W najbliższy poniedziałek kolejne spotkanie DKK - tym razem ciekawy pomysł, by tematem uczynić nie jedną książkę czy autora, ale całą epokę. No bo jak inaczej nazwać okres budowania legendy Hollywood i podbijania serc widzów na całym świecie? Każdy z nas mógł wybrać sobie postać na której chce się skupić (bardzo jestem ciekaw jak potoczy się samo spotkanie i czy legendy pozostaną na swoich monumentach), ale ze smutkiem stwierdzam, że na naszym rynku wydawniczym jest naprawdę niełatwo zdobyć biografie i książki na ten temat. Ostatecznie mój wybór padł na Jamesa Deana.
Książka Holleya jest chyba jedyną u nas wydaną biografią jednej z największych legend amerykańskiego kina. No właśnie - słowo legenda jest tu chyba bardzo trafne, bo ciężko rzeczywiście powiedzieć na ile ta sława była zasłużona, a na ile została zbudowana po (i wokół) jego śmierci przez koncern filmowy, media. Raptem 18 miesięcy kariery gdzie rzeczywiście został dostrzeżony, jedynie 3 filmy, niecałe 25 lat życia. Możemy jedynie snuć przypuszczenia jak potoczyłaby się jego droga gdyby nie przedwczesna śmierć.
Książka Holleya jest chyba jedyną u nas wydaną biografią jednej z największych legend amerykańskiego kina. No właśnie - słowo legenda jest tu chyba bardzo trafne, bo ciężko rzeczywiście powiedzieć na ile ta sława była zasłużona, a na ile została zbudowana po (i wokół) jego śmierci przez koncern filmowy, media. Raptem 18 miesięcy kariery gdzie rzeczywiście został dostrzeżony, jedynie 3 filmy, niecałe 25 lat życia. Możemy jedynie snuć przypuszczenia jak potoczyłaby się jego droga gdyby nie przedwczesna śmierć.
Ciekawa postać, ale książka z gatunku "ciężkostrawnych". Może dlatego, że dla przeciętnego czytelnika (takiego jak ja) najciekawszy będzie okres 18 miesięcy gdy Dean został dostrzeżony, próba uchwycenia na czym polegał fenomen jego popularności. Tymczasem przez 80% książki mamy bardzo drobiazgowo i dość sucho rozpisane wszystkie jego znajomości, nawet najmniejsze próby sceniczne i role telewizyjne, do tego mnóstwo komentarzy i cytatów tych, którzy się z nim stykali, a potem próbowali udawać że świetnie go znali i potrafią odkryć przed światem jego tajemnicę. Być może byłoby to interesujące dla zagorzałych fanów, dla których każdy drobiazg jest cenny.
Kilka rzeczy jednak było dla mnie interesujących i poniekąd nowych. Po pierwsze poważne sugestie, że James Dean "przebijał się" do środowiska filmowego przez łóżko, że potem mocno ukrywał te wydarzenia i swych "promotorów", bał się podejrzeń o homoseksualizm, ale w życiu prywatnym nawet później pojawiali się wokół niego zarówno kobiety jak i mężczyźni.
Kilka rzeczy jednak było dla mnie interesujących i poniekąd nowych. Po pierwsze poważne sugestie, że James Dean "przebijał się" do środowiska filmowego przez łóżko, że potem mocno ukrywał te wydarzenia i swych "promotorów", bał się podejrzeń o homoseksualizm, ale w życiu prywatnym nawet później pojawiali się wokół niego zarówno kobiety jak i mężczyźni.
Druga rzecz to próba odpowiedzi na czym polegał jego talent. Czy chodziło jedynie o szczęście do tego, że trafiał na role, które czuł? Ile w tym było umiejętności, ile improwizacji? Ciekawe były te wszystkie opisy przygotowań i ćwiczeń przed kolejnymi rozmowami kwalifikacyjnymi - godziny rozmyślania i "wczuwania się" po to by zagrać krótką scenkę. Przez wiele stron pojawiają się częste komentarze i liczne uwagi iż przez kilka lat James Dean nic sobą nie reprezentował, że nic nie umiał, że nigdy nie potrafił powtórzyć sceny tak samo, nie potrafił nawet dobrze czytać a dykcję miał fatalną, a potem nagle odkrycie na miarę największych gwiazd i mistrzów? Czy przypadkiem jego gra i jego role nie były jedynie próbą uchwycenia tego jaki był na co dzień - troszkę nieśmiały, szorstki, tajemniczy i przez to interesujący? Jeżeli doda się do tego aspekt buntu wobec tego co proponuje świat "starych", niechlujny wizerunek (dżinsy) i sugestię, że za tą mroczną powłoką kryje się wrażliwość, mamy po prostu gotowy produkt do sprzedania młodym - do uwielbiania i do naśladowania. Jego szaleństwa jak np. zamiłowanie do wyścigów i szybkiej jazdy, a potem tragiczna śmierć mogły tylko pomóc w sprzedaży takiego produktu i budowaniu legendy. Żyć szybko, kochać mocno i umierać młodo...
W jego życiorysie uderzała mnie mocno jego samotność, to na ile różne jego zachowania były jedynie pozą jaką próbował maskować swoje prawdziwe uczucia. Nie same fakty i dokładna chronologia są w tej książce najcenniejsze. Mam wrażenie że autorowi dobrze udało się uchwycić pewną neurotyczność osobowości Deana, jego chwiejność emocjonalną, czy nadwrażliwość. Dzięki temu jeszcze bardziej widać w nim duże zagubione dziecko szukające akceptacji, udające dorosłego, który potrafi poradzić sobie z tym co życie mu przynosi i jest na tyle twardy, że nikogo nie potrzebuje...
Mi po lekturze tej biografii nie pozostaje nic innego jak poszukać filmów, by jeszcze raz przyjrzeć się jego rolom i zrozumieć ten fenomen.
Ja czytając biografię Liz Taylor, która zaprzyjaźniła się z nim na planie "Olbrzyma" stwierdziłam, że Dean to człowiek, którego bardzo trudno byłoby mi polubić. Niemniej jednak zaciekawiłaś mnie tą książką!
OdpowiedzUsuńrzeczywiście w tych relacjach często wyziera postać mruka, człowieka niezrównoważonego, humorzastego, ale osoby, które poznały go lepiej dostrzegały w nim ogromną wrażliwość i jakąś nutę smutku. Więc może wiele z jego kontaktów z innymi ludźmi i to jak odbierano to była jedynie poza?
UsuńMożna wiedzieć jaką biografię Liz czytałaś? :)
UsuńSzkoda, że tak szybko odszedł, bo zapowiadał się na prawdziwą gwiazdę. Niestety legenda powstała wokół niego w wyniku tragicznej śmierci, a nie wspaniałych ról filmowych. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEch, kolejna książka do wyszukania dla mojej Mamy :)
OdpowiedzUsuńPisze pan,że ciężko jest powiedzieć na ile sława Jamesa jest zasłużona.Czy pan wie,że podobne metody przygotowywania się do roli ma np:inny wielki aktor Al Pacino,który otwarcie mówi,że James był dla niego wzorem.Al Pacino zaczynał w filmach grać w wieku 30lat.James przybył do Nowego Yorku w wieku 20lat,mając 23 lat właściwie w ciągu roku zagrał w trzech filmach ,musiał ciężko harować .Wszystkie trzy role tego urodzonego aktora ,upartego chłopca,niezwykłego chłopca były strzałem w przysłowiową 10-kę.Zabłysnął jak meteor i odszedł,zostawił trzy filmy które się wcale nie starzeją.
OdpowiedzUsuńnie chodziło mi o specyficzny sposób przygotowania do roli, ale o to na co zwracali uwagę też ci którzy go znali - miał w sobie jakiś magnetyzm, ale za grosz umiejętności aktorskich. A role? Nie uważasz, że są trochę do siebie podobne? Są dobre, ale moim zdaniem dużo w tym prawdy: włożył tam siebie i dlatego był tak dobry, a gdyby miał zagrać coś innego?
OdpowiedzUsuńTo nie jest moja ocena jego aktorstwa, a raczej pytanie jakie się pojawiło po lekturze - na ile moda na niego była po prostu dobrze rozegraną kampanią reklamową trafiającą w potrzeby młodych (wizerunek jakiego nie było)... Presley też był raczej słabym aktorem, a przyciągał tłumy do kin.
Mam pytanie ,co według pana są te umiejętności aktorskie?Ludzie Jamesowi choć trochę życzliwi opowiadają ,że jego szkołą było cierpliwe obserwowanie zachowań ludzi,robił to wszędzie i stale by nagle zniknąć,następnie z małpią zręcznością powtarzanie i zapamiętywanie tych zachowań z których potem korzystał.Niewątpliwie jego aktorstwo polegało na dosłownym ćwiczeniu zachowań ,czynności/czytałam jego wywiad kiedy mówił ,że gdy miał zagrać scenę mycia naczyń,to ćwiczył godzinami myjąc naczynia ,żeby wiedzieć jak to jest/był niezwykle pracowity. Tak kochała go kamera,na ekranie zmieniał się ,ci co go znali mówili wręcz o szoku gdy go oglądali na wielkim ekranie.Absolutnie nie zgadzam się,że wszystkie role były podobne ,był inny choć równie fantastyczny w "Olbrzymie" niż wcześniej w " Na wschód od Edenu"Każdy dobry aktor musi mieć to coś,tak to prawda oddaje jakby siebie widzowi,choć różnie prowadzi role.Umiejętności aktorskie ,może pięknie i wyraźnie mówić ale to za mało ,musi być wiarygodny ,kamera nie kłamie,może właśnie ten magnetyzm który nie pozwala nam zapomnieć o nim.
OdpowiedzUsuńumiejętności aktorskie... rzeczywiście użyłem pojęcia, które jest pojemne - ale to takie moje odczucie po przeczytaniu tej książki: jeżeli ileś osób powtarza - facet ma do d... dykcję, nie potrafi się nauczyć roli, bełkocze pod nosem, upiera się by różne rzeczy robić po swojemu to mam prawo wątpić czy potrafiłby zagrać zupełnie inne role niż te, w których czuł się swobodnie (buntowników, samotników). Dobry aktor potrafi zagrać wszystko. Charakterystyczny jest świetny ale tylko w specyficznych rolach, które czuje. Nie przeczę, że Dean w tych 3 filmach jest świetny. Zauważ że piszę o swoich odczuciach głównie w kontekście zastanawiania się jakie by były jego dalsze losy jako aktora, inne role i na ile to producent rozkręcił jego sławę, modę po jego śmierci. Czy myślisz, że obecne pokolenia też o nim pamiętają?
OdpowiedzUsuńZawiść jest rzeczą ludzką ,minęło wiele lat,ci którym się nie udało opowiadają różne rzeczy,ja oceniam aktorstwo oglądając aktora już w filmie.Reżyserzy zazwyczaj dają mało swobody aktorom ,James należał do aktorów bardzo twórczych ,potrafił wymyślać sceny co doprowadzało Go do konfliktów z nimi.Swoje naturalne umiejętności/był co wszyscy powtarzają,urodzonym aktorem ,stąd opowieści o jego dziwnym zachowaniu/konfrontował z metodą Stanisławskiego,miał nawet takie przezwisko,wprawdzie krótko ale uczył się aktorstwa w Actors Studio ,wcześniej na uniwersytecie.Piszesz o bełkocie,nie zapominaj,że był bardzo silnym krótkowidzem stąd mówi się o bełkotaniu ,działo się to zwykle przy czytaniu próbnym.Zresztą nie tylko James "bełkotał "robił to Brando,Pacino ,ludzie często tak mówią.Dalsze losy Jamesa były zdecydowane ,bo wytwórnia podpisała z nim umowę na 10 filmów z największymi gwiazdami np; Elizabeth Taylor.Obecne pokolenia też o nim pamiętają ,wystarczy poszukać w internecie.Faktem jest,że w Polsce ukazały się tylko dwie biografie,co mnie nie dziwi.
OdpowiedzUsuńooo a jaka druga? Podaj autora bo gdzieś widziałem info, że ta jest jedyna. Chętnie poczytam, postanowiłem też przypomnieć sobie wszystkie jego filmy - może wtedy też będę mógł inaczej na niego zerknąć. Ta lektura mnie nie usatysfakcjonowała, ale rozbudziła apetyt, by trochę zmierzyć się z tą jego legendą
OdpowiedzUsuńTytuł: Ja-James Dean,autor:T.T.Thomas wydana w Polsce 1991r.Biografia napisana była zaraz po śmierci Jamesa ,uważam jednak ,że lepsza,bardziej obszerna jest "Szybkie życie"
OdpowiedzUsuńdzięki! może kiedyś sięgnę. I cieszę się z tej wymiany zdań, przecież to co pisałem to moje odczucia, a nie jakiś ostateczny osąd i werdykt - Dean jest wart tego by go przypominać.
Usuń