środa, 2 lutego 2011

Wojna Charliego Wilsona, czyli jak spieprzyliśmy ostatnią rozgrywkę

Średni film ale o jakich ciekawych sprawach opowiada! Charlie Wilson (zupełnie inna rola niż dotąd Toma Hanksa) to kongresmenem z Teksasu - postać autentyczna i prawdziwe są też jego zasługi w sprawach, które film opisuje. A w skrócie opowiada nam on o tym jak ten polityk o dość luźnym podejściu do moralności (myśli głównie o zabawie), zainteresował się inwazją Związku Radzieckiego na Afganistan i postanowił, że musi pomóc tym, którzy "jako jedyni strzelają do komunistów". Mamy więc początek lat 80-tych, ogromne siły rzucone przez Armię Czerwoną do Afganistanu, mizerne wsparcie CIA dla walki z najeźdźcą, wielki świat polityki i zbieg koliczności, który sprawił, że nasz bohater zainteresował się tą kwestią.
Dzięki niemu i dzięki wsparciu przyjaciół - bogatej antykomunistki  (słabiutka tutaj aktorsko, ale nadal z zabójczą figurą Julia Roberts) oraz byłego agenta operacyjnego CIA  (niezły Philip Seymour Hoffman), fundusze przeznaczone na tajne operacje (głównie na broń i szkolenia) z 5 mln dolarów zostały zwiększone w kilka lat do 1 mld dolarów. Sposób w jaki zdobywają poparcie kolejnych potrzebnych vip-ów jest dość specyficzny i to myślę, że jest sporą ciekawostką tego filmu. Można by to potraktować jako komedię i się z tego śmiać, ale historia jest prawdziwa więc nawet jeśli na potrzeby filmu różne rzeczy spłycono to jednak obraz rzeczywistości jest dość porażąjący. Oto w jaki sposób Ameryka prowadzi swoją politykę "zawsze stając po stronie dobra" - jeżeli się chce, można doprowadzić nawet do porozumienia politycznego i finansowego Izraela, Pakistanu, Arabii Saudyjskiej i Egiptu. Wszystko "dla sprawy" i dla "obrony demokracji", ale niewiele osób naprawdę zdaje sobie sprawę z tego na co idą ich pieniądze, w czym pomagają ich decyzje - wszystko to kwestia schematycznej walki dobra ze złem, "przysługi", polityki, układów i manipulacji. Dialogi to czysta komedia, szkoda, że dla tych którzy pamiętają o tym co się działo w Afganistanie i co się zadziało po wyjściu Sowietów już wcale to takie zabawne nie jest. Kongresmen Charlie Wilson bowiem po wyjściu wojsk radzieckich nie zdołał przekonać innych członków parlamentu aby przeznaczyli 1 mln dolarów na odbudowę Afganistanu - na budowę szkół czy szpitali. Bieda, frustracja, brak pomocy i nadziei - czy młodzi mieli prawo poczuć się opuszczeni i wykorzystani? Ci których wspierano wysyłając broń i szkoląc, za kilkanaście lat staną się dla USA pierwszym wrogiem i "zagrożeniem demokracji".
Można to oglądać jako biografię, można jako analizę sposobu prowadzenia polityki przez USA i mimo komediowej otoczki to film, który raczej skłania do zadumy. Zarówno kino rosyjskie jak i amerykańskie już parę razy dotknęło konfliktu w Afganistanie - raz mniej, raz bardziej jednostronnie. Dobrze, że odchodzi się od  triumfalizmu i od pokazywania swoich zasług czy ran, a coraz bardziej zastanawiamy się nad losem tych, których ta wojna dotknęła najbardziej (w pewien sposób niestety dotyka do dziś).
„To zdarzyło się naprawdę, te chwalebne czyny naprawdę zmieniły świat, ale spieprzyliśmy ostatnia rozgrywkę”. Charlie Wilson

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz