ktoś pewnie powie, że to plagiat i trzymanie się na siłę martwego stylu, ale moim zdaniem to bardziej radość grania i robienia mało skomplikowanej muzy, która nadal może być nośnikiem jakichś treści (nie tylko hasła No future!). Nie dziwcie się, ze skojarzyło mi się z koncertami i z Woodstockiem - nagrania ze studia nie oddadzą w pełni tej energii jaka jest na żywo w tej muzie. Roger Miret & The Distasters niedawno byli w Łodzi, więc może będzie jeszcze okazja by ich zobaczyć na żywo. 
Roger Miret może kojarzyć się bardziej ze sceną hardcorową i kapelą Agnostic Front, gdzie był wokalistą, ale z the Disasters gra klasycznego punk-rocka - jest rock’n’rollowo, nie tak brudno jak grali Pistolsi, ale warto wsłuchać się też w teksty, bo one nie są już wcale takie łagodne. To dokładnie to co robili the Clash tworząc melodyjne kawałki z mocnym przekazem, które wpadały w ucho i mogły być hymnami ulicy...
Dla zainteresowanych strona zespołu, a teraz to co najważniejsze, czyli muza!   
   

2 komentarze:

  1. Nie moje klimaty ;D ale ja mam inne pytanie - jak to się stało, że wydawnictwa przysyłają Ci darmowe egzemplarze książek do recenzji? Czy skontaktowałeś się z nimi po tym, jak założyłeś tego bloga i zaproponowałes współprace? Na jakich zasadach to działa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż pewnie za długo by opowiadać - w razie co odezwij się na e-mail przynadziei@wp.pl Ja swoje pierwsze prośby wysłałem chyba po pół roku, czyli miałem już ileś odwiedzin, i ileś notek, które mogłem pokazać (nie tylko jak się pisze, ale co cię interesuje). Z niektórymi udało się potem utrzymać kontakt, z innymi urwało się z różnych powodów, w tej chwili raczej już nie szukam takich okazji, bo i tak zbyt wiele propozycji dostaję, by ze wszystkich korzystać (jednak czas na czytanie jest ograniczony)...

      Usuń