No i można powiedzieć, że już po Świętach, teraz kolejne dwa dni to tylko przedłużenie radości, tradycja no i czas dla rodziny (oby jak najmniej przy stole). Ale skoro była chwilka by wrzucić notkę o książce, którą przypomniałem sobie przez ostatnie dni to korzystam. Żona wciąż nie wypuszcza z rąk Soul Side Story, postanowiłem więc sięgnąć po starszą i cieńszą pozycję.
Ci, którzy odwiedzają mojego bloga pewnie już parę razy zdążyli się zorientować przy wpisach np. o płytach 2tm2,3, o koncercie po śmierci Stopy, że to środowisko jest mi bardzo bliskie i muzycznie i jeżeli chodzi o to co mówią, kim są. Budzyński, Malejonek (którego nawet miałem okazję poznać ciut bliżej "w trasie"), Friedrich i jeszcze kilka nazwisk spokojnie można by wymienić. Po kilkunastu latach od ich nawrócenia, tak szeroko komentowanego w różnych mediach, mam wrażenie, że już ich trochę zakceptowano takimi jakimi są. Skończył się czas oskarżania ich o fałsz, koniunkturalizm, czy brak zaproszeń na koncerty. Ich postawa - z jednej strony szczerość i mówienie o wierze, ale z drugiej ogromna otwartość i nieodrzucanie inaczej myślących, granie na różnych imprezach (i to mi się podoba, bo trzeba iść nie tylko do tych, którzy wierzą i myślą podobnie) przyniosła owoce. Po okresie trudnym gdy wielu nie mogło darować im głośnego wypowiadania słów o Bogu, zmieniła się też trochę publiczność - coraz wiecej ludzi przychodzi na koncerty, kupuje płyty nie tylko by poskakać, poszaleć, ale dlatego, że te kapele niosą ze sobą też pewien ważny przekaz. Muzyka na tym nie ucierpiała, ale nawet zyskała na wartości.
Ci, którzy odwiedzają mojego bloga pewnie już parę razy zdążyli się zorientować przy wpisach np. o płytach 2tm2,3, o koncercie po śmierci Stopy, że to środowisko jest mi bardzo bliskie i muzycznie i jeżeli chodzi o to co mówią, kim są. Budzyński, Malejonek (którego nawet miałem okazję poznać ciut bliżej "w trasie"), Friedrich i jeszcze kilka nazwisk spokojnie można by wymienić. Po kilkunastu latach od ich nawrócenia, tak szeroko komentowanego w różnych mediach, mam wrażenie, że już ich trochę zakceptowano takimi jakimi są. Skończył się czas oskarżania ich o fałsz, koniunkturalizm, czy brak zaproszeń na koncerty. Ich postawa - z jednej strony szczerość i mówienie o wierze, ale z drugiej ogromna otwartość i nieodrzucanie inaczej myślących, granie na różnych imprezach (i to mi się podoba, bo trzeba iść nie tylko do tych, którzy wierzą i myślą podobnie) przyniosła owoce. Po okresie trudnym gdy wielu nie mogło darować im głośnego wypowiadania słów o Bogu, zmieniła się też trochę publiczność - coraz wiecej ludzi przychodzi na koncerty, kupuje płyty nie tylko by poskakać, poszaleć, ale dlatego, że te kapele niosą ze sobą też pewien ważny przekaz. Muzyka na tym nie ucierpiała, ale nawet zyskała na wartości.
Ciekawie czyta się te wywiady. Budzy, Dziki (techniczny m.in. Armii), Maleo, Stopa. To z jednej strony wspominanie tego co było, pokazywanie swojej niełatwej drogi życiowej, odchodzenia od Boga, Kościoła, czasem nawet walki, wyśmiewania wierzących, a potem nawrócenia i odkrywania tego czym jest wiara. Pewne fragmenty są podobne, wszyscy nie tylko się znali, ale ciągneli się nawzajem - mamy więc nie tylko to samo środowisko, ale pojawiają się też te same miejsca i etapy - kościół na Długiej o. Paulinów, rekolekcje Odnowy, Droga Neokatechumenalna. Teraz więc po kilku latach od napisania tej książki aż chciałoby się aby ktoś zebrał tych wywiadów wiecej, pokazał różnorodność drogi, że to nie zasługa jednego, czy kilku księży, ale autentyczne działanie mocy Bożej. Każdy z czterech bohaterów tej książki doświadczył jej w swoim życiu, zobaczył pewne znaki, usłyszał głos, choć nie zawsze od razu był gotowy by za nim pójść, zrozumieć go, ale powoli odkrywali swoją drogę.
To chyba najbardziej ciekawe - dotknąć tego czego ktoś doświadczył, opowiada o tym czasem może nieporadnie, brak mu słów, ale ileż w tym szczerości i właśnie wiary. Nie tylko rozum, nie tylko emocje, ale doświadczenie czegoś całym sobą. Rewolucji. Radykalnej zmiany. Przewartościowania. Zobaczenia swojego życia w nowym świetle. W ich przeszłości były różne doświadczenia - rozpaczy, depresji, buntu, poszukiwań, zatracania się w czymś co dawało ucieczkę, narkotyki... I nagle to wszystko przestaje być ważne, potrzebne. Zostało jednak dla nich wszystkich to co ich łączy - muzyka. Tyle, że teraz także i swoje występy starają się oddawać Bogu, traktując to jako formę świadectwa, służby, docierania do tych, których przecież dobrze rozumieją, bo sami niedawno byli tacy sami. Młodzi ludzie, często zagubieni, pełni pytań, buntu, zranień, które człowiek stara się zakrzyczeć, zagłuszyć choćby bólem fizycznym, ucieczką w używki...
To chyba najbardziej ciekawe - dotknąć tego czego ktoś doświadczył, opowiada o tym czasem może nieporadnie, brak mu słów, ale ileż w tym szczerości i właśnie wiary. Nie tylko rozum, nie tylko emocje, ale doświadczenie czegoś całym sobą. Rewolucji. Radykalnej zmiany. Przewartościowania. Zobaczenia swojego życia w nowym świetle. W ich przeszłości były różne doświadczenia - rozpaczy, depresji, buntu, poszukiwań, zatracania się w czymś co dawało ucieczkę, narkotyki... I nagle to wszystko przestaje być ważne, potrzebne. Zostało jednak dla nich wszystkich to co ich łączy - muzyka. Tyle, że teraz także i swoje występy starają się oddawać Bogu, traktując to jako formę świadectwa, służby, docierania do tych, których przecież dobrze rozumieją, bo sami niedawno byli tacy sami. Młodzi ludzie, często zagubieni, pełni pytań, buntu, zranień, które człowiek stara się zakrzyczeć, zagłuszyć choćby bólem fizycznym, ucieczką w używki...
Czytając wciąż myślałem o tych ludziach. O tym jak zmieniło się ich życie. A także o tych, którzy przeżywają podobne kryzysy, wątpliwości, poszukują wciąż nie mogąc znaleźć sobie miejsca i swojej drogi, niespokojni, biegną w różnych kierunkach, błądzą pragnąc szczęścia. I dobrze, że Ci, którzy przeszli różne rzeczy w swoim życiu, potrafią głośno powiedzieć swoje świadectwo - powiedzieć co nie daje prawdziwego szczęścia, że to nie może być jedyny sens życia, to jakaś pułapka, oszustwo, namiastka. I dobrze, że grają, że nie dają zgody na to by ciężką muzykę nazywać dziełem szatana, ale właśnie grając tak jak lubią wnoszą w to światło wiary. Stopy co prawda już z nami nie ma, pozostanie w pamięci, wspomnieniach, modlitwie, ale gra wraz z nimi dalej. Dla nas.
Dobra książka właśnie na ten czas. Bo właśnie poprzez świadectwa i wiarę możemy w dzisiejszym świecie domagającym się widzialnych znaków i dowodów, wciąż doświadczać tego, że On żyje. On, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Uważam, że większym radykalizmem jest walka ze soba samym niż rzucanie kamieniami na ulicy (Dziki)
Dla mnie radykalizm to jest kazanie na górze z Ewangelii św. Mateusza.To jest radykalizm, przy którym anarchizm jest konserwatyzmem (Budzy)
Książka jakże inna od pozostałych, czytałam wieki temu, ciekawe jak wyglądałaby jej treść, gdyby napisali ja teraz...
OdpowiedzUsuń