piątek, 23 września 2016

Wyśnione miejsca - Brenna Yovanoff, czyli napisy na ścianie

Od Czasu do czasu z ciekawości zaglądam na półki książkowe córki. Fakt, że część swoich kolekcji to efekt buszowania na moich półkach (King, Pratchett, Rowling), ale coraz więcej wybiera też sama, buszując po różnych blogach w poszukiwaniu recenzji. Warto poznawać jej gust, rozmawiać, bo wtedy łatwiej też robić prezenty, nie? Dziś właśnie oboje cieszyliśmy się z rozpakowywania pierwszego epikboxa, ale o tym to pewnie sama wkrótce napisze. A póki co z tego samego wydawnictwa coś starszego. Początkowe przebijanie się przez tę historię było dla mnie trudne, ale im dłużej próbowałem zrozumieć te rozedrgane emocjami słowa, tym bardziej byłem "kupiony". Standardowe myślenie o kniżkach z nurtu young adult, to masa schematów: jakieś tajemnicze sierocińce albo szkoły, wampiry, walki z mocami zła, utarczki między grupami szkolnymi, miłosne trójkąty. A tu niby jest dwójka młodych ludzi, coś między nimi jest, ale tak naprawdę (oprócz finału), ciekawsze jest to czemu się wzajemnie odpychają, czemu nie potrafią się otworzyć, niż to kiedy wreszcie się pocałują, czy tam jeszcze coś dalej. Jest mniej banalnie niż zwykle.

  
Waverly i Marschall. Wydawałoby się, że wszystko ich różni. I może dlatego on jedynie marzy, a ona nie zwraca na niego specjalnej uwagi. Przecież postrzegana jest jako prawie idealna: najlepsze oceny, zawsze chętna i aktywna, odnosząca sukcesy w sporcie, lubiana, na mająca czasu na głupoty, nieskazitelna i nieosiągalna dla takich jak on. A on to ktoś, kto dla wielu jest chodzącym dowodem na to jak można się stoczyć i nie szanować, olewający szkołę i tak naprawdę okazujący obojętność na wszystko. Ona to ideał. On to nikt. Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy jakie tak naprawdę uczucia i myśli siedzą w ich głowach, co sprawia, że są właśnie tacy, a nie inni. Kłopoty w domu, brak akceptacji w szkole, kompleksy, jakaś głupia kłótnia, hejt rzucony gdzieś na nasz temat, porzucenie przez chłopaka/dziewczynę, dla nastolatków są czymś co można porównań do trzęsienia ziemi, do końca świata. I jeżeli nie mają kogoś mądrego przy sobie, kto da im wsparcie, do kogo mają zaufanie, to będą setki razy zadręczać się czarnymi myślami, przekreślać sens swojego dalszego istnienia i szukać sposobu na zagłuszenie tych wszystkich głosów w głowie. To stąd samobójstwa, depresje, uzależnienia, czy głupie błędy. 

W tej powieści jest bardzo dużo bólu i samotności. Zostaną mi w głowie nie tylko myśli bohaterów, ich zmagania z samymi sobą, ale np. napisy w łazience na ścianie - krzyk, chwilami pełen wściekłości i bólu. Jak to jest, że dla innych mamy rady i widzimy rozwiązania, a dla siebie nie potrafimy tego samego zobaczyć, nie akceptujemy samych siebie?

Choć w szkole, wśród znajomych często wydaje się, że ktoś fajnie funkcjonuje, jest lubiany, ma przyjaciół, uśmiecha się, lubi robić różne rzeczy, okazuje się, że często to może być jedynie poza, gra, którą codziennie rozpoczynamy, bojąc się pokazać siebie takimi jakimi jesteśmy. Rodzice nie mają czasu lub mają ważniejsze problemy, przyjaźń jest bardzo często pozorna i polega jedynie na mówieniu sobie o miłych sprawach, a my czujemy, że nikt nas nie rozumie. I co gorsza, czujemy, że gdybyśmy odważyli się być sobą, przyznali się do swoich problemów, to ta słabość natychmiast by została wykorzystana. Jedni, jak Waverly udają szczęśliwych i zaangażowanych, inni znowu, jak Marschall przyjmują maskę obojętności i zepsucia, która ma odstraszać.

Jest i romans oczywiści. Ale jak wspominałem, dość niebanalny, bo tych dwoje na co dzień mija się dość obojętnie, ale dzięki pewnemu przypadkowi zaczynają się spotykać... we śnie. Tyle, że te nocne życie zaczyna być dla nich coraz ważniejsze, coraz bardziej realne. Wreszcie, choć przez chwilę, mogą być naprawdę sobą, być szczerzy, po prostu być lepsi. Zmieniają się oboje, bo wreszcie czują, że jest dla kogo, że nie muszą udawać.

Kolejne banalne romansidło z nastolatkami? Ano właśnie nie do końca. I nie tylko ze względu na ten troszkę magiczny wątek z „wyśnionymi” spotkaniami. Dominują tu zapiski myśli, uczuć i wątpliwości przeciętnego nastolatka, jego zagubienie, niepewność, strach przed byciem nieakceptowanym, przed odrzuceniem. I to było tu dla mnie najciekawsze. Nie do końca rozumieją to co przeżywają i uważają, że dorośli ich nie rozumieją. Choćby ze względu na to, by choć na chwilę zajrzeć do tego świata, przyjrzeć się temu co dzieje się w ich sercach i głowach, warto po tę książkę sięgnąć.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. chętnie bym pomógł, ale najpierw musiałbym uzyskać zgodę córki, bo to z jej kolekcji :)

      Usuń