poniedziałek, 4 lutego 2013

Operacja Argo, czyli najlepsze scenariusze pisze samo życie

No i kolejna tegoroczna nominacja do Oscarów, w dodatku film który już nieźle namieszał przy rozdaniu Złotych Globów. Ben Affleck nie tylko tu zagrał, ale i wyreżyserował film tak sprawnie jak czasem największym się nie nie udaje, wyciągnął z tego scenariusza tyle tylko ile się dało. A już sam scenariusz mógłby zagwarantować sukces, bo historia choć przecież prawdziwa, przez wiele lat była trzymana głęboko w szafach tajnych akcji CIA. Lubimy takie trzymające w napięciu historie, nawet gdy albo się domyślamy, albo też znamy zakończenie. 
Ktoś z moich znajomych porównał ten film do naszej Operacji Samum, twierdząc nawet, że u nas było więcej niewiadomych i napięcia. Cóż - może niedługo sobie przypomnę, bo na razie pamiętam jak przez mgłę, ale tak to już jest, że świat zwraca uwagę tylko wtedy gdy coś robią ci najwięksi (bo potrafią to dobrze sprzedać). 

Operacja Argo opowiada o tajnej operacji  wywiezienia z Iranu szóstki Amerykanów, którzy w ostatniej chwili uciekli z napadniętej przez tłum ambasady i ukryli się w domu ambasadora Kanady. Jak ich wywieźć nie narażając się na ryzyko porażki? Przecież i tak opinia publiczna jest wściekła za to co się wydarzyło i za impas w sprawie zakładników. Może dać im rowery i niech próbują dotrzeć do granicy? Władze amerykańskie nie chcą przekazać Irańczykom dotąd przychylnego Stanom szacha, więc wściekłość społeczeństwa umiejętnie podsycana przez bojówki rewolucyjne jest bardzo nieprzychylna wszystkim cudzoziemcom (a szczególnie Amerykanom) - praktycznie nie ma szans by próbować wyjechać na lipnych papierach. No chyba, że wymyśli się dobrą przykrywkę...
I właśnie o takie przykrywce - szalonym pomyśle opowiada ten film. Agent CIA Tony Mendez (Affleck) wpada na pomysł by całą szóstkę wywieźć jako członków ekipy poszukującej plenerów do nowego filmu Sci-Fi. Do pomocy wciąga ludzi z Hollywood, którzy uruchamiają całą maszynę promocji do nowego fikcyjnego filmu (szczególnie dla tych, którzy pamiętają produkcje z lat 70-80-tych, gdzie Gwiezdne Wojny były szczytem perfekcji, a królowały dość kiczowate próby im dorównania, to ubaw po pachy). 
Oczywiście po przybyciu naszego bohatera do Iranu nic nie idzie tak prosto jak by tego wszyscy chcieli - atmosfera strachu i zagrożenia coraz bardziej wokół całej grupy narasta (bo gdyby byli złapani na ucieczce z fałszywymi papierami zostaną uznani za szpiegów i grozi im śmierć). Nie będę zdradzał szczegółów, ale naprawdę czuje się to napięcie. Nie jest to film akcji, skupieni jesteśmy głównie na emocjach i tym co się może wydarzyć (spieprzyć), mimo to jednak ogląda się to z zaciśniętymi pięściami. Może i końcówka z całą akcją podtrzymania dla nich wsparcia na ostatnią chwilę trochę naciągana, ale nawet to nie odbiera przyjemności oglądania!
Oczywiście to obraz bardzo amerykański i choć między wierszami można swoje wywnioskować na temat kto do kryzysu w Iranie doprowadziła, to już sposób przedstawienia strażników rewolucji i ich działań to po prostu malowanie w czarnych barwach wcielonego zła, na dodatek głupiego, bo daje się wykiwać. No zgoda - jest jednostronnie, ale na pocieszenie tym którzy koniecznie chcieliby dowiedzieć się jak to wyglądało z drugiej strony jest dobra wiadomość: Iran ma nakręcić własną wersję tych wydarzeń.   
Otrzymujemy bardzo dobry thriller z dowcipnym i trudnym do uwierzenia konceptem. To się po prostu ogląda! Ciekawe zdjęcia, ale to co mnie zauroczyło to tak świetne oddanie klimatu lat 70-tych, chwilami trudno uwierzyć, że to film współczesny. Oscara pewnie nie będzie, ale nominacja się słusznie należy. Odrobina humoru tylko temu filmowi pomogła (świetni Goodman i Arkin). Ale zasłużone brawa zbiera głównie sam Affleck -nie tylko jako sprawny reżyser, ale i aktor: jego postać nie tylko spina te dwa światy (przygotowania w Hollywood i namacalny strach szóstki Amerykanów w Teheranie), ale i ciągnie całą akcję...
A tym co nie wierzyli, że coś potrafi mówi jak bohaterowie przygotowujący całą operację:
Argo, pieprzcie się wszyscy!

Kto jeszcze nie widział - nie przegapcie!
a na dobranoc jeszcze dwie rzeczy muzyczne - obie za mną chodzą od kilku dni

9 komentarzy:

  1. Mam już parę blogów, które muszę omijać, bo wpływają zasadniczo na moje plany czytelnicze. Niedługo dołączę do tej listy Twój. Czy wiesz, że ja w roku oglądam ledwie kilka filmów? Przez Ciebie obejrzałam w tym roku już jeden (!) a teraz zapowiada się, że obejrzę dwa inne! Masz księgę skarg i zażaleń? ;P ;) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ba! a myślisz, że ja mam inaczej? Na szczęście z filmami trochę łatwiej bo i czasu mnie zabierają i poza wyjściem całą rodziną do kina kosztują trochę taniej niż wypad do księgarni...

      Usuń
    2. Niby tak.. No i faktem jest, że ciężko mi było trafić na filmy, które warte były nawet tego krótkiego czasu ;) Ha, ale jak się okaże, że "Operacja.." jest jednak kiepska, to księgę będziesz musiał założyć ;P

      Usuń
    3. cóż, to chyba mogę obiecać...

      Usuń
  2. Affleck jako aktor jest według mnie średni, ale jako reżyser jest genialny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyny film z zeszłego roku, któremu dałem 10/10. To dla mnie dzieło kompletne, gdzie wszystko współgra ze sobą doskonale: scenariusz, reżyseria, muzyka, scenografia i charakteryzacja. Te dwa ostatnie punkty docenia się jeszcze bardziej podczas napisów końcowych, gdy pokazywane są oryginalne zdjęcia z akcji. Affleck zagrał jak... Affleck, czyli dość przeciętnie. Ale swoim stylem wstrzelił się idealnie w odgrywaną postać - agent w jego wykonaniu miał być taki trochę wycofany, niedający po sobie niczego poznać. Naprawdę znakomity film!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pasuje tutaj jak ulał, tu nie trzeba było żadnego Bonda bo by tylko zepsuł klimat całości...

      Usuń
  4. Mnie "Operacja Argo" trzymała w napięciu od początku do końca. To bardzo dobry film.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygrałam książkę, ale czekam z lekturą, aż obejrzę film. Oj, kusisz, kusisz!

    OdpowiedzUsuń