wtorek, 1 lutego 2011

Cud, czyli jak człowiek radziecki radził sobie z niezrozumiałym

Kiedy tylko przeczytałem krótki opis od razu postanowiłem, że muszę to obejrzeć. Historia wydaje się trochę fantastyczna, momentami humorystyczna ale im dłużej oglądamy tym więcej pojawia się w nas refleksji na temat tego jak różnie mogą ludzie reagować na to co niezrozumiałe.
Rok 1956. Prosta dziewczyna z fabryki w swoje urodziny postanawia zrobić imprezę dla znajomych. Ponieważ jej wymarzony mężczyzna sie nie pojawia dla zabawy zaczyna tańczyć z ikoną św. Mikołaja. I zastyga w miejscu z ikoną w rękach - po prostu kamienieje (na wiele miesięcy).
I rozpoczyna się cała procesja postaci i cały katalog postaw wobec "cudu" - od poszukiwania wyjaśnień medycznych, przez ukrywanie i kłamstwa, poszukiwanie w tym znaków nadchodzącego końca świata. Przez malutką chatkę przewiną się pełnomocnik miasta ds. religijnych, pop - który najpierw wyśmieje to zdarzenie (w zamian za obietnicę utrzymania parafii), a potem gdy zobaczy tę dziewczynę ucieknie z miasta załamany swoim brakiem wiary, dziennikarz którego wydarzenie popchnie do zmiany życia czy nawet Nikita Chruszczow...  Ciekawy świat i ciekawa rzeczywistość kraju w którym przez tyle lat zaprzecza sie wszystkiemu czego nie da się objąć rozumem.  Z jednej strony strach i rozgrywki polityczne (bo idzie odwilż), a z drugiej prości ludzie, którzy pragną "cudów" bo upatrują w nich szansę na zmianę i jakąś nadzieję. Smaczku dodaje fakt, iż twórcy filmu powołują się na fakty, które rzeczywiście na terenie Związku Radzieckiego miały miejsce.
ps. Małe podsumowanie bloga - minął miesiąc i na razie udało mi się utrzymać tempo. Odwiedzin sporo jak na kilka tygodni, bo już ponad 600. Co prawda liczyłem na jakieś wskazówki - co zmieniać, jakieś rady i wiecej komentarzy ale powtarzam sobie, że nie można mieć wszystkiego od razu. Wszystkim zaglądającym, a szczególnie za komentarze bardzo dziękuję. Pomysł zamierzam kontynuować bo i dla mnie samego to spora frajda kiedy można trochę uporządkować myśli i wrażenia. Czasu nie zabiera to dużo, a ślad pozostaje.
W lutym wyjazd na ferie, ale mam nadzieję, że nawet jak pojawi się chwilowa przerwa to ją nadrobię - do przeczytania, obejrzenia lub posłuchania mam tyle rzeczy, że starczy na lata. No i nie tracę nadziei, że włączą się do prowadzenia kolejne osoby :) będzie ciekawiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz