piątek, 19 lipca 2013

Prowadź swój pług przez kości umarłych - Olga Tokarczuk, czyli Blake, ludzie, zwierzęta i Gniew

Zanim przejdziecie do notki, zapraszam was jeszcze do przeczytania kilku słów na temat Historii rodzinnych - ciekawego dokumentu - tekst pojawił się na miejscu konkursu, więc nie chcę by gdzieś umknął uwadze. I zapraszam do konkursów (odpowiednia zakładka). 
A dziś... Druga w ostatnich dniach notka z odchyłem ku ekologii i świata przyrody. Jak zastanawiałem się nad tym co popkultura robi z takim świętym jak Franciszek, tak i tu można snuć rozważania nad tym czy są granice w umiłowaniu zwierząt i roślinek (tzn. czy można je kochać bardziej niż ludzi)... Kryminał ekologiczny, jak go sobie nazwałem dla własnych potrzeb i książką o najbardziej pokręconym tytule z ostatnio czytanych - oto książka Tokarczuk. 

Tak naprawdę tę powieść tworzy, w odróżnieniu od innych kryminałów nawet nie sama tajemnica, jakaś zagadka, choć przecież morderstw jest nawet kilka, ale postać głównej bohaterki i jej sposób widzenia świata. Janina Duszejko - kiedyś inżynier budujący mosty, a obecnie mieszkająca na odludziu w Kotlinie Kłodzkiej i doglądająca domy letników kobieta jest narratorem całej historii, ale nawet gdyby tak nie było i tak przykuwała by chyba całą uwagę.
Starsza Pani (a może po prostu trochę zdziwaczała, bo przecież staruszką nie jest, choć wciąż się skarży na dolegliwości) osiadła na odludziu by znaleźć spokój, ciszę, kontakt z przyrodą, którą kocha bez reszty. Można by rzec, że kocha zwierzęta miłością pierwszą i jedyną, a już na pewno na jej pozytywne uczucia nie zasługuje nikt, kto zwierząt nie lubi. Oto i oś akcji książki - gdy w okolicy zdarzają się niewyjaśnione dziwne przypadki morderstw, Janina ogłasza całemu światu swoją teorię - to zemsta zwierząt, za to, że ofiary wcześniej były myśliwymi, kłusownikami i gnębicielami jej ukochanych czworonogów. A może powinienem napisać Zwierząt, albo Istot - bo tak właśnie one w powieści są nazywane? Oczywiście pani Janinie mimo kilku zaprzyjaźnionych z nią osób w okolicy, trudno znaleźć zrozumienie dla swoich teorii, wszyscy biorą ją za dziwaczkę lub po prostu wariatkę.   
Gdyby ta jej dziwność kończyła się tylko na miłości do zwierząt - niestety jej charakter czy inne hobby np. stawianie horoskopów i przekonywanie wszystkich o tym jak różne wydarzenia spowodowane są wpływem planet, drażnią nie tylko inne postacie w książce, ale i czytelników (no dobra, może tylko mnie)... Duszejko żyje samotnie, choć przyjmuje pod swój dom kilka osób, które polubiła, wciąż tkwi w niej dziwna niechęć do tego by otworzyć się na drugą osobę do końca, by zaufać. Są chwilowym towarzyszem, wytchnieniem, ale ona ma świadomość i głębokie przekonanie, że chce być sama, że tak jest lepiej. Ona, zwierzęta, gwiazdy i duchy (konia z rzędem temu kto mi wytłumaczy co ma oznaczać obecność duchów w jej domu)... No może jedynie najmłodsi są godni uwagi, najbardziej chłonni i otwarci na jej różne opowieści, wiernie słuchający - znalazła sobie prace w szkole, ale godzi się tylko na młodsze klasy. Ciekawa postać - drażni, dziwi, ale trudno powiedzieć, żeby nie zaciekawiała. 
I tak naprawdę ta postać jest tu w centrum. Bo niby kryminał, ale tak naprawdę chyba nawet samej autorce chodziło głównie o to by pokazać pewną postawę wobec świata natury, sprzeciw wobec krzywdzeniu, polowaniom, obojętności, obłudzie, by poruszyć sumienia. Tyle, że przyjmując taką lżejszą formę, Tokarczuk sprawiła, że czyta się to lżej, niż gdybyśmy mieli te rozważania łyknąć jako część czegoś poważniejszego. A czy kogoś to przekona, poruszy, to inna sprawa... Trochę to wszystko jednowymiarowe, zbyt przerysowane jak dla mnie...
Tego kto jest mordercą dość łatwo się domyślić, więc lepiej nie wybrzydzać co to za kryminał, a raczej skupić się na ładnych i troszkę tajemniczych opisach Kotliny, oraz na samej bohaterce. Może warto zadać sobie pytanie jak byśmy rozmawiali z kimś do niej podobnym? Szalona, czy nie?
Pewnie dla mnie wstęp do kolejnych powieści tej autorki. Bez zachwytów, ale z ciekawością na ile te wszystkie dziwactwa są częścią poglądów i osobowości samej autorki (czy np. wszędzie promuje astrologię jako jedyną prawdę o człowieku).  

8 komentarzy:

  1. Olga Tokarczuk to jedna z moich ulubionych polskich pisarek, podziwiam ją za to, że nie boi chwycić się trudnej tematyki.

    word-is-infinite.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wygląda całkiem interesująco, a wcześniej nie słyszałem o niej.


    pozdrawiam
    O Kulturze

    OdpowiedzUsuń
  3. To jedna z książek Tokarczuk, które musiały czekać na swoją kolej, ale się doczekały :) Całkiem niedawno. Rozumiem Twoje rozdrażnienie kwestiami astrologii i licznymi wykładami na ich temat, bo powiem szczerze, że tych fragmentów nie rozumiem. Nie mam bladego pojęcia na ten temat i zawsze wydawał mi się śmieszny, co szczególnie irytowało moją koleżankę, która miała zwyczaj zaczynania zdania od "Bo, my Skorpiony..." ;) Ale co mi się podoba w książkach Tokarczuk, to jej osadzenie w świecie, w jakim żyje. Podoba mi się to jak wplata lokalną mentalność w swoje powieści, jak wysysa te historyjki, które ludziom zostały w głowach. Folklor pomieszany z religią. Fajnie jej to wychodzi. Co do samej książki, to rzeczywiście jest inna niż pozostałe, które napisała ale pomysł był niezły. Bohaterka jest pokręcona, ale jako postać literacka porządnie skonstruowana, a obraz życia "na prowincji" celny. Wystarczy pojechać na Mazury, żeby zobaczyć takie widoki. O myśliwych i ich "etosie" można by długo opowiadać. Znajomi muszą pilnować dobrze psów, bo jak to jeden taki "strzelec" potem tłumaczył "pomylił go z sarną"(?) Nie wydaje mi sie jednak, żeby autorka pisała o tym, by poruszyć czyjekolwiek sumienie. Chyba żaden pisarz nie jest tak naiwny. Trzeba jednak przyznać, że bohaterka ma sporo intersujących przemyśleń (nie sądzę, żeby całkowicie pokrywały się z poglądami autorki), z którymi nie zawsze trzeba się zgadzać. (Oczywiście nie dotyczy to fragmentów astrologicznych, bo je traktuję jako ozdobnik potrzebny do lepszego umocowania postaci, w tej powieści).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej, jak znajdujesz moje stare notki i czytam je ponownie wyłapuję tyle błędów i niedoróbek stylistycznych, że aż mi wstyd. Muszę jednak wracać choćby następnego dnia do teksty by nanieść poprawki. Pisanie na gorąco i klikanie na "publikuj" kończy się bełkotem...
      Mnie akurat tło "społeczne" prowincji drażniły jako przerysowane i dalekie od prawdy, ale cóż - to właśnie jest fajne w blogowaniu, że można podyskutować, rozmawiać o różnych punktach widzenia.

      Usuń
  4. Zawsze tak jest :) Ja też potem widzę mnóstwo błędów i łapię się za głowę, jak mogłam coś przeoczyć.
    Co do "tła", oczywiście nie wolno wrzucać wszystkich do jednego worka, ale ze względu na pracę miałam trochę do czynienia z różnymi sprawami i obawiam się, że aż tak bardzo przerysowane to nie było. W małych społecznościach często sieć zależności jest ogromna, chociaż nie zawsze ma charakter korupcyjny. Co do myśliwych... z własnej obserwacji i rozmów wiem, że nie są to dzielni obrońcy równowagi w przyrodzie, a jak mi to pan z pewnego koła łowieckiego na Pomorzu powiedział, "rzeź i pijaństwo, nie chciałaby Pani tych spotkań oglądać". I myślę, że rzeczywiście - nie chciałabym. Tło, oczywiście, może być przerysowane ale w tym przypadku (tak mi się wydaje) chodziło o skupienie, jak w soczewce, pewnych mechanizmów życia w takim miejscu i pomieszanie tego ze specyficznym klimatem świata autorki. I zgadzam się - fajne jest to, że można się nie zgadzać :)
    PS Jestem "do tyłu" z tyloma książkami i filmami, że istnieje większe prawdopodobieństwo, że skomentuję coś starszego, niż jakąś nowość :) Muszę Ci jednak powiedzieć, że fajne rzeczy czytasz i oglądasz. Dlatego ciągle tu zaglądam. Zawsze jest o czym pogadać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie ja też nie nadążam z nowościami - stąd taka różnorodność w notkach. Ale też muszę przyznać, że z lubością sięgam po rzeczy starsze - obojętnie czy to książka czy film

      Usuń
  5. Ze starszych filmów w tym miejscu można by przywołać film "Wesele" Smarzowskiego. Prowincja (jak ja nie lubię tego słowa) w pigułce i na ostro ;) Przy tym, opis Tokarczuk wypada łagodnie, jak baranek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, Smarzowski potrafi pokazać Polaków tak, że ciarki przechodzą

      Usuń