piątek, 24 lutego 2012

Wierna kopia albo Zapiski z Toskanii czyli miłość jak wino

Uffff wróciłem do domu :) Zmęczony, ale przede mną weekend więc może trochę odsapnę. Powrót wariacki - po raz pierwszy w życiu zostałem złapany na suszarkę i tylko mały cud sprawił, że miły policjant usłyszawszy gdzie pracuję darował mi 300 złotych mandatu i 6 punktów... Sam byłem zaskoczony... W domciu okazało się, że dzieci nieobecność przeżyły (przynajmniej na razie nie odkryłem śladów żadnej katastrofy), a na dodatek powrót do domu okrasiły mi wręczeniem dwóch paczek odebranych od listonosza. Kolejne 5 książek - chyba znowu będzie czas żeby podzielić się jakimś stosem... Ale to już jutro. A dziś na szybko zanim padnę jeszcze parę słów o filmie znanego reżysera irańskiego Abbasa Kiarostamiego, który znany jest pod dwoma tytułami - Wierna kopia, albo też Zapiski z Toskanii.
To bardzo kameralny melodramat, bliższy chyba teatralnym sztukom niż filmowi - po prostu dialog dwóch postaci, które prowadzą ze sobą zawiłą grę, pełną różnych podtekstów, wspomnień, wzajemnych oczekiwań, oskarżeń, pełną wzruszeń i wspomnień. Gdy ich poznajemy wydaje się, że się dopiero spotkali po raz pierwszy. Takie sprawiają wrażenie. Ona - Elle - Francuzka przychodzi na spotkanie gdzie on - angielski pisarz, James Miller promuje swoją książkę poświęconą wartości kopii w sztuce. Ona proponuje mu pokazanie kawałka Toskanii i razem zaczynają wędrówkę przez muzea, kościoły, place, restauracyjki. Ale nie spodziewajcie się tu plenerów, pięknych zdjęć itd.
W pewnym momencie gdy ktoś sugeruje, że wyglądają na małżeństwo, można się pogubić, bo nagle zmieniła się zupełnie ich relacja, a dialogi stały się dużo głębsze i osobiste. Zaczęli się odwoływać do przeszłości swego związku, rozmawiać czy ich małżeństwo ma przyszłość gdy żyją tak daleko od siebie.... Co jest prawdą, a co udawaniem? Subtelna opowieść o tym jak miłość widzą ludzie z bagażem życiowym na karku...
Dziwny i niełatwy film, warto go zobaczyć choćby ze względu na dobrą rolę Juliette Binoche.

3 komentarze:

  1. Toskania to mój klimat (wiem, że nie tylko mój, ale ukochany). Książki z toskańskim słońcem mają u mnie osobną półeczkę. W tym roku zamierzam sprawdzić, jak smakuje wino wśród cyprysów. Zatem dziękuję za wspomnienie o filmie, bo z tą muzą jestem na bakier i pewnie bym przegapiła.:)
    A swoją drogą mój mąż też kiedyś wybronił nas budżetówką. Czasem zdarzają się ludzie wśród chłopców-radarowców.

    OdpowiedzUsuń
  2. ach zupełnie ukmnął mi jeszcze jedne ciekawy szczegół w tym filmie, ale juz nie będę w samej notce chyba tego dopisywał - chodzi o wielojęzykowość - włoski, angielski, francuski - oboje rozmawiając płynnie przechodza z jednego języka na inny - ciekawe byłoby zanalizować jakie kwestie są wypowiadane w jakim języku... Jakie to może mieć znaczenie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń