czwartek, 10 lutego 2011

Metropia, czyli cudownie smutna kreska

Tym razem parę słów o filmie, który mnie zachwycił swoją plastycznością - tak tak to dzieło animowane. I niby wiem, że w tej chwili ta robota już jest raczej dla informatyków niż dla plastyków - nie kreślisz kreski na papierze tylko jedziesz myszką po ekranie to jednak nadal jest we mnie olbrzymi szacunek dla ludzi, których spokojnie bym nazwał artystami. Bo taki film to: potęga wyobraźni, potem mrówcza praca i ogromna dbałość o szczegóły jakichś ludzi - komputer może pomóc, ale wszystkiego nie zrobi. A dbałość jest niesamowita - tak jak zachwycałem się "Katedrą" Bagińskiego (przecież króciutką) tak teraz efekt osiągnięty w filmie długometrażowym jest równie urzekający. Tło jest czasem specjalnie komiksowe, uproszczone ale sceny zbliżeń na postacie, na twarze (choć prawie bez mimiki ale zabieg odhumanizowania jest zamierzony), na ruch ręki, dym z papierosa sprawiają, że trudno oprzeć sie wrażeniu, że to jeszcze film animowany. Prawie magiczne.
A sam film jest bardzo mroczny, katastroficzny, wiele scen jest specjalnie przedłużanych by pogłębić w nas uczucie jakiejś totalnej depresji i braku sił do życia bohaterów (wszystko oczywiście w szaro burych , smutnych kolorach). Bo też i film jest właśnie o tym - życie nie jest czymś spontanicznym, ale wszystkie nasze decyzje, myśli i zachowania są kontrolowane (nie zdradzę w jaki sposób). To futurystyczna wizja Europy w czasach, gdy kończą się światowe zapasy ropy naftowej, a władzę przejmują nie tyle rządy co firmy, które oplotły caly kontynent gigantyczna siecią metra, nadające specjalne programy telewizyjne i kuszące reklamami produktów, które potem wpływają na nasze życie. Ale to tylko otoczka - sama treść choć całkiem ciekawa jest dość banalną opowiastką o walce z systemem - to co robi wrażenie to przede wszystkim sposób w jaki ten świat i jego bohaterowie został pokazany. Ot, ciekawe urozmaicenie tego co oglądamy na codzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz