wtorek, 9 lipca 2013

Ziemia obiecana, czyli żeby nie pluć sobie w brodę

Wydawałoby się, że społecznych filmów demaskujących różne oszustwa wielkich korporacji lub władzy, mieliśmy już tyle, że trudno  widza zaskoczyć. Zmieniają się technologie, zmieniają się przedmioty targu, ale mechanizm wciąż jest podobny - pokusa szybkich (wydawałoby się) pieniędzy i potem plucie sobie w brodę, że człowiek został tak czy inaczej oszukany. A ponieważ wciąż dajemy się wpuszczać w maliny różnym firmom, cudotwórcom i obiecującym  gruszki na wierzbie, może jednak jest sens kręcić kolejne? 
Zawsze oczywiście pozostaje dylemat, na ile dana historia przypadkiem nie jest manipulacją naszymi emocjami w drugą stronę, by ugrać jakieś własne interesy, ale tak to już z nami jest - bardziej wierzymy słabszym i podejrzewamy o kant silniejszych, większych i bogatszych. Warto szukać, czytać i myśleć samemu - może wtedy uda nam się uniknąć pułapek i tego plucia sobie w brodę? 
Mimo więc, że film artystycznie nie jest arcydziełem, warto może zainteresować się tą historią...

"Promised Land" - kadr z filmuGus Van Sant raczej nie kojarzył mi się z tego typu kinem "społecznym", ale poradził sobie z tym całkiem nieźle. Po pierwsze to film o manipulacji - o tym jak środowisko lokalne urabiane jest przez różne obietnice, czasem łapówki, jak przedstawiciele firmy (w tym przypadku chodzi o wydobycie gazu łupkowego) próbują się wkupić w łaski społeczności (nawet wybierając odpowiednie ciuchy czy samochód), ściemniają na temat zagrożeń itd. Po drugie to troszkę dramat faceta, który jest świetny w takiej robocie, robi karierę, ale zaczyna mieć wątpliwości (w głównej roli Matt Damon, a partneruje mu Frances McDormand) czy nie krzywdzi ludzi - może to trochę zbyt wyidealizowane, ale mimo wszystko ciekawe i nieźle zagrane. A po trzecie... No żeby nie było, że zdradzam wszystko - w każdym razie powiem, że cała ta sprawa batalii z protestującym ekologiem i przeciwnikami zgody na wydobycie, to taka trochę szkatułka w szkatułce...
Potężne korporacje, wielkie pieniądze i niestety dla małych ludzi - często wielkie kłamstwo (bo dostają ochłapy). Pytanie tylko czy można się przed tym bronić i jak? Czy jednym argumentem ma być cena? A jeżeli nie weźmiesz, to co z tego, że nie u Ciebie, skoro powstanie coś za płotem (bo kasę weźmie sąsiad?)... Ciekawe pytania. I choćby dlatego warto polecać takie filmy.  

3 komentarze:

  1. Intrygujący film, lubię takie a poza tym Matt Damon to aktor, którego grę cenię.Niemniej szansa na oglądnięcie na razie żadna.
    A czy możemy się bronić? A czy u nas w kraju mamy jakąkolwiek szansę na wygranie w takiej batalii, żadnej.Świat jest dla wielkich pieniędzy i coraz bardziej to widać. Tylko szkoda, że tak łatwo nas omamić.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, przykłady wygranej walki (mimo ogromnych kosztów) jakieś są, wiec warto je nagłaśniać i powtarzać to, że warto czasem się postawić. Poluję na polski film Dzień kobiet, który opowiada o takiej walce przeciw Biedronce - tam niby chodzi raczej o prawa człowieka, ale mechanizmy podobne. W dzisiejszym świecie zysk przedkłada się nad człowieka.

      Usuń
    2. tak jakoś się składa, że albo idea ważniejsza jest od człowieka i wtedy sami wiemy jak to wygląda albo pieniądze.W sumie nie wiadomo co gorsze. Słyszałam tez o tym filmie.)

      Usuń