wtorek, 22 lutego 2011

Matka Teresa od kotów, czyli zbrodnia w zwyczajnej rodzinie


Przedziwny film. Zarówno ze względu na sposób opowiadania (cofamy się wciąż do tyłu) jak i na to co widzimy na ekranie. Zaczyna się od aresztowania dwóch młodych chłopaków (12 i 22 lat), zaraz potem dowiadujemy się, że zamordowali własną matkę, a potem reżyser zafundował nam różne fragmenty, które niby coś miały nam rozjaśnić, ale tak naprawdę nic wyjaśniają. Film przedziwny bo pozostawia z niedopowiedzeniem jakby sam reżyser nie mógł się zdecydować co chce nam powiedzieć. Czy problem tkwi w nieobecności ojca i jego totalnym zagubieniu po powrocie z misji w Afganistanie? Co się działo z atmosferą w domu, z relacjami pomiędzy dziećmi, a matką wciąz skupiona na pracy, na kotach i na najmłodszej córce? Czy problem tkwi w psychice starszego z braci, który wierzy, że ma jakieś ponadnaturalne moce (a młodszy z chłopaków snuje się za nim jak cień)?
Co z postacią kuzynki, która wprowadza się do domu i potem jest i obserwatorem tego co się dzieje w rodzinie (czemu tak negatywnie odbierana jest przez starszego Artura)? Kurcze, same pytania mam w głowie. Drażni ten film okrutnie - seria obrazów, ciekawych, ale kompletnie dla mnie nie łączących się w całość. Ani psychika żadnego z bohaterów, ani więzi i relacje między nimi nie są pokazane do końca - to jakby szkic z któego ktoś usunął 70% notatek. Jeżeli mieliśmy dostać obrazek zwyczajnej, przeciętnej rodziny to też nie do końca sie to udało - chyba tylko jedna jedyna scena pokazuje ich wszystkich razem i wyglądających na szczęśliwych - reszta to jakieś pourywane scenki; półsłówka; wydarzenia, które mogłyby mieć jakieś znaczenie, ale nie mają żadnego wyjaśnienia ani ciągu dalszego.
W sumie nawet nie odwrócona chronologia przeszkadza tu najbardziej, a raczej właśnie naładowanie zbyt wielu scen, które raczej zaciemniają niż przybliżają nas do prawdy. Artur - pełen buntu, agresji, przeskakujący na skrajne nastroje bez powodu na pewno jest tu pomysłodawcą i sprawcą zbrodni, ale wciąż nie wiemy dlaczego - choroba psychiczna może tu być tylko przypuszczeniem, ale wydaje sie ono zbyt proste. Fascynacja chłopaków grami i przemocą też jest chyba zbyt prostą odpowiedzią. A więc kto zawinił? Gdzie źródło zbrodni i to tak makabrycznej (a film oparty jest na faktach - chłopcy zamordowali matkę i schowali ciało do szafy)?
Reżyser czyli Paweł Sala, który dotąd zajmował się teatrem, zafundował nam ciekawe ale i drążniące dzieło, trudno je bowiem zaakceptować. Długo pozostanie we mnie przede wszystkim ten duszny klimat domu z wszechobecnymi kotami, które wydają się momentami ważniejsze niż ludzie tam mieszkający... A przesłanie? Ja go nie widzę, no chyba, że takie: nie tylko koty mają przesrane życie.
Pierwszy film polski, który tu opisuję i od razu kaliber ciężki...
trailer
możesz zobaczyć także: Funny games czyli przemoc w białych rękawiczkach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz