O drugiej książce Kuby Bączykowskiego pisałem nie tak dawno (zapraszam do spisu przeczytanych na górze) i długo nie odkładałem tego, by nadrobić zaległość z pierwszą. I nie wiem nawet czy nie uznaję jej za ciekawszą. Choć zakończenie było moim zdaniem ciut zbyt proste, to podobała mi się tajemnica i ta nieoczywistość zawarta w tej historii. Totalnie zagubiony bohater, popadający w jakąś dziwną paranoję, niepewność czytelnika czy jednak może rzeczywiście ktoś się na niego uwziął, sprawiają że tak lektura smakuje wybornie. W "Nie mogę ci powiedzieć" od początku można było domyślić się rozstrzygnięcia, nie wiedzieliśmy tylko dlaczego, a w "Stanie się coś złego" długo nie jesteśmy pewni niczego. I może dlatego tak bardzo mi się podobało?
Czy to bardziej kryminał czy thriller? Byłbym pewnie za tym drugim, bo choć zaczyna się od trupa i wciąż powraca pytanie: co tam się zadziało i czy ma to jakiś związek z głównym bohaterem, to potem raczej wkraczamy w zupełnie inny wątek. Podejrzenia, wątpliwości stają się częścią większej degrengolady w jaką wpada Paweł, sfrustrowany że nie idzie mu praca pisania przewodnika, że coraz trudniej mu zadowolić jego partnera Sebastiana. Tak długo byli ze sobą szczęśliwi, tyle ich łączy, tak świetnie się rozumieli, a teraz coraz częściej facet rzuca jakieś przykre uwagi, swoje zainteresowanie kieruje w zupełnie inną stronę, wydaje się obrażony nie wiadomo o co.
No właśnie - przecież nie ma powodu, cały czas myśli sobie Paweł. Przecież nie można się czepiać o jeden czy dwa kieliszki wina dla odstresowania prawda? On się tak stara, ale jak się denerwuje, czuje że alkohol mu pomaga, rozluźnia go... A że nic potem nie pamięta... Oj, wielkie rzeczy.
Domyślacie się już? Ano tak, bohater ewidentnie ma problem i załatwia wszystkie trudne sytuacje, myśli i emocje winem, które uwielbia. A im bardziej piętrzą się konsekwencje picia, tym bardziej uważa że wszyscy robią z igły widły i wybiera picie w samotności. Próby naprawiania sytuacji raczej nie prowadzą do niczego dobrego. Fochy, awantury, kac i drażliwość, czyli naprawdę niełatwo go na co dzień znosić. Trudno jednak zaprzeczyć, że wokół mężczyzny dzieją się jakieś dziwne rzeczy. Co jest więc jakąś jego paranoją, chorobliwą zazdrością, czy urojeniami związanymi z nadużywaniem alkoholu, a co jest manipulacją kogoś innego, kto próbuje wpędzić go w jeszcze większą dezorientację? Wydaje mu się czy nie? I czemu mają służyć retrospekcje? Czy w nich ukryta jest tajemnica? Czy tylko mi się wydawało, że Sebastian namawiał go do picia, więc sam zapoczątkował proces, który potem go tak przeraził?
Facet jest tak chaotyczny w swoim postępowaniu, brakuje mu kontroli i jakiejś refleksji, że trudno go polubić, ma się nim ochotę potrząsać, żeby się ogarnął. A mimo to z ciekawością śledzi się tą opowieść. I co z tego, że zakończenie mnie rozczarowało (wolałbym chyba brak domknięcia). Całość jak najbardziej na plus. Bączykowski w ciekawy sposób bawi się z czytelnikiem, budując opowieść trochę wyłamującą się ze schematu typowego kryminału/thrillera/komedii kryminalnej.
Serdecznie dziękuję za Twój wyjątkowy post – był zarówno wnikliwy, jak i inspirujący.
OdpowiedzUsuń