Kolejny klasyk. Tym razem udało się w tv upolować po raz kolejny dzieło Mathieu Kassovitza zainspirowane autentycznymi zamieszkami na paryskich przedmieściach. Rosnące rozwarstwienie społeczeństwa, rozbudowujące się na peryferiach "gorsze" dzielnice i blokowiska, zamieszkane głównie przez bezrobotnych, imigrantów; ukryte ale wciąż istniejące uprzedzenia rasistowskie, doprowadziły do wybuchu. Takich bomb z tlącym się zapalnikiem pewnie na całym świecie jest sporo. I o ile starsze pokolenia jakoś starają się przyjmować to co im los dał i próbując wiązać koniec z końcem, bardzo często ich dzieci, nie widząc dla siebie przyszłości po prostu wychodzą na ulicę. Dla nich to właśnie podwórka i ulice są domem, z którego znienawidzona policja próbuje ich przeganiać. Nuda, pogaduchy, picie i drobne przekręty - oto co wypełnia ich życie. Mało który ma marzenia i nadzieję na to by się wyrwać ze swego otoczenie. Właśnie o takich młodych chłopakach opowiada ten film. Trzech przyjaciół: Said, Vinz i Hubert. Różne kultury, ale przecież jedno osiedle, wychowali się razem: Arab, Żyd i syn imigrantów z Afryki. Choć czasem się spierają, jeden drugiemu służy oparciem.
Gdzieś w tle cały czas mamy napięcie - zamieszki po brutalnym pobiciu przez policję ich kolegi, nienawiść do władz, agresję, ale tych trzech chłopaków tym razem nie angażuje się w spiralę rozrób. Postanowili wybrać się do centrum Paryża by odebrać kasę od jednego ze znajomych, z którymi robili lewe interesy. Cały dzień szwendania się po mieście i niby nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale tym razem jednak zmieni to ich życie o 180 stopni.
Ciekawe jest to uchwycenie spirali przemocy i nienawiści z obu stron (bo ulegali temu nie tylko młodzi, ale i policjanci, którzy ewidentnie nadużywali swej siły przy akcji "porządkowej"). Plotka, pragnienie zemsty, jakieś namawianie się przeciw policji, chęć popisania się przed kolegami i już lecą kamienie, benzyna, albo dochodzi do strzelaniny. Z drugiej strony komuś z mniejszości etnicznych wystarczyło wyjść z domu na ulicę, a już mogłeś zostać uznany za groźnego dla otoczenia chuligana, do którego można strzelać (by odegrać się za rannego kolegę). Koszmar.
No i tych trzech luzerów - trawka, alkohol, kombinacje i życie z dnia na dzień. Rozróba i ucieczki przed policją mogą być ich zdaniem nawet fajne, bo stanowią jakąś odmianę. Chyba jedynie Hubert miał jakieś ambicje, ale podczas zamieszek, sami młodzi spalili salę treningową na której trenował. Bezmyślna destrukcja by wyrazić protest. A potem narzekanie, że nic nie ma, że władza nie odbudowuje...
Czarno biały obraz podkreśla jeszcze bardziej surowy klimat filmu i różnicę pomiędzy blokowiskiem, w jakim żyją i bogatymi dzielnicami, gdzie nikomu nic nie brakuje, a mieszkańcy najchętniej odgrodzili by się od tych biednych jakimś wysokim murem. Odrobina szaleństwa w wyprawie chłopaków i trochę pokręcone dialogi mogą wydawać się zabawne, pokazują ich normalność i tym bardziej finał filmu daje po głowie niczym obuchem. Kto wtedy jeszcze myśli o nich w kategoriach: margines i bandyterka?
Specyficzne kino i pewnie nie każdemu podejdzie. Ale warto!
Opowieść o społeczeństwie które upada i w locie powtarza sobie: jeszcze jest dobrze, jeszcze jest dobrze. A przecież nie chodzi o to jak lecisz, tylko jak upadniesz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz