Dziś na koncert Antoniny Krzysztoń i tak jakoś mi się skojarzyło z filmem o innej artystce, która znana była z tego, że występuje boso i z gitarą :) Chodzi o Violetę Parra - słynną pieśniarkę chilijską.
Choć w ich twórczości i życiu prywatnym pewnie trochę inne rzeczy są/były na pierwszym miejscu, to jednak pewna wrażliwość, odstawanie trochę od otoczenia myślę że są podobne.
Film Adresa Wooda to przedziwna (i trochę przez to męcząca) opowieść o życiu artystki. Poetyckie, symboliczne sceny mieszają się z autentycznymi wydarzeniami, a w tych drugich chronologia jest tak przemieszana, że czasem łatwo się w nich pogubić. Nie jest to więc biografia, ale raczej próba nakreślenia osobowości artystki od strony jej serca. Jej rozterki, nadzieje, smutki i radości miały decydujący wpływ nie tylko na na jej osobowość, ale i na twórczość. Trochę zamknięta w sobie, na scenie jakby dostawała skrzydeł, znikała jej niepewność i pełnym głosem, odważnie śpiewała o tym co dla niej ważne, szybko nawiązując kontakt ze słuchaczami.
Jej poszukiwania korzeni i ducha w muzyce tradycyjnej, w folku, były spójne z tym o czym chciała śpiewać - jej przekonania lewicowe nie były w smak wielu bogatym, ale ludzie, którzy podobnie jak ona biedy doświadczyli, traktowali ją jako swój głos. Choć występowała także w Polsce, chyba bardziej znana była w krajach zachodnich - nie tylko jako bard, ale artystka wszechstronna (nigdy się nie uczyła malarstwa, ale jej prymitywne, proste obrazy zyskały duże zainteresowanie).
Trochę zagubiona w życiu prywatnym, zawsze szukająca wolności i przestrzeni, niewiele miała chwil prawdziwego szczęścia, pasja czasem stawała się ważniejsza niż rodzina. To pragnienie napędzające ją bez przerwy, jednocześnie powoli niszczyło ją od środka.
Seans dość ciężki, przytłaczający, ale na pewno ciekawa postać i świetna rola Franciski Gavilán.
Choć w ich twórczości i życiu prywatnym pewnie trochę inne rzeczy są/były na pierwszym miejscu, to jednak pewna wrażliwość, odstawanie trochę od otoczenia myślę że są podobne.
Film Adresa Wooda to przedziwna (i trochę przez to męcząca) opowieść o życiu artystki. Poetyckie, symboliczne sceny mieszają się z autentycznymi wydarzeniami, a w tych drugich chronologia jest tak przemieszana, że czasem łatwo się w nich pogubić. Nie jest to więc biografia, ale raczej próba nakreślenia osobowości artystki od strony jej serca. Jej rozterki, nadzieje, smutki i radości miały decydujący wpływ nie tylko na na jej osobowość, ale i na twórczość. Trochę zamknięta w sobie, na scenie jakby dostawała skrzydeł, znikała jej niepewność i pełnym głosem, odważnie śpiewała o tym co dla niej ważne, szybko nawiązując kontakt ze słuchaczami.
Jej poszukiwania korzeni i ducha w muzyce tradycyjnej, w folku, były spójne z tym o czym chciała śpiewać - jej przekonania lewicowe nie były w smak wielu bogatym, ale ludzie, którzy podobnie jak ona biedy doświadczyli, traktowali ją jako swój głos. Choć występowała także w Polsce, chyba bardziej znana była w krajach zachodnich - nie tylko jako bard, ale artystka wszechstronna (nigdy się nie uczyła malarstwa, ale jej prymitywne, proste obrazy zyskały duże zainteresowanie).
Trochę zagubiona w życiu prywatnym, zawsze szukająca wolności i przestrzeni, niewiele miała chwil prawdziwego szczęścia, pasja czasem stawała się ważniejsza niż rodzina. To pragnienie napędzające ją bez przerwy, jednocześnie powoli niszczyło ją od środka.
Seans dość ciężki, przytłaczający, ale na pewno ciekawa postać i świetna rola Franciski Gavilán.
szkoda, że usunęłaś komentarz - a propos tego o czym wspominasz w filmie nawet jest długa scena z Warszawy. To był jakiś festiwal studencki?
OdpowiedzUsuń