Chyba dopiero po raz drugi gości u mnie na blogu Aki Kaurismäki.Co prawda lata temu oglądałem Leningrad Cowboys, ale to dawno i mało pamiętam, więc czuję, że chętnie bym kiedyś zrobił sobie maraton z filmami tego reżysera. Jakoś podpasywał mi ten klimat - wolniejsze tempo, zwykli ludzie, którym specjalnie los nie sprzyja, ale którzy znoszą to z pogodą ducha. Jakieś ciepło w tym jest. Nawet jeżeli trochę naiwne to sympatyczne.
Moje pierwsze skojarzenia z tym filmem - hurra będzie coś szpiegowskiego, albo sensacja! A tu zdziwienie. W zależności od nastawienia można odejść więc zdegustowanym, albo po prostu wejść w ten klimat i tą historię.
W roli głównej starszy mężczyzna, który dorabia sobie na życie jako pucybut (oj nie ma lekkiego losu), jego wyjątkowo opiekuńcza i cierpliwa żona, ich sąsiedzi oraz pewien chłopiec z Gabonu, który uciekł policji z portu gdzie przechwycono nielegalny transport z ukrytymi imigrantami. W rolach drugoplanowych cała gama mniej lub barwnych postaci zapełniających portowe knajpki, małe bistra, imigranci zapełniający różne obozy i więzienia, kapela rockowa (fascynująca - choćby dla ich koncertu warto to zobaczyć - Little Bob Story) oraz pewien komisarz policji, który balansuje między poleceniami swych przełożonych, a tym co dyktuje mu sumienie.
Akcja jest poprowadzona tak, że co i rusz pojawiają się nam pomysły na to jakby tu ją skomplikować, zagmatwać, zaostrzyć konflikt, a tu nic z tego. W miarę prosto jak po sznurku, proste emocje, odruchy, wartości i o dziwo to właśnie jest miłe i zaskakujące. No jak to tak? Bez tragedii? Bez dramatu? Nawet bez specjalnego happy endu? Ano tak. Zwyczajne życie. Zwyczajne problemy. Zwyczajni ludzie, którzy nie dostaną się na łamy gazet, nie staną się sławni przez to co zrobili. Tak czuli, że postąpić trzeba i koniec.
Bajka? Może i tak. Ale nie przesłodzona - to raczej magia takich ulotnych chwil gdy troszkę nostalgicznie możesz zatrzymać się w biegu i zadumać przy kawie i czymś słodkim nad znaczeniem prostych gestów i słów, nad radością jakie mogą sprawić, nad wdzięcznością jaką czujesz.
Świat może być dobry. Gdy zamiast załamywać ręce, narzekać i się poddawać, zaczniemy do tego co możemy zrobić sami.Z tego może zrodzić się między ludźmi prawdziwa solidarność.
Film w miarę nowy, ale ma uroczy klimat obrazów sprzed kilkudziesięciu lat.
raczej film nie dla mnie ;P
OdpowiedzUsuńHej:)Spodobał mi się Twój pomysł z książkami, które są czytane i "podawane dalej". Ale choć byłam zapisana i po chłopaku, który miał przeczytać i wysłać do mnie książkę, do tej chwili( czyli czekania ponad cztery miesiące-książki dalej nie mam, choć podawałam adres i wydawało mi się, że książka lada chwila będzie. Jak to wygląda w praktyce z tymi książkami przekazywanymi dalej?
OdpowiedzUsuńano wszystko zależy od sumienności ludzi, którzy w tym uczestniczą. Jak widzisz niektóre tytuły krążą bez trudu i nawet jeden do mnie już zdążył wrócić, ale niektóre trochę utknęły i przy moich pytaniach albo odpowiedzi brak, albo są obietnice "już, już". Przypomnisz o jaki tytuł chodzi?
UsuńGrażyna Jagielska-Miłość z kamienia. Goniąc marzenia.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń