sobota, 23 lutego 2013

Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie - Marek Radziwon, czyli biografia polityczna

Mimo, że już za kilkadziesiąt godzin rozdanie Oscarów, zdałem sobie sprawę, że po raz kolejny nie dałem rady napisać o wszystkich nominowanych filmach - co ciekawe prawie wszystkie mam za sobą, ale z tych trzydziestu kilku szkiców notek wybieram często do ukończenia coś pod wpływem impulsu i nie zawsze mam ochotę pisać o tym o czym pisze się na innych blogach. Umówmy się więc, że jutro notka o jednym z filmów, moje typy zwycięzców, a dziś o książce, która leżała u mnie kilka miesięcy.
Podchodziłem do niej kilkukrotnie, potem sięgałem po coś innego, wracałem... Nie znaczy to, że nie jest ciekawa, ale po prostu to lektura niełatwa i wymagająca odpowiedniego nastroju. Niewiele tu znajdziemy ciekawostek z życia prywatnego, czego byśmy się spodziewali po biografii - to raczej próba ukazania postaci Iwaszkiewicza w kontekście pewnych wydarzeń historycznych, tego jak je postrzegał, interpretował, próba zrozumienia jego wyborów i postaw. Po lekturze książki jego prawnuczki miałem wielką ochotę na pogłębienie wiedzy o nim, niestety nie udało mi się na razie zdobyć biografii pióra Romaniuka, która zbiera świetne recenzje, ale mimo tego że przekopywanie przez tomisko (500 stron) Radziwona zajęło mi tyle czasu - nie żałuję ani trochę.
To książka, która pomaga zrozumieć lepiej złożoność osobowości Iwaszkiewicza, by nie ferować pochopnych ocen na podstawie pewnych wycinków, ale starać się spojrzeć na niego w pewnej szerszej perspektywie. Porobiłem sobie sporo zaznaczeń, ale gdybym próbował jej wszystkie pomieścić wyszedł by z tego elaborat na kilkanaście stron. Postaram się więc napisać krótko to co najważniejsze, a zainteresowanych zapraszam do dyskusji/sięgnięcia po książkę.


Oto człowiek, który wychował się na Ukrainie, gdzie wciąż żywe w rodzinie były wspomnienia powstańcze; człowiek który musiał uciekać z bliskimi przed rewolucją bolszewicką, potem przeżył jeszcze dwie wojny światowe, powstanie w Warszawie, który widział w Rosji potęgę wszechogarniającą, niszczącą wszystkich próbujących się jej przeciwstawiać. Jego przeżycia i doświadczenia miały ogromny wpływ na ocenę późniejszych wydarzeń, ocenę szans na zmiany, sposób myślenia o różnych próbach podejmowania walki o niepodległość w przeszłości (wielokrotnie powracający w książce) i w przyszłości. Tchórz czy po prostu realista? Sługus systemu korzystający z dobrodziejstw i profitów stanowiska czy też osoba, która uważała, że małymi krokami można osiągnąć poprawę sytuacji (nie tylko pisarzy, twórców). Ileż to razy w naszej historii wraca podobne pytanie - zrywać się do walki, przelewać krew, bojkotować władzę i możliwości jakie oferuje (może wreszcie emigrować) czy tak jak hrabia Wielopolski wierzyć, że w ramach wyznaczonych granic i tak można poprawiać los rodaków? 
Ciekawe są też fragmenty pokazujące jego fascynację dorobkiem kultury niemieckiej, pewien flirt z ideologią odwołującą się do Wielkiej Europy, a potem przerażenie co z tego dla całego kontynentu wynikło, to było jeszcze jednym kamyczkiem dołożonym do pewnego pesymizmu, fatalizmu, który potem obecny był w jego twórczości.

Oto człowiek rozdarty między dwiema kulturami, który całe życie wspominał krainę do której nie było już powrotu, która bezpowrotnie zniknęła; człowiek, którego fascynowała kultura zachodniej Europy, jej bogactwo ale jednocześnie wierzył głęboko w to, że i nasza kultura i jej dorobek jest i może być jej częścią. Cierpiał z powodu niszczenia bogactwa i różnorodności świata, który znał z młodości - tak w Polsce jak i w Związku Radzieckim, w którymś momencie nie tylko skreślono cały dorobek zachodni, odcięto się nawet od własnych korzeni. Iwaszkiewicz wciąż korzystał z wyjazdów, z możliwości jakie mu stwarzały władze komunistyczne, było to dla niego niczym oddech świeżego powietrza, ale jednocześnie uważał że dla pisarza piszącego po polsku miejsce jest jedynie w kraju, współczuł tym, którzy wybrali emigrację.

Oto człowiek, który przez całe życie tworzył, czuł potrzebę pisania, ale często (również przez to, że narzucano pewne ograniczenia przez wskazywanie co w PRL powinno być tematem głównym) nie był zadowolony z tego co wyszło spod jego pióra. Twórca płodny, ale dziś chyba trochę zapomniany - czy słusznie? Sporo tu również analizy jego twórczości, a dzięki mocno zarysowanemu kontekstowi historycznemu i światopoglądowemu autora, możemy lepiej pewne rzeczy zrozumieć, sięgnąć być może po nie raz jeszcze. 

Książka Radziwona to ciekawa lektura. I tak naprawdę nie tylko o Iwaszkiewiczu, bo czytając np. o tych wszystkich zmaganiach Partii ze Związkiem Literatów Polskich, o tym jak wielu się płaszczyło, ale też jak liczni byli podejmujący jakieś próby walki z systemem, wielokrotnie napotykałem na ciekawe fragmenty, które mogłyby być punktem do pogłębienia i kolejnych rozmów i dyskusji (np. takich jak o Łysiaka i jego ocenę różnych pisarzy). Dziś często oceniamy różnych pisarzy jedynie przez jakiś niewielki fragment ich dorobku czy działalności - ten się sprzedał, ten się zrehabilitował, ten jest odważny, a ten jest świnia. Dotyczy to takich postaci jak Iwaszkiewicz, ale przecież w tej książce nazwisk, które się pojawiają wokół niego jest całe mnóstwo - np. Dąbrowska, Miłosz, Słonimski, Tuwim, Ważyk, Brandys, Kisielewski  i wielu wielu innych (nawet Lem - to z dedykacją dla Książkowca). Dzięki dokumentom z IPN, fragmentom sprawozdań i komentarzy różnych ludzi przeżywających i oceniających różne wydarzenia mamy naprawdę materiał do ciekawych przemyśleń. 
I to jest ta wartość dodana do tej lektury. 

To książka nie tylko o Iwaszkiewiczu. Raczej o czasach w jakich żył, o pewnym pokoleniu i jego wyborach i sposobie patrzenia na świat, to lekcja historii. Ja mogę różne rzeczy oceniać inaczej. Ale nie przeżyłem tego co oni. Dzięki Radziwonowi troszkę lepiej mogłem się temu przyjrzeć. To ani laurka, ani oskarżenie, tylko próba zrozumienia. Informacji, dat, nazwisk, źródeł mnóstwo - ale niech to nie przeraża. Dla kogoś kto nie szuka sensacji i plotek, a raczej szuka wiedzy i czegoś do przemyślenia - lektura naprawdę do polecenia.

Postać niejednoznaczna, ale na pewno ciekawa i dla mnie pewnie to nie koniec "grzebania" w Iwaszkiewiczu.

14 komentarzy:

  1. Doczytałam:)
    Iwaszkiewicz wciąż przede mną. Z doskoku podczytuję "Dzienniki". Kusi "Pra...". Co wybrać najpierw, gdy czas ucieka? A swoją drogą ciekawa jestem, co wyczytałeś o Lemie. Może jakiś cytacik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przede mną dzienniki, kusi Romaniuk, ale i twórczość Iwaszkiewicza, ja się jakoś nie załapałem na niego w młodości. A co do Lema ale i np. Szymborskiej są cytowane z lat 70-tych notatki SB - dotyczące blokowania publikacji mam zacytować? Środowisko krakowskie zawsze było postrzegane jako mocno zagrażające dla władzy, więc rzucano tam sporo agentów i za wszelką cenę próbowano namieszać. Sporo to nazwisk, oficjalnych wypowiedzi, ale i notatek donosicieli czy raportów SB. Najciekawsze zaczyna się od odwilży i listu 34, potem różne reperkusje. Kawałek historii - jest i Jasienica, są nagonki na konkretnych ludzi, walka z paryską Kulturą, emigracją, spór o listy Gombrowicza. Dla mnie naprawdę zachęta do tego by grzebać dalej. A refleksje? Cóż z jednej strony to trochę smutny obraz środowiska pisarzy, bardzo podzielonych i nie raz zastraszonych, a z drugiej strony często odwagą wykazują się ci, których dziś w niektórych kręgach wymienia się jako pachołków, sługusów itd.

      Usuń
    2. Chyba nie ma pisarza, który by nie miał kłopotów z cenzurą. Ustrój "pożerał" nawet swoich. A wiesz, że wolałabym takie szersze opracowanie niż dotyczące wyłącznie Iwaszkiewicza. Przemyślę;)

      Usuń
  2. "Pisarz po katastrofie" to wg mnie jedna z gorszych książek serii Fortuna i fatum, jej nuda dorównuje nieomalże biografii Nałkowskiej ale oczywiście nie każdy biograf musi mieć talent pisarski. Gorzej, że ewidentnie to biografia kaleka poprzez programowe omijanie życia prywatnego Iwaszkiewicza a trudno zrozumieć pisarza i jego twórczość jeśli się nie wie jaki był naprawdę. Co do rozdartości i cierpienia, o którym wspominasz - cóż, powiedziałbym, że znalazł sposób by się pocieszyć służąc tym, którzy świat za którym tęsknił, niszczyli. Zaskakujące zważywszy na jego postawę w czasie wojny. Owszem zbierał za to laury ale czas obszedł się z jego twórczością powstałą w okresie PRL-u bardzo surowo, podobnie zresztą jak i z twórczością jego koleżanek i kolegów po piórze. W sumie książka Radziwona to niewykorzystana okazja na świetną biografię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście jest jednowymiarowa, ale też jednak pewną wartość - rzadko kiedy biografie aż tak wyraźnie pozwalają na zarysowanie pewnego tła wydarzeń. Ja tam nie narzekam - po prostu wiem, że warto to uzupełnić o inne pozycje. Nie uważam więc tego za biografię w dosłownym znaczeniu.
      A co do jego postawy - wiesz to jest ciekawe, bo trochę mniej już we mnie jest takiego ostrego sądu, że robił to dla siebie i dla rodziny, on chyba naprawdę wierzył w to, że jako człowiek kompromisu może coś więcej zdziałać niż "wojujący" skazani na porażkę.
      Czy jest zapomniany? To prawda, ale teraz można zadać sobie pytanie na ile to pewna moda albo nawet z góry narzucony wybór - każe nam się czytać już w szkole np. Centkiewicza, który jako partyjniak jeszcze gorzej się podkładał, a skazuje na zapomnienie wielu innych. Trudno powiedzieć byśmy potrafili z każdej epoki historycznej wybrać to co najcenniejsze - raczej kierujemy się tym co juz znamy (Nienacki dla młodzieży), komentarzami innych albo z góry skreślamy coś bo "to z tamtych czasów" więc z góry skażone czymś wadliwym...

      Usuń
    2. Chodzi mi po głowie, żeby podyskutować kiedyś na temat odrębności autora i jego dzieła. Zawsze stałam na stanowisku, że są nierozłączne, ale - chociażby w świetle ostatnio czytanej biografii Broniewskiego - trudno mi sobie wyobrazić polską poezję bez jego liryków. A ilu takich? Kiedy uporam się z książkami wołającymi z półek najgłośniej i przygotuję się do rzeczowej dyskusji, chętnie "się pokłócę".

      Usuń
    3. Po Twoim zastrzeżeniu, że nie uważasz książki Radziwona za biografię w dosłownym znaczeniu co do książki, jako takiej, nie mam nic do dodania :-) za to jeśli chodzi o Iwaszkiewicza, to go nie osądzam - to nie jest krytyka a raczej spostrzeżenia. Nie "zganiałbym" też wszystkiego na modę albo z góry narzucony wybór. Czytam teraz żenujące "enuncjacje" Łysiaka - "Karawanę literatury", które są zaskakująco popularne a przecież trudno powiedzieć by była na niego moda lub był z góry narzucony. Nie ma też co ukrywać, że twórczość Iwaszkiewicza stoi na z góry przegranej pozycji z literaturą popularną ale temu nie ma się co dziwić w końcu prawdopodobnie więcej osób zanuci melodię "Białego misia" niż "Arię na strunie G" :-). Inna sprawa, że w przypadku Iwaszkiewicza dostosowanie się do odgórnych wymogów skończyło się obniżeniem lotów. Bycie człowiekiem kompromisu w życiu przełożyło się też na kompromis w twórczości.

      Usuń
    4. oj na Łysiaka moda jest i to zdecydowanie od lat tyle, że tylko w pewnych kręgach :) Ja tam go lubię od lat 80-tych choć mam wrażenie, że im starszy tym bardziej goni w piętkę...
      Co do książki Radziwona - rzeczywiście nie porywa i nie wciąga jak choćby biografia Korczaka, ale i tak cieszę się że wpadła mi w ręce. Co do twórczości samego Iwaszkiewicza masz rację, że te jego próby odnalezienia się w nowej epoce nie wyszły na dobre jego twórczości ( w większości)... A znasz jego poezję? Bo ja sam prawdę mówiąc mam pustkę gdyby ktoś mnie zapytał o zdanie.

      Usuń
    5. I znowu zgoda - jeśli chodzi o gonienie Łysiaka w piętkę, choć to i tak bardzo litościwe określenie ale zakładam, że przemawia przez Ciebie chrześcijańskie miłosierdzie :-). O skamandrycką poezję Iwaszkiewicza otarłem się tylko w szkole ale że generalnie bardziej wolę prozę a tę miał niezłą a czasami bardzo dobrą ("Panny z Wilka") więc także jej nie drążyłem :-).

      Usuń
  3. Do tej kategorii pisarzy i Dobraczyński należał, chociaż może nie w takim stopniu, ale też uważał, że musi pracować w takich warunkach, w jakich przyszło mu żyć i wspierał władze PRL. Pamiętam zdziwienie, w tym również swoje, gdy się dowiedziałam, że został przewodniczącym PRONU.
    Prawda jest taka, że niezwykle trudno oceniać jednoznacznie i ludzi, i tamte czasy.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, a takie świetne rzeczy pisał, nie?

      Usuń
    2. Prawda, właśnie czytam Listy Nikodema.
      O ile się nie mylę to i naszej Noblistce się trafił jakiś panegiryk na cześć....)

      Usuń
    3. oj wypominano jej mocno. I dlatego tym bardziej zadziwiały mnie takie fragmenty u Radziwona:
      Spowodować wprowadzenie... zapisu cenzorskiego, celem niedopuszczenia do druku wszelkich materiałów literackich figurantki, oraz pochlebnych recenzji dotyczących jej twórczości, spowodować wprowadzenie zakazu organizowania...publicznych spotkań autorskich zastrzec wszelkie wyjazdy...do krajów kapitalistycznych. Dotyczy to zarówno wyjazdów prywatnych jak i służbowych.

      To połowa lat 70-tych. W tym samym czasie wydawano i nagradzono tego, który dziś tak chętnie osądza innych pisarzy - czyli Waldemara Łysiaka. Warto więc czasem poczytać trochę takich wspomnień i relacji z tamtych czasów - bardzo to pomaga w tym by troszkę z dystansem spojrzeć na różne wyroki ferowane z góry na innych.

      Usuń
  4. Już od dawna rozglądałam się za czymś o Iwaszkiewiczu, z pewnością sięgnę po nią!

    OdpowiedzUsuń