Nie dajcie się zwieść jakimś próbom wmówienia sobie, że to będzie komedia. Niech Was motyw głowy noszonej przez jedną z głównych postaci (a w środku Michael
Fassbender) nie zmyli. Chwilami może jest i zabawnie, ale raczej z powodu pewnego absurdu, doświadczania konfrontacji różnych światów. Postrzegam go raczej jako dość gorzki i do przemyślenia, a nie zabawną komedię.
Młody chłopak, zwyczajny gość, który marzy o tym by być kimś nadzwyczajnym, spotyka na swojej drodze przedziwny zespół Soronprfbs, którego charyzmatyczny lider Frank non stop chodzi w wielkiej masce na głowie. Dołącza do nich by zastąpić klawiszowca, cały czas kombinując jak by tu przekuć to doświadczenie na moment wielkiej sławy. I tyle w skrócie fabuły - reszta to niesamowita muzyka, świetny klimat, dziwaczne sceny i dialogi, bo warto dodać, że każdy z dotychczasowych członków zespołu to osobowość trochę pokręcona. I tak naprawdę Jon, który dotąd miał nudną pracę, mieszkanie z rodzicami i jedynie swoje marzenia, cholernie im zazdrości, chciałby być jak oni. Bo bez tego wariactwa jakie w sobie noszą, przecież nie stworzyliby żadnej ciekawej muzyki...
Niech żyją niedostosowani społecznie i ci co kombinują pod prąd, bez nich zewsząd otaczałby nas jedynie nuda i wszechogarniający konsumpcjonizm.
To film pełen lęków, nadziei i szaleństwa. A muzyka jest wentylem bezpieczeństwa, który pozwala zachowywać równowagę...
Pokręcone, ale cholernie ciekawe.
A kogo zainteresuje ta historia, zachęcam do pogrzebania w sieci - choćby by sprawdzić na ile inspiracją dla filmu był Frank Sidebottom.
Ciekawi mnie ten film, oj ciekawi. Teraz nawet jeszcze bardziej. :)
OdpowiedzUsuńStrasznie chcę zobaczyć ten film, chociażby i dla samego Michaela Fassbendera, za którym przepadam :)
OdpowiedzUsuń