Zgodnie z zapowiedziami chwilka w notkach na coś luźniejszego. Bo ten film trudno zakwalifikować do żadnego zestawu obowiązkowych do obejrzenia (no chyba, że ktoś jest wielbicielką Pattinsona). Powieść (podobno bestsellerowa) może i jest ciekawa, ale sam film jest zwykłym romansidłem, a mimo, że dzieje się w środowisku cyrkowym to magii tego miejsca nie ma tu prawie ani za grosz. Jest za to ulubieniec dużej ilości pań i to w dodatku grający syna polskich emigrantów (po ich śmierci porzuca studia i klepie biedę) i próbujący coś gadać nawet łamaną polszczyzną.
Zupełnym przypadkiem grany przez niego bohater znajduje pracę w objazdowym cyrku, a że wcześniej uczył się na weterynarza jego ręce i głowa zostają tam docenione. Co prawda możemy się dziwić czemu, bo chłopak robi wszystko by grać na nerwach sadystycznemu właścicielowi tego przedsiębiorstwa (np. zakochuje się w jego żonie), ale niech tam, przymknijmy oko i pozwólmy scenarzystom snuć swoje bajeczki. W końcu to ma być film o miłości, a nie logiczna historia ze spójną fabułą albo ciekawymi w warstwie psychologicznej postaciami.
W tle mamy wielki kryzys, bida aż piszczy, ludzie cieszą się, że mają żarcie i pracę, o wypłacie nawet nie marząc, szef za to pławi się w luksusach, a jak chce jeszcze przyoszczędzić to wyrzuca ludzi. Nie, nie z pracy, tylko z jadącego pociągu żeby było ciekawiej. Oprócz Pattinsona, występuje grający tu z równie wielką gracją i umiejętnościami słoń. Dodajmy jedna z ciekawszych charakterologiczne postaci w tym filmie: uwielbia chlać wódę i od czasu do czasu gdy wydasz mu polecenie po polsku pokaże jakąś sztuczkę.
I tyle. Bo naprawdę nic tu nie ma ciekawego. Romans jak to romans, wiadomo jak się skończy, jedyny fajny motyw w filmie to rozpoczynające i zamykające sceny ze staruszkiem, ale to już było. Nawet Christopher Waltz (najciekawsza postać właściciela cyrku) nie ratuje tego dzieła. Jak dla mnie raczej mało ciekawy ckliwy przeciętniak, a obejrzałem go tylko dlatego, że żona lubi od czasu do czasu lżejsze kino.
Szybkie rozstrzygnięcie rozdawajki z Akuninem.
W tym tygodniu mam nadzieję trochę nadgonić filmy z
nominacji do Oscarów, będzie też parę recenzji książkowych. Tylko z
muzyką jakoś ostatnio brak czasu by wsłuchać się w jakąś płytkę w
całości. Może po prostu zamiast audiobooków do telefonu muszę zgrać
trochę muzy? W drodze kilka kniżek do recenzji - z ofertą współpracy
odezwała się AGORA, zobaczymy jak się to ułoży, ale wygląda na początek
dobrze, bo sam mogę wybierać tytuły :) Miałem nawet pokusę by wrzucić tu
jakąś fotkę najnowszych stosów bibliotecznych i zdobycznych (bo zakupy
po świętach ze względów finansowych trzeba ograniczać) - na złość
szydercom co się z tego nabijają, ale obawiam się, że jak zacznę grzebać
na szafce nocnej to zaburzę kolejność w jakiej to układałem i potem nie
dojdę co mam czytać (to groźne głównie ze względu na kary z bibliotek).
No dobra ja tu gadu gadu a Wy czekacie na rozstrzygnięcie. Książka "Świat jest teatrem" powędruje do...
Przygotowane
losy - 13 osób, które nadesłało poprawne odpowiedzi na 3 pytania
(najwięcej pomyłek było przy pytaniu o Nicholasa, czyli wnuka Erasta
który jest bohaterem zupełnie innej serii).
Maszyna losująca uruchomiona i jest wynik! Książka powędruje do Marcina G. (wysłałem na e-mail prośbę o adres).
Gratulacje - książkę wysyłam w tym tygodniu.
I zastanawiam się nad kolejnymi rozdawajkami. A na razie zapraszam do akcji Podaj książkę dalej - tam możecie skorzystać aż z 8 tytułów!
Romansów nie lubię w żadnej wersji, toteż i ten film raczej mnie nie interesował. Jak o miłości to niech chociaż to będzie bez zbędnej egzaltacji i typowego dla takich produkcji patosu. Podziwiam, że przebrnąłeś :)
OdpowiedzUsuńA jak już mowa o wielbicielkach - obawiam się, że nie należę do grona wymienionych. Nigdy się nie wypisałam z fanklubu Bruce'a Lee :D
jakoś nigdy chyba nie miałem fazy na jednego aktora czy aktorski, ale w sumie rozumiem że ktoś może mieć taki przyciągający magnetyzm albo po prostu być w typie urody, który się podoba...
UsuńA romansidła od czasu do czasu nie są złe :) choć wolę komedie romantyczne. Jak grzecznie obejrzę z żoną bez marudzenia to potem jest większa szansa że zgodzi się wybrać do kina na coś co ja wybiorę...
Komedie romantyczne? Może czasami, może po jakimś fatalnym tygodniu, dla odmóżdżenia. I też - raczej dla męża, bo sama to rzadko się łapię za takie filmy.
UsuńWiesz, do fanklubu Bruce'a Lee przystąpiłam w wieku 6 lat i uwierz, nie miało to absolutnie związku z przyciąganiem i magnetyzmem. Wtedy po prostu uwielbiałam jego wykop! :)
robił wrażenie :) ja miałem pewnie z 10 jak zobaczyłem Wejście smoka...
UsuńSpodziewałam się po tym filmie wiele, w końcu tak rozsławiony... Ale także się rozczarowałam. Jednak jak to kobieta, lubię od czasu do czasu lżejsze kino, także typowe romanse, więc co nie co mi się podobało. Uroniłam nawet łzę, a co! Szkoda, że z powodu cierpienia słonia, a nie uczucia Pattinsona.
OdpowiedzUsuńa nie mówiłem, że słoń był najlepszy?
UsuńFilm był kiepski, a w szczególności po przeczytaniu książki. Z tego co pamiętam książka nie tylko zaczyna się i kończy przedstawieniem staruszka, ale również przeplatana jest jego obecnym życiem w Domu Spokojnej Starości. No i przede wszystkim nie ma w niej łamanej polszczyzny Pattinsona ani samego Pattinsona. Także jeśli będziesz miał chwilę czasu to polecam "Wodę dla słoni" w wersji książkowej. :)
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś spróbuję
Usuń