poniedziałek, 27 lutego 2012

Wstyd czyli Oscary, a kontrowersje

Nie, moi drodzy wcale nie zamierzam pisać o nagrodach (bo te były przewidywalne w tym roku wyjątkowo), ale o jednym z filmów nominowanych, które zdobywały inne nagrody a tu nawet na nominację liczyć nie mogły. Trochę ze względu na temat (wyobrażam sobie jak to raczej konserwatywne gremium wpatruje się z zachwytem w faceta, który bez żenady paraduje nago), ale też ze względu na estetykę tego filmu. Pamiętacie Głód - pierwszy film Steve'a McQueena, który opisywałem w notatniku? Ten nie ustępuje mu odważnymi zdjęciami, klimatem, ale i tym jak działa na ludzi. Seans,wobec którego trudno pozostać obojętnym, choć w kategoriach estetycznych wiele osób oba te filmy może odrzucić. Co jest przyjemnego w oglądaniu faceta umierającego? A co jest przyjemnego w oglądaniu seksoholika? Celebrowane sceny i zdjęcia, które nijak nie zmieniają biegu wydarzeń, akcja ma tu czasem drugorzędne znaczenie, a to co jest tu istotą to wejście w psychikę bohatera.
Brandon (ponownie w filmie tego reżysera kapitalny Michael Fassbender), atrakcyjny manager mieszkający w Nowym Jorku wydawałoby się jest normalnym, szczęśliwym facetem - lubiany, ma świetną pracę, mieszkanie... Ale jego życie prywatne to jedna wielka pustka, którą wypełnia nieustanną pogonią ze podnietami seksualnymi. Obojętnie czy to prostytutki, przygodne kontakty z barów, przesiadywanie przed komputerem nad pornografią, pisemkami... Czy daje mu to satysfakcję? Przecież wiemy, że nie - to rozładowanie, po którym natychmiast wraca pustka i pragnienie by wypełnić ją kolejnym rozładowaniem... Podejmowane próby by związać się z kimś na dłużej okazują się kompletnym fiaskiem. Czy nigdy tego nie umiał? Czy to jego uzależnienie sprawiło, że teraz nie potrafi zbliżyć się do kogoś z otwartością, wiedząc, że za chwilę nie będzie mógł uciec?
Przybycie jego siostry jeszcze bardziej wpłynie na jego niepokój i dyskomfort psychiczny. Brandon wolałby być nadal sam w swoim świecie, nie potrafi okazywać uczuć, ani też nie chce nikogo bliskiego mieć przy sobie. Czy dlatego, żeby jego uzależnienie nie wyszło na jaw, nie krzywdziło innych? Ich skomplikowana relacja i podejmowane przez nią próby zbliżenia się pokazują jak bardzo oboje są zagubieni w swoim życiu. Możemy jedynie domyślać się na ile wynika to z jakiegoś trudnego doświadczenia z przeszłości. Nic nie jest tu do końca dopowiedziane - przyczyny, analiza, konsekwencje... Zapomnijcie o takim prostym schemacie. Ale dzięki temu wiele pozostaje do naszych interpretacji.  
Fassbender kapitalnie zagrał powolne pogrążanie się w uzależnienie (nazwijmy to po imieniu). To co choć na chwilę mogło dać mu ukojenie, potem coraz bardziej mu ciąży. Gdy Brandon coraz bardziej jest przerażony tym co się z nim dzieje idzie w stronę destrukcji, dosłownego upodlenia siebie. Seks, który zwykle pokazywany jest jako coś atrakcyjnego, tu wcale taki ładny nie jest - to raczej nieokiełznana siła, która obiecuje nirwanę, a niewiele daje. Ciało bez relacji i uczuć to jedynie namiastka tego co by się chciało osiągnąć. Mieć tylu partnerek, przygód i być tak cholernie samotnym. Smutny to film.
Wstyd - czym jest i do czego doprowadzi - do zmiany, czy do głębszego skrycia się w skorupkę swego świata zakończenie filmu  też nie rozstrzyga. Można mieć jedynie nadzieję...
Nie chcę pisać zbyt wiele. Kto się skusi ten sam będzie mógł tego doświadczyć. Jak dla mnie film bardzo ciężki do oglądania, ale z drugiej fascynujący dramat. Wprost kipi w nim od emocji, choć przecież nie ma tu wiele akcji, no i jak to jest zagrane! Do tego ciekawe zdjęcia, wysmakowane niektóre sceny, muzyka. Jednym słowem seans ciekawy, poruszający, ale niełatwy.

Oczywiście ze względu na tematykę (nawet nie sceny, bo przecież to nie porno) to film tylko dla dorosłych. Poniżej zwiastun.
PS. Ponieważ zanim się obejrzałem na liczniku odwiedzin wybiło ponad 50 000 to czas na jakiś konkursik i niespodzianki dla Was. Szczegóły jutro. Na razie próbuję trochę uporządkować archiwum i wciąż zastanawiam się co jeszcze zmienić na blogu by był ciekawszy i bardziej przejrzysty. Wściekam się bo blogspot kasuje archiwalne obrazki, więc roboty sporo, a czasu mało. Ech, starczy marudzenia - czeka teatr telewizji :)

3 komentarze:

  1. czy aby na pewno "Wstyd" był nominowany do Oskara? pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. o cholera ale plama - tak mi się nałożyło rozdanie oscarów i wcześniejsze nagrody i nominacje (Złote Globy i BAFTA), że wszystko pomieszałem. Już biegnę poprawiać

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń