wtorek, 10 grudnia 2013

Królowie lata, czyli alergia na starych

Film, który miał być przebojem lata, ja w końcu oglądam jesienią, ale ogląda się go równie przyjemnie, więc spokojnie - może i nawet na zimę się sprawdzi. To przebój z festiwalu Sundance, więc powinniście wiedzieć czego się spodziewać - to nie będzie komedia typu Kac Vegas z dowcipami poniżej pasa, a raczej opowieść o dziwakach, kompleksach i o tym, że choć życie jest do dupy, to można w nim odnaleźć całkiem sporo fajnych chwil :) Do tego sprowadza się wiele niezależnych filmów z Sundance. Pokręcone, ale przez to zabawne i inteligentne fabuły mają w sobie dużo uroku i prawdy o życiu. Bo w końcu nie każdy jest przystojnym milionerem, albo bogatą modelką, ale każdy (albo prawie każdy) był zakompleksionym nastolatkiem, który ma dość całego swojego otoczenia...


Trzech dorastających chłopaków postanawia zwiać z domu i zaszyć się w dziczy (oj przyglądając się rodzicom głównych bohaterów trudno się im dziwić). To będzie ich "odkrywanie dorosłości" - wreszcie decydują sami o sobie, nikt ich nie poucza, nie ocenia i mogą robić wszystko co im przyjdzie do głowy... Jak się okaże, taka decyzja niesie za sobą nie tylko luz, ale i pewne wyzwania.
Przyjaźń, pierwsza miłość, uczenie się odpowiedzialności - podane w lekki sposób, bez zadęcia i tragizowania , ale też bez trywializowania. 
Naturalnie zagrane i opowiedziane. I bynajmniej nie tylko dla nastolatków. To raczej film dla tego "dużego dziecka" w nas samych, abyśmy mogli trochę się pośmiać, powspominać, ale może również lepiej zrozumieć kolejne pokolenia, które przeżywają to samo co my kiedyś. Co prawda (podobnie jak i my kiedyś o sobie i swoich staruszkach) myślą, że są w swoich odczuciach szalenie oryginalni, a ich starzy strasznie zacofani i żenujący, ale taki to już wiek i takie ich prawo do przeżywania wchodzenia w świat na własny sposób. Bo świat jak by nie był pięknie podany na tacy, kolejnemu pokoleniu i tak wydaje się nieprzyjazny, wredny i do dupy.

Choćby dla kilku scen i kapitalnego kosmity Biaggio - zobaczyć warto. Naprawdę sympatyczne!
Vogt-Roberts (również dzięki scenariuszowi Chrisa Galletty zrobił może nie coś super oryginalnego, ale na pewno świeżego. No i ta muza, idealnie wpasowująca się w ten dziwny, niespieszny klimacik filmu.


2 komentarze:

  1. Mam od tak dawna ochotę na ten film!

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam na tegorocznej Nocy Kina. Naprawdę dobry film :)
    Osobiście nie nazwałabym tego typową komedią, jednak ma w sobie coś co zachwyca. I chwyta za serce.

    OdpowiedzUsuń