niedziela, 17 lutego 2013

Druga ziemia, czyli zobaczyć swoje lustrzane odbicie

Filmowych notek nazbierało się naprawdę sporo, a przecież wciąż pojawiają się nowe tytuły, które przyciągają uwagę. Jutro więc też filmowo - będzie trochę wyjątkowo, bo o filmie, który wciąż jest w fazie produkcji. Domyślacie się o jaki tytuł chodzi? Sam jeszcze nie byłem na pokazie, ale Tomasz podesłał mi notkę ze swoimi wrażeniami. Cieszę się, że coraz częściej pojawiają się w Notatniku nie tylko moje refleksje - z taką nadzieją był zakładany.
A dziś o filmie przedziwnym. W "Drugiej ziemi" w sztafażu Sci-Fi otrzymujemy raczej dramat o winie i odkupieniu. Zarówno forma jak i treść zaskakuje, ale chyba głównie tym połączeniem, bo gdy przyjrzymy się lepiej fabule to pojawia się dziwne wrażenie, że to melodramat który ma wycisnąć łezkę, a nie jakieś filozoficzne przesłanie o duszy ludzkiej. Cóż - dla jednych rekomendacja z festiwalu w Sundance będzie wystarczająca, ja jednak czuję trochę rozczarowanie. 
Podobał mi się klimat tego filmu, ten wydawało by się prosty pomysł (i jak niskobudżetowy), który sprawił, że wszystko nabiera innego wymiaru. Oto pojawienie się na horyzoncie drugiej bliźniaczej do ziemi planety sprawia, że ludzie zaczynają pytać się nie tylko o to co można tam znaleźć, ale też snuć marzenia i oceniać swoje dotychczasowe życie... Druga ziemia, jak nazwano tę planetę niesie ludziom nie tyle zagrożenie, co raczej nadzieję zabarwioną odrobiną smutku - czy dobrze wykorzystałem wszystkie swoje szanse? Prosty zabieg, ale naprawdę klimatyczny.
Gorzej troszkę z poprowadzeniem dwójki bohaterów i tego co ma być głównym wątkiem akcji. Rhoda - młoda dziewczyna wracając z imprezy tak zapatrzy się w drugą ziemię, że spowoduje wypadek. Po wyjściu z więzienia nie potrafi się odnaleźć i na nowo poukładać swoje życie. Jej fiksacją stanie się kontakt z Johnem - facetem, którego rodzina zginęła w spowodowanym przez nią wypadku. Jak sprawić by wybaczył jej facet tak pogrążony w rozpaczy, że żyje na skraju wegetacji? I co jeszcze trudniejsze jak wybaczyć samej sobie? 

No i tak. Jedni będą piać z zachwytu nad artystycznymi walorami filmu, dla innych będą to trudne do strawienia dłużyzny :) Tak to już chyba z takimi niezależnymi produkcjami bywa. Dla mnie było coś ciekawego w tym surowym klimacie filmu, oceniając jednak całość muszę przyznać, że pomysł może i ok, ale z przesłania i fabuły w głowie nie pozostaje prawie nic. Choć na pewno otwarte zakończenie było dobrym pomysłem. Dla ciekawych i ambitnych polecam jak najbardziej.  
 

4 komentarze:

  1. W pierwszej chwili tytuł skojarzył mi się z serialem "Ziemia 2", który leciał kilkanaście lat temu w TV, a który pokochałam od pierwszego odcinka. Miałam już cichą nadzieję, że to coś na jego temat, ale niestety nie...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz ze nie kojarzę co to za serial? Dobry był?

      Usuń
    2. Na tamte czasy świetny! Nie wiem, jak teraz bym go odebrała, ale chętnie bym do niego wróciła :)
      Zerknij na filmweb, może skojarzysz:
      http://www.filmweb.pl/serial/Ziemia+2-1994-97314

      Usuń
  2. Musiałam obejrzeć trailer, żeby sobie przypomnieć, czy to oglądałam, bo tytuł wydawał mi się znajomy, ale... no właśnie, nic nie zapadło mi w pamięć.

    OdpowiedzUsuń