Gdy trafię na jakiegoś autora, czy bohatera, który mi przypasuje, z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem sięgam po kolejne tytuły. Czy będzie równie dobrze jak poprzednio, czy nie będzie zbyt podobnie, czy autor się nie "wyprztykał" z pomysłów - to pytania, które często wracają przy sięganiu po kolejne pozycje, ale na szczęście gdy przy pierwszej pozycji coś mi się spodobało, rzadko jest tak, by zupełnie "nie chwyciło". Osoby często zaglądające na mojego bloga, lub przeglądające listę przeczytanych książek, pewnie nie raz się dziwiły, że obok "poważnej" literatury, całkiem sporo tam rzeczy lżejszych, popularnych czytadeł. Ale tak to właśnie u mnie jest - często mam ochotę właśnie na tego typu rzeczy, a kryminały i thrillery sensacyjne wręcz uwielbiam. Czytając po kilka tytułów na raz, z różnych gatunków, nie raz łapałem się na tym, że zarywam noc nie mogąc się oderwać od czegoś trzymającego w napięciu. Wiadomo, że warto robić sobie przerwy, bo nawet takie gatunki mogą się trochę znudzić gdy czytamy tylko to. Wakacje jednak ewidentnie sprzyjają kryminałom i sensacjom :) Przynajmniej w moim przypadku.
Uzbierało mi się kilka takich przeczytanych propozycji, spodziewajcie się więc w tym tygodniu maratonu kryminalno-sensacyjnego. No, może przeplotę to jakimiś notkami filmowymi, bo te jak zwykle mnożą mi się wyjątkowo.
O pierwszej książce ZeLenaya wydanej przez ZNAK już pisałem jakiś czas temu. Jak to często bywa, za pierwszym sukcesem, idą kolejne pozycje z tym samym bohaterem. I przyznam, że lubię takie rozwiązania. Mogę lepiej poznać postacie, polubić je, robi się ciekawsze tło, a nie tylko jedna konkretna sprawa do rozwiązania. Problemem może być jedynie (jak w serialach) poczucie, że po skończeniu danego tytułu natychmiast chciałoby się czytać dalej.
Uzbierało mi się kilka takich przeczytanych propozycji, spodziewajcie się więc w tym tygodniu maratonu kryminalno-sensacyjnego. No, może przeplotę to jakimiś notkami filmowymi, bo te jak zwykle mnożą mi się wyjątkowo.
O pierwszej książce ZeLenaya wydanej przez ZNAK już pisałem jakiś czas temu. Jak to często bywa, za pierwszym sukcesem, idą kolejne pozycje z tym samym bohaterem. I przyznam, że lubię takie rozwiązania. Mogę lepiej poznać postacie, polubić je, robi się ciekawsze tło, a nie tylko jedna konkretna sprawa do rozwiązania. Problemem może być jedynie (jak w serialach) poczucie, że po skończeniu danego tytułu natychmiast chciałoby się czytać dalej.
Tym razem poznany w pierwszym tomie oficer Wydziału Operacji Specjalnych CIA Frank Shepard idzie na urlop. Niekoniecznie zaplanowany, niekoniecznie upragniony, ale czego nie robi się dla rodziny, która wreszcie chciałaby widzieć częściej go w domu, mając poczucie, że nic mu nie zagraża. Pragnąc by odpoczął, wrócił do formy po postrzale, żona wysyła Franka na Kretę. Ten jednak kiepsko odnajduje się w roli amerykańskiego turysty, który leniwie ma leżeć na plaży, zwiedzać i wieczorami bawić w barach. Gdy więc szefostwo nieformalnie prosi go o pomoc w sprawdzeniu pewnych informacji, natychmiast łapię tę fuchę i z werwą wkracza do akcji, nie przejmując się specjalnie miejscową policją. Afera, którą ma rozwikłać ma wymiar międzynarodowy, a zupełnym przypadkiem, przez chwilę tropy otarły się właśnie o wyspę, na której wypoczywał. Razem ze współpracownikami podejmują ślad, a odkrywając kolejne szczegóły, stawiają na baczność służby wielu państw. Frank ma na głowie podwójny problem - nie tylko śledztwo, ale i konieczność ukrywania przed żoną faktu, że wcale nie wypoczywa...
W pierwszy tomie mieliśmy terrorystów islamskich i wielkie pieniądze, tym razem ZeLenay całkiem zgrabnie kreśli intrygę angażującą różne interesy i służby - od Amerykanów i współpracujących z nimi agentów innych krajów NATO, przez Rosjan, którzy wcale nie mają ochoty pomagać im w rozwiązaniu sprawy, aż po islamskie organizacje terrorystyczne, którzy szukają sposobu na to by pokazać swoją siłę i przypomnieć niewiernym o świętej wojnie. Ich celem ma być Watykan, a sposobem na to by świat o nich usłyszał - bomba atomowa. Tyle, że tym razem są oni jedynie narzędziem, bo zarówno bomba, jak i sam pomysł i organizacja zamachu pochodzą z zupełnie innego źródła. Jakie to państwo rządzone przez Najwybitniejszego Przywódcę ZeLenay przedstawił jako inspiratora - domyślcie się sami.
Powieść trzyma w napięciu i mimo, że w rozwoju akcji ewidentnie pomagają zbiegi okoliczności, nie sprawia wrażenia banalnego "zabili go i uciekł". Powiedzmy, że ekipie Sheparda trochę pomaga szczęście, ale tak to już bywa - nie wszystko da się rozpracować dzięki analizie danych, podsłuchom itd. Dzięki takim rozwiązaniom mam wrażenie, że pojawia się trochę więcej realizmu - gra wywiadów to często przewidywanie ruchów przeciwnika, plany awaryjne, prowokacje i mylenie przeciwnika. W takich sytuacjach żadne komputer nie zastąpi żywego człowieka.
Nie będę Wam więcej pisał. Świetne czytadło, akcja równie szybka jak w części pierwszej, ale mam wrażenie że więcej humoru co jak dla mnie tym razem wypadło na plus. Ten autor ma tendencję aby wprowadzać do powieści elementy dotyczące historii sztuki (co nie wszystkich musi pasjonować) i wątki polskie (co akurat większość z nas lubi). W końcu sam z wykształcenia jest ekspertem w tej właśnie dziedzinie i z pochodzenia Polakiem (ZeLenay to pseudonim).
Jeżeli lubicie thrillery sensacyjno-szpiegowskie, czy polityczne z naciskiem na akcję, będziecie usatysfakcjonowani.
wiele pomysłów postaram sie wykorzystać dziękuje :)
OdpowiedzUsuń