Za nami Halloween i tradycyjny już spór o to jak groźne/nieistotne może być świętowanie tego za Amerykanami. Tak się już jednak porobiło, że wokół nocy przed 1 listopada mamy wysyp różnych horrorów i wydarzeń z filmami opartymi na grozie. Postanowiłem sobie i ja zafundować taki seans, sięgając jednak nie za ocean tylko do Azji. I mocno "zryło mi banię".
Koreańczycy się nie certolą. Jakie tam ograniczenia wiekowe, jaka tam wrażliwość widza? To po prostu jazda bez trzymanki i hektolitry krwi wylewającej się co kilkanaście sekund z ekranu. Wilcze stado może i zapowiada się jako thriller sensacyjny, potem jednak już mamy totalną masakrę. Zaczynamy więc od czterdziestki więźniów, którzy mają być dostarczeni z Filipin do Korei w ramach ekstradycji, załadowanych na statek towarowy pod bardzo ścisłą ochroną. Czy da się jednak przewidzieć wszystko?
I bynajmniej nie chodzi o ucieczkę i bunt więźniów, choć i tego możecie się spodziewać. Twórcy zaplanowali lepszą niespodziankę - postacie trochę w stylu zombie, które są ileś razy silniejsze od człowieka, bardziej odporne na ból i pozbawione kompletnie jakichkolwiek emocji, może poza instynktem polowania. Ofiary eksperymentów medycznych, dzięki którym komórki się nie starzeją i trudniej je zniszczyć, są doskonałymi żołnierzami, ale przecież trudno je kontrolować. Tu już scenarzyści się nie przejmują jakimiś drobiazgami i zaczynają nam opowiadać bajki, w ramach których mamy uwierzyć, że część z tych "zombie" ukrywa się między nami, a jedynie część sprawia wrażenie bezmyślnych maszyn do zabijania.
Raczej nie przywiązujcie się do bohaterów, obojętnie dobrych czy złych, bo trup będzie się ścielił tak gęsto, że do końca filmu nie ostanie się prawie nikt. Czy w takim razie to już przesada, nuda, niesmak? Ano nawet nie. Oczywiście jeżeli ktoś nie lubi makabry, będzie go trochę odrzucało. Ale montaż, tempo, pomysłowość w kreowaniu kolejnych sposobów na uśmiercanie, sprawiają że to się ogląda...
Ja bez wielkiej przyjemności, bo za takim stylem nie przepadam, wciąż jednak z pewną ciekawością. I z zaskoczeniem, że u nas taki obraz chyba by nie zwiększył nikomu popularności, a tu proszę: nagrody, pochwały, kasa... To jednak inna kultura, inna wrażliwość.
PS Zakończenie oczywiście zwiastuje kontynuację, więc jeżeli Wam się spodoba...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz