Podobno 2 lutego to właśnie Międzynarodowy dzień pozytywnego myślenia. A więc będzie to idealny dzień na to by napisać o tym filmie, tym samym rozpocząć lutowy maraton filmów nominowanych do Oscarów. Do rozdania nagród mam nadzieję iż o większości tytułów uda się napisać (do tej pory pisałem o 4: Miłość, Życie Pi, Bestie z południowych krain oraz Mistrz).
A co można powiedzieć o tym komediodramacie? Tak właśnie: nie o komedii romantycznej jak się to czasem reklamuje, będę się upierał by go definiować jako komediodramat. Bo mimo całej fabuły opartej o motyw choroby psychicznej, dużych trudności z adaptacją do otoczenia głównych bohaterów, reżyser wpadł na pomysł by nakręcić to w duchu komedii romantycznych. Dało to efekt zaskakujący, bo film może się podobać zarówno tym, którzy lubią lekkie, romantyczne historie (które zwykle się dobrze kończą), jak i tym, którzy w filmach szukają czegoś głębszego. Dwa w jednym, albo też jak wolą określać to niektórzy pod przykrywką czegoś lekkiego dostajemy coś poważniejszego.
Każde z dwójki bohaterów - Pat i Tiffany (Bradley Cooper i Jennifer Lawrence) - zmaga się zarówno z demonami przeszłości, stratą i brakiem umiejętności poradzenie sobie z nią, ale też z otoczeniem, które próbuje narzucić im własną wizję tego jak wygląda "normalne życie". I trochę o tym właśnie jest ten film. Każdy człowiek szuka sobie własnych sposobów na to by poradzić sobie z tym co leży mu na sercu, co go zadręcza. Jeden potrafi to uzewnętrznić i staje się to czasem kłopotliwe dla otoczenia, inni latami mogą udawać, że wszystko jest w porządku aż dojdzie do niekontrolowanego wybuchu. W tym filmie bawi właśnie to, że chwilami szczerość i bezpośredniość naszych trochę pokręconych bohaterów wydaje się bardziej konstruktywna niż zachowanie się wydawałoby się "normalnych" w ich otoczeniu. Mimo pewnych akcentów humorystycznych sporo tu rzeczy jest dość gorzkich i do przemyślenia, dopiero w finale robi się zupełnie cukierkowo.
Przesłanie jakie z tego bije: zacznij żyć, czerpać radość z tego co przed Tobą jest bardzo optymistyczne i cały film właśnie tak odbieramy. Zadziwiające zważywszy na to iż ilość różnych trudnych sytuacji i traum tu zebranych starczyłaby na niejeden dramat.
To wszystko w dodatku dobrze zagrane (szczególnie może podobać się Cooper), fajne role rodziców (Robert De Niro może wreszcie daruje sobie głupie role) i kilka postaci drugoplanowych. Zdecydowanie warto zobaczyć. A Oscary? Cóż Amerykanie są nieprzewidywalni w swoich wyrokach. Może i ten troszkę sentymentalny, optymistyczny i co warte podkreślenia dość oryginalny film ma jakieś szanse...
Na pewno jest to obraz, który ma w sobie spory ładunek optymizmu i motywacji. Szkoda tylko, że po jakimś czasie pewnie niewiele będziemy już z niego pamiętać.
Interesujący film, a ja dzisiaj jestem pozbawiona całkowicie pozytywnego myślenia,gdyż dopadło mnie myślenie o tym, jak niepewnie rysuje się przyszłość naszych dzieci. Obejrzenie takiego filmu pomogło by mi.
OdpowiedzUsuńA De Niro, który już widocznie mniej jest obsadzany/ ze względu na wiek / niż dawniej chcąc grać bierze nie tylko role ambitniejsze i myślę, że trudno mu się dziwić.Ja go cenię i lubię od lat , ale dzisiaj konkurencja na tym rynku ogromna.)
niby tak, ale aktor jego formatu i z jego majątkiem mógłby sobie darować głupawe i puste role. Tu przynajmniej miał coś więcej do zagrania
UsuńKiedyś gdzieś czytałam krytyczne uwagi pod jego adresem właśnie ze względu na to o czym piszesz więc dobrze, że jeszcze są dla niego dobre role.)
UsuńNiezły film, bardzo optymistyczny.
OdpowiedzUsuńWyjątkowo mam ochotę na taki pozytywny film, nawet jeśli z cukierkowym zakończeniem. Chyba czas męża do kina wyciągnąć :) szkoda tylko, że jeszcze dziś go nie grają..
OdpowiedzUsuńnie grają? kurcze, w W-wie raczej w tym tygodniu można było go spokojnie dorwać.
Usuńha! na stronach Mulitkina jest, że od 8-ego lutego, ale i tak się wybieram dziś do Waw do kina, więc jak będzie, to po prostu entuzjastycznie zmienimy plany :)
Usuńheh mój błąd - widziałem go w domu, a sugerowałem się tym iż w kinie widziałem plakaty i myślałem że już normalnie jest grany. Dobrze, że nie był w planach kinowych bo bym się zdziwił (wybraliśmy Operację ARGO, którą polecam!)
UsuńTo już jednak wolałabym żeby to był błąd kina ;) no ale trudno się mówi, tydzień wytrzymam.
UsuńOperacja ARGO? Zaraz popatrzę na opis, Marcin coś mnie kusi żeby na "Sępa" pójść - widziałeś?
jeszcze nie! też mnie kusi.
UsuńHaha, ja też jestem po obejrzeniu i też dzisiaj wrzuciłam recenzję. Dobry dzień na taką recenzję, chociaż ja nie miałam pojęcia, że dzisiaj obchodzimy dzień pozytywnego myślenia :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że film był dobry, a jeśli chodzi o to, że szybko o nim zapomnimy... Cóż, w końcu po coś są te płyty dvd i wszechobecny Internet. Ja tam lubię oglądać po kilka razy, szczególnie te obrazy, którym dałam wysoką ocenę :)
Scena z wyrzuceniem książki Hemingwaya za okno i wylewanie żalów o 4 w nocy biednym rodzicom mnie osobiście rozbroiła ;) Choć to taki śmiech przez "łzy" właściwie. W ogóle ten cały film niby momentami jest śmieszny, ale jak człowiek tak dokładniej się przyjrzy to już nie wie, czy to bardziej śmieszne, czy smutne ;)
biegnę w takim razie czytać do Ciebie :)
UsuńA mnie ten film bardzo rozczarował. Jest bardzo przewidywalny i właśnie moim zdaniem zupełnie nie oryginalny. I szczególnie optymistycznie mnie nie nastawił, znam do tego lepsze filmy. Moja recenzja na dniach.
OdpowiedzUsuńkoniec rzeczywiście totalnie nie pasuje do całości, ale to co czyni go moim zdaniem oryginalnym i niebanalnym to właśnie to połączenie. Wiadomo, że jest wiele filmów lepszych, nikt temu nie przeczy, ale ponieważ jest to rzecz świeża nie dziwne, że budzi zainteresowanie...
UsuńNie czytam na razie :) bo wybieram się na seans ;) Nie chcę się uprzedzić :D
OdpowiedzUsuńPomyślałam dokładnie o tym samym - całkiem przyjemny i optymistyczny (choć nie aż tak jak można się tego spodziewać po tytule), ale też nie zapada zbyt głęboko w pamięć, pewnie łatwo będzie o nim zapomnieć. Nie wiem, czy ma szanse na Oskara, w każdym razie ja trzymam kciuki za "Nędzników" i coś czuję, że "Django" również przypadnie mi do gustu (mam ten film w planach na najbliższy tydzień). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDjango obawiam się że jednak nie na gusta dość konserwatywnego gremium. Ja raczej stawiałbym na Operację Argo, albo w przypadku gdy nie dadzą nagrody za film nieanglojęzyczny (bo jest nominowany w obu kategoriach) to wybór dla mnie jest oczywisty: najbardziej poruszający i najlepszy film to Miłość
Usuńdla mnie to najlepszy film od początku 2013 roku i jestem pewien, że będzie u mnie bardzo wysoko w podsumowaniu całego roku (jest prześwietny!)
OdpowiedzUsuńa moze jednak coś będziemy? Dla mnie ten film zapowiada się na równie dobry co Jedz, módl sie, kochaj, a ten to jeden z najważniejszych jakie obejrzałam w życiu, taki, do którego się wraca i który jest czymś więcej niż rozrywką.
OdpowiedzUsuńmoże to po prostu kwestia tego co odnajdujemy w danym obrazie "dla siebie". Bo między nami mówiąc ja Jedz, módl sie, kochaj uważam za pusty koszmarek...
UsuńOczywiście seans obowiązkowy :D najprawdopodobniej jutro w kinie. Jestem nastawiona bardzo pozytywnie, tym bardziej, że jeszcze żadnej negatywnej opinii nie czytałam.
OdpowiedzUsuńFilm mi się podobał:)
OdpowiedzUsuń