Piotra Głuchowskiego polubiłem od razu przy "Umarli tańczą", pisałem również o jego kolejnej pozycji z tym samym bohaterem, czyli "Lód nad głową" (możecie znaleźć poprzez zakładkę przeczytane), nic więc dziwnego, że trzeci tom długo u mnie na stoliku nie czekał. Frajda ogromna, że coraz więcej powstaje u nas nie tylko dobrych kryminałów, ale i thrillerów sensacyjnych, mocno opartych w naszej rzeczywistości - wreszcie nie musimy oglądać się tylko na to co zagranicą. Obok Choćby Ciszewskiego i Miłoszewskiego, to kolejny pisarz, którego mam zamiar kompletować wszystko co napisze (aż do jakiejś kompletnej wpadki). Jeżeli tylko nie zetknęliście się z tym autorem - nadrabiajcie jak najprędzej! I macie na to szansę. Do jutra bowiem w ramach wakacyjnego konkursu (zakładka konkursy) jest do wygrania 5 książek, jutro po 12 losowanie i dorzucam kolejne do koszyka. Znajdziecie tam również właśnie "Trzeci zamach"! Wszystkie 3 pozycje tego autora można czytać oddzielnie, choć łączy je bohater i pewnie lepiej się trzymać chronologii.
Ostatnio pojawiła się na rynku inna pozycja, której współautorem był Piotr Głuchowski - "Imperator" o księdzu Rydzyku, pamiętajmy bowiem, że kryminały i sensacje to nie jedyne poletko w którym się pan Piotr swobodnie porusza. Mamy więc tym razem okazję zobaczyć jak potrafi fajnie połączyć rzeczywistość i fikcję, trudno bowiem w opisywanym w "Trzecim zamachu" katolickim imperium medialnym z Białołęki nie rozpoznać pierwowzoru. Niby oczywiście tu wszystkie postacie i ich działania są wytworem fantazji, ale to nie znaczy, że nie mogły one wyglądać podobnie w rzeczywistości. Dziennikarze i historycy, którzy grzebią w teczkach agentów i papierach służb wywiadowczych, pewnie jeszcze długo będą mieli niewyczerpane źródło inspiracji. Jak czyta się o takich sprawach w literaturze sensacyjnej, to człowiek nie bardzo chce wierzyć, ciarki przechodzą po plecach. A jednak. Tak też bywało...
Robert Pruski - dziennikarz poznany już w poprzednich tomach, wciąż z trudem wiąże koniec z końcem i ma trochę rozwalone życie prywatne. Krążąc miedzy Warszawą gdzie pracuje, Toruniem gdzie mieszka jego żona z synami, sam właściwie nie ma swojego kąta. Śpi w domu właściciela pisma dla którego pracuje, tam też jest cała redakcja, niby chwilowo nie wraca do picia, ale trudno jego tryb życia nazwać zdrowym. I oto spada mu jak z nieba zlecenie - dawno napisany tekst o jakiejś gwiazdce porno ma teraz wydać jako książkę. Ma to być podwójna biografia, wykorzystująca sensację wokół fotek wydrukowanych przez jeden z brukowców - w jednym z kurortów sfotografowano gwiazdkę w skąpym stroju pochyloną nad jedną z bardziej kontrowersyjnych osób w Polsce - ultrakonserwatywnym księdzem Drozdem. Praca nad książką pochłania naszego bohatera całkowicie, a żeby przyspieszyć upragniony finisz i czek z końcową wypłatą Robert angażuje do pomocy Maję (patrz poprzedni tom). Dla niej internet i zdobywanie informacji to pestka, a w dodatku pojawia się szansa, że to co na chwilę ich połączyło, teraz uda się wskrzesić.
Pisanie książki, poszukiwanie informacji, grzebanie w sieci i jeżdżenie do ludzi, którzy mogą coś wiedzieć - też mi akcja kryminalna powiecie. Przekonajcie się więc sami, że Głuchowski od początku wciąga nas poprzez podrzucanie różnych tropów w taką aferę, od której ciarki chodzą po plecach. Przeszłość kryje wiele tajemnic. Czasem uda się je ukryć, a czasem mogą wyjść na światło dzienne nawet po wielu latach. Albo jeszcze gorzej - mogą wpaść w ręce ludzi, którzy szantażem mogą zmusić nas do rzeczy, których jeszcze bardziej będziemy żałować.
Mamy więc przeszłość, tajemnicę i wielkie pieniądze, ludzi, którzy posuną się prawie do wszystkiego by różne rzeczy nie wyszły na jaw. Inni pewnie by odpuścili, ale Pruski taki już ma charakter, że jak wpadnie na jakiś trop, to nie popuści.
Świetne tempo, naprawdę ciekawy pomysł i dość realistycznie poprowadzona akcja. Napięcie rośnie, trzymamy kciuki i... Cholera, znowu trochę zawód na końcu. Mam wrażenie po raz kolejny, że Głuchowski świetnie potrafi budować nastrój, ale potem w finale trochę go ponosi i zbytnio przyspiesza, tak jakby bojąc się, że czytelnik nie wytrzyma kolejnych 100 stron. I robi się trochę mało realistycznie, po prostu sztucznie.
A może to tylko moje wrażenie, spowodowane głównie niedosytem. Jak to? Już koniec? A chciałoby się ciągnąć dalej... Głuchowski uzależnia.
Porównując wszystkie trzy książki, nadal najwyżej stawiam pierwszą. Ale pozostałe to i tak poziom sporo ponad przeciętną na naszym rynku wydawniczym. Ktoś pewnie mógłby szukać i wskazywać inspiracje choćby z Millenium, ale mimo pewnych podobieństw, na szczęście dostajemy książkę dobrze napisaną, z ciekawym bohaterem i z realiami, które tak świetnie znamy. No i wartość dodana - mamy możliwość bliżej przyjrzeć się pracy warsztatowej przy pisaniu biografii, reportażu... Komputer, research, litry kawy i po miesiącu jest produkt :)
Mam nieprzeczytane dwa pierwsze tomy. Dużo dobrego słyszałam o tym autorze, sam autor jest przesympatycznym facetem, a jakoś jeszcze nie zabrałam się za lekturę. Ł-
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam "Trzeci zamach". Zgadzam się z wszystkim co napisałeś o tej książce i jej autorze. Nie znam niestety pierwszej części "przygód" Roberta Pruskiego, ale widzę, że koniecznie muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie, bo pierwsza chyba najlepsza, najfajniejszy klimat, druga znowu była z zawrotnym tempem akcji. Tu może nie ma fajerwerków ale w napięciu trzyma
Usuń