niedziela, 17 lutego 2013

Rocket Festiwal, czyli Torwar po latach

Krótko o wczorajszym koncercie. Dziś nogi bolą (bo to jednak 8 godzin w tym sporo skakania), a głowa pełna wrażeń. Ten rok się pod względem muzycznym rozpoczął całkiem nieźle i oby to był dobry wstęp do kolejnych fajnych wydarzeń. W marcu w Warszawie Strachy na Lachy, ale chyba tym razem jednak sobie darujemy - ze względów finansowych nie ma co szaleć, a są już na ten miesiąc plany teatralne...
Rocket Festiwal - zdaje się, że pod tą nazwą Eska Rock puściła całkiem niezłą machinę koncertową w kilku miastach (niewiele modyfikując listę wykonawców) - za stosunkowo niedużą kasę masz możliwość posłuchania zarówno kapel znanych, jak i tych które dopiero się przebijają - jak tu więc nie skorzystać. Coma i Luxtorpeda to od dłuższego czasu ulubieńcy mojej żony, więc wypadało się szarpnąć - kolejna okazja by zobaczyć ich obok siebie nie wiadomo kiedy. 
Hala Torwaru od czasów gdy sam jeździłem na koncerty zmieniła się bardzo (ostatnim razem byłem tam chyba jeszcze w Liceum m.in. na Moskwie). Na szczęście pod względem akustyki też. Na warunki w ogóle nie można narzekać, ludzi sporo, ale bez tłoku i kolejek, ceny jedynie mogłyby być niższe (to już niestety standard by zdzierać z ludzi, którzy na te 8 godzin nie mogą wnieść nawet głupiej wody czy kanapki)...

Muzycznie po kolei:
Rust - młoda kapela grająca hard rocka, która podobno niedługo wchodzi do studia by coś nagrać. Trzymam kciuki, bo mimo, że mieli cholernie trudne zadanie - niewiele ludzi i kiepska atmosfera na początek, wcale się nie spięli. Grają fajnie, mają niezłego wokalistę, półgodzinny secik naprawdę profesjonalnie zrobiony. Jedyna uwaga - czemu tylko po angielsku??? TSA pokazało kiedyś, że można taką muzę robić nie tylko po angielsku. Moje skojarzenie (chyba się nie obrażą, bo pewnie chcieliby być kojarzeni ostrzej) - Aerosmith.
Chemia - można by rzec, ze grali u siebie :) Ci już pierwszą płytę mają za sobą, ale wciąż walczą o przebicie się do pierwszej ligi. Kiedyś grali trasę z Kobranocką i TSA, a trochę wybili się przez program Polsatu (nie wiem bo nie oglądam), ale mimo pewnych klimatów metalowych/hardrockowych oboje mieliśmy skojarzenia osadzające ich trochę gdzie indziej - Kasia stwierdziła, że wzorują się na Comie, a mi że to brzmi jak Lenny Kravitz (a przecież to komplement). W każdym razie koncert równie fajny jak pierwszy - były i rockowe ballady i było też ostrzej.

Ale i tak publikę rozgrzała do czerwoności dopiero następna kapela, czyli Łąki Łan. To swoisty fenomen, jak można z pewnego rodzaju wygłupu, swoistego melanżu muzycznych gatunków, zabawy, uczynić coś co na koncertach staje się swoistą bombą atomową. Performance (stroje i rekwizyty zaiste oryginalne), przedstawienie, ale jednocześnie spora dawka energetycznej, transowej muzyki. Dużo tu elektroniki, ska, zabawy (oni to nazywają łąki funk), a całość sprawia, że ludzie się nie tylko dobrze bawią, ale i zapamiętują ich koncerty na długo. Nie da się ich pomylić z nikim. A ten koncert naprawdę fajny! Poń Kolny, Niesforny Bonk, Zając Cokictokloc, Jeżuś Marian, MegaMotyl i Paprodziad dali czadu :) Dla nas to było w pewien sposób rekompensata za Woodstock dwa lata temu, bo wtedy w trakcie ich koncertu musieliśmy już przebijać się z bagażami do miasta...
Happysad - na nich trochę odpoczywaliśmy po skakaniu pod sceną i choć zabawa była całkiem fajna, zostaliśmy by tym razem po prostu posłuchać. Jakoś niespecjalnie rozumiem ich popularność (a raczej rozumiem, ale się na nią łapię, bo nie jestem targetem czyli panienką w wieku lat 15-25) - ot sympatyczne wpadające w ucho piosenki (najczęściej o miłości) z fajnymi dęciakami w tle. Kasi, ponieważ zna ich z radia kilka numerów podobało się bardzo, ja pokiwałem nóżką, ale mnie to nie porywa. Jakoś tak mam wrażenie, że brakuje w tej muzyce trochę życia (może inny wokalista)? Ale ludziom się podoba i zabawa była fajna.
 
Luxtorpeda. Czy muszę pisać jak było? Prawie każdy ich koncert wyzwala taką energię, daje takiego kopa, że trudno pozostać obojętnym gdzieś z tyłu. Tak było i teraz - świetny kontakt z publiką, wspólne śpiewanie, czad i kawałki znane z obu płyt. Nie zabrakło największych przebojów - były i "Wilki dwa", "Hymn", "Autystyczny", ale prawie każdy numer przyjmowaliśmy z podobnym entuzjazmem. Po raz kolejny kapela pokazuje, że jeżeli chodzi o koncerty grup rockowych trudno ich przeskoczyć. Po prostu rządzą - tak w dużych halach jak i w małych klubach.

Hey i Kasia Nosowska. Hmmm. W sumie wiedziałem, że raczej będę słuchał niż skakał, ale przy okazji mogłem przyjrzeć się też reakcjom innych i widzę, że nie tylko ja mam wrażenie że Hey idzie coraz bardziej w kierunku solowych projektów Kasi - dużo tu elektroniki, coraz mniej "pazura" i tego muzycznego i tego wokalnego. A może to problem w repertuarze jaki wybrali na ten dzień? Ktoś obok mnie stwierdził: co to za smuty zza grobu.
Jedynie stare kawałki na nowo rozpalały publikę, a mi pojawiała się myśl: Kasia to świetna wokalistka i szkoda, że tak rzadko wykorzystuję pełnię swoich możliwości... Koncert powiedzmy na 4 z minusem.

Coma. Powinienem napisać, że była. I kropka. Bo każde zdanie więcej mogłoby spowodować jakieś bluzgi. Chyba najsłabszy koncert tego dnia. "Gwiazda" wieczoru, na którą przyszło najwięcej ludzi totalnie nas zawiodła i po prostu wyszliśmy wcześniej. Generalnie zawiódł chyba akustyk, ale to co było słychać było po prostu kakofonią w której wszystkie instrumenty prawie zlewały się w jedno dudnienie, a wokal był bełkotem z którego trudno było wyłowić jakiekolwiek słowa. Mogą próbować robić show, ale oprócz malowania twarzy, min i machania mikrofonem trzeba coś jeszcze - ludzie przychodzą po to by słuchać muzyki. Zawiódł chyba też wybór numerów na początek - gdy masz koncert krótszy niż godzina, lepiej nie kombinować z budowaniem napięcia. Niestety ten koncert to niewypał. Na szczęście widziałem już ich inny występ więc wiem, że to po prostu wypadek przy pracy. Ale i tak szkoda.
Podsumowując jednak cały mini festiwal - było nieźle! Brawa szczególnie dla pierwszych dwóch kapel - wcale nie wypadają słabiej przy "gwiazdach" mimo, że nie porwali tłumów za sobą - muzycznie warto się nimi zainteresować. 

5 komentarzy:

  1. Na prawdę dobre recenzje, co do Comy mam te same odczucia - liczyłam na więcej, widziałam ich lepsze występy :( Do fatalnej akustyki warto dodać fatalne oświetlenie ich występu - nie wiem jak było na dole,ale na miejscach siedzących na wprost sceny światła powodowały tylko oślepienie i ból głowy- nie dało się nawet patrzeć w kierunku sceny - migające białe światło przez dobre 20minut kompletnie oślepiało wszystkich(co budziło powszechny,artykułowany przez siedzących obok widzów niewybrednymi komentarzami) niesmak :/ Pod koniec trochę zmienili i było lepiej,ale wszyscy zdążyli już "oślepnąć" :P
    Mój wczorajszy faworyt to Łąki Łan! Istny pozytywny cud polskiej sceny muzycznej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to byl moj pierwszy koncert na jakim bylem, wiec nie mam porownania z innymi, ale mimo wszystko Coma mi sie podobala. pierwsza mysl jaka mi przyszla do glowy podczas ich koncertu to: plastik, guma, tworzywo sztuczne. grali ostro i pomimo problemow z naglosnieniem oceniam ten wystep pozytywnie. fakt oswietlenie razilo trybune. Hey zagralo ten swoj nowy repertuar i troche mnie zawiodlo, ale "teksanski" i "sic!" to jest cos! Luxtorpeda zdecydowanie gwiazda wieczoru. swietny kontakt z publicznoscia. nie wiem czy ktos widzial "Drężmaka" jak skakal na scenie i moim zdaniem najlepiej sie bawil podczas koncertu (nie ublizajac jego kolegom z zespolu). mega plus za glebokie slowa miedzy piosenkami. happysad zagral tak jak brzmi, czyli troche ostrzej niz pop, ale tez nie za ostro. ot taki "słowiański pop rock". troche szkoda przerobki Pidżamy, ale coz... Łąki Łan obejrzalem i posluchalem tylko ostatnie 15 min bo troche sie obsunal mi czas (:/), ale i tak niesamowicie mi zainponowal. swietne stroje.
    1. Luxtorpeda
    2. Coma
    3. Happysad
    4. Hey/Łąki Łan
    czekam na kolejna edycje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, że koncerty Luxtorpedy zawsze dają bardzo dużo pozytywnej energii!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się prawie w całości. Więcej entuzjazmu wyraziłabym w stosunku do zespołu Rust - oni będą rządzić:) Dobra rada, żeby śpiewali też po polsku. Chemia już nieco mniej chemii z publiką. Happysad faktycznie niby dobrze, ale nie porywająco. Miałam wrażenie,że są jacyś "nieobecni". Byłam kiedyś na ich koncercie w Proximie, dobrych kilka lat temu - byli o wiele bardziej przekonywujący. Zresztą wtedy powiedzieli do szalejącej publiczności, że nie są punkowym/rockowym zespołem czy coś w tym stylu. I chyba faktycznie tak jest. Ale posłuchać miło. Luxtorpeda świetny muzycznie, teksty super, super pozytywni wokaliści, i wielki szacunek za "przemycanie" tych wszystkich dobrych inicjatyw. Hey i Coma - trafiona krytyka w 100%

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście ŁĄKI ŁAN rewelacja!!! Nie zanałam, od razu pokochałam:)

      Usuń