poniedziałek, 2 września 2019

Czarnobyl, czyli co wyście zrobili

Gęba mi się cieszy przy najnowszych zdobyczach i odkryciach serialowych. "Na cały głos" raczej drażni, ale za to dwa inne są świetne. "Terror. Dzień hańby", który opowiada przede wszystkim ciekawą i mało znaną historię, a do tego "Owieczki Boże", tak pokręcone i pełne czarnego humoru, że dawno się przy niczym tak dobrze nie bawiłem.
Ale dziś o innym serialu. Dopiero teraz obejrzałem coś, czym zachwycają się wszyscy od kilku miesięcy. HBO odeszło trochę od tego z czym jest kojarzone, czyli krwi i seksu, a postawiło na realizm, odtworzenie bardzo dokładne tego co doprowadziło do wybuchu i tego jak wyglądały próby ratowania sytuacji.



Rzadko kiedy ogląda się seriale zachodnie, w których tak dobrze by oddano całą mentalność i prawdę o funkcjonowaniu w czasach i warunkach socjalizmu, bez przerysowań, śmieszności. A tu się to udało. I wywołuje dokładnie to co powinno wywoływać: ciarki na plecach, przerażenie i bezradność. Oby to już nigdy nie wróciło. Wiadomo, że podobne mechanizmy mogą i zadziać się i w naszej rzeczywistości - specjaliści rzadko kiedy dopuszczani są do głosu przez polityków, ale tamten system w wyjątkowy sposób premiował miernoty, które nie wychylały się z czymś co nie było po myśli przełożonych. A tu trzeba było mieć odwagę. Po pierwsze by powiedzieć o skutkach awarii (nie światu, bo na to się nie zdobyli, ale władzom), a po drugie uświadomić ile trzeba włożyć wysiłku, by je potem zminimalizować.

Odtworzenie w detalach samej katastrofy, tego co działo się z cywilami, pokazania całych miast... to naprawdę robi wrażenie. I w dodatku twórcy nie próbują rozgrywać z nami jakichś gierek, budując sztucznie napięcie - to co się wydarzyło jest wystarczająco wstrząsające. I potem już tylko zbieramy kolejne obrazy. Zabijane zwierzęta. Ludzie którzy wysyłani są by łopatami spychać z dachu radioaktywny grafit. Górnicy, którzy w koszmarnie trudnych warunkach przebijają tunel od spodu, by nie dopuścić do wycieku skażonej wody. Cała masa scen i obrazów trzymających za gardło. Nie tylko w tych pierwszych dniach, gdy jeszcze nie wiedziano o możliwym skażeniu i jego skali, ale i potem, gdy po prostu ktoś musiał to zrobić i nie można było inaczej jak własnymi rękoma. A w tym wszystkim aparatczycy w garniturkach, którzy decydowali o wszystkim. Nie tylko o blokadzie informacji, strefie ochronnej, ale i o tym, by za bardzo nie interesowano się dalszymi losami tych, którzy w Czarnobylu pojawili się choć na trochę. Kapitalnie opowiedziana historia nie tylko samej katastrofy, ale i cząstka prawdy o tamtym systemie.
Jared Harris i Stellan Skarsgård świetni, trochę słabiej wypada Emily Watson, można czepiać się drugiego planu, ale to naprawdę wyborny serial. I nawet trochę pompatyczną i mało prawdziwą końcówkę można im darować, bo wcześniej zafundowali nam seans, który porusza jak już dawno nic w telewizorze tego nie robiło.

2 komentarze:

  1. "Czarnobyl" póki co wciąż przede mną, ale będę chciała kiedyś obejrzeć, bo wiele osób chwali ten serial. Na bieżąco z kolei śledzę "Terror: Dzień Hańby" i bardzo mi się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Terrorze napisze na pewno, ale poczekam jak to się rozwinie. Cieszę się, że ten sezon jest zupełnie inną historią, bo tamta mi się już dłużyła

      Usuń