sobota, 18 listopada 2023

Diabelska jazda, czyli spluwa i groźne miny nie uczynią tej roli wyjątkową

Nie mam pojęcia czemu Nicolas Cage ogranicza się od lat głównie do grania w filmach delikatnie mówiąc ze słabymi scenariuszami. I choćby nie wiem jak się starał to ich nie uratuje, nie sprawi, że staną się wyjątkowe. Na szczęście jednak tym razem nie ogranicza się do jednej miny, nawet sporo szarżuje, więc nie jest to tak złe jak inne produkcje z ostatnich lat z jego udziałem.

Prosty schemat - pewien kierowca jedzie do swojej żony, która rodzin w szpitali, ale gdy już wjeżdża tam na parking, do jego auta wsiada facet z bronią i każe jechać dalej. Nic nie tłumaczy, nie mówi o celu podróży, nie przejmuje się błaganiami kierowcy, nic nie robi sobie z telefonów od jego żony.


Mamy więc tajemnicę do rozwiązania i napięcie, bo przecież wiemy od początku, że kierowca nie będzie chciał jechać w nieskończoność, tylko będzie kombinował jak by tu się urwać albo przerwać tą okropną podróż, np. przez interwencję policji.

Cage robi przedziwne miny, sprawia wrażenie szalonego albo naćpanego, a jego czerwone włosy jeszcze bardziej nadają mu demonicznego wyglądu. Jako czarny charakter jest zarówno groźny, jak i groteskowy, nieprzewidywalny. Czy warto więc ryzykować narażając się na wściekłość faceta, który zdaje się nie przejmować konsekwencjami swoich czynów? 

Film dość krótki i niby nudy nie ma, prawdę mówiąc jednak nie ma tu też nic takiego co by sprawiało, że stanie się on ważny i wart zapamiętania. Finał dość groteskowy, mało realistyczny i chyba w pewien sposób przewidywalny (przynajmniej ja takiego twistu się właśnie spodziewałem). 
Średniak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz