Pamiętacie filmy takie jak Mikro i Makrokosmos? Tamten zachwyt nad magią zdjęć, piękna przyrody? To koniecznie obejrzyjcie ten dokument, cud narodzin i obserwowania pierwszych chwil dziecka, tego jak doświadcza świata, siebie, miłości rodziców i radości życia. Podobno żadna scena w tym filmie nie była inscenizowana :) Bruno Coulais (muzyka), Alain Chabat (pomysł) i Thomas Balmes (reżyseria) fundują nam 80 minutowy spektakl złożony z codziennych obrazków z życia bobasów, ale nawet na chwilę się nam to nie nudzi...
Nie tylko dlatego, że te zdjęcia są ciekawe, chwilami zabawne i na pewno piękne. Liczy się także pomysł - by skonfrontować różne kultury i pokazać nam, że tak naprawdę mimo różnic materialnych czy tradycji, doświadczenie macierzyństwa, czy ojcostwa tak naprawdę wszędzie wygląda podobnie. Dziecko doświadcza miłości, ciepła, opieki i nie potrzebuje wiele więcej. Sama natura i instynkty wystarczą. Cała reszta to jedynie "nadbudowa".
Czy dzieci białych Amerykanów, albo Japończyków, które wychowywane są w mieście są bardziej szczęśliwe niż te wychowane w mongolskim stepie czy na pustyni i Nambijczyków? Inne sposoby wychowywania, opieki, ale przecież rozwój emocjonalny wszystkich jest bardzo podobny.
Pierwsze minki, pierwsze słowa, pierwsze kroki... Każdy kto to przeżył jeszcze bardziej będzie wzruszony oglądając ten film. Ale nawet ci, którzy dzieci nie mają mogą dotknąć tego jednego z największych cudów.
I zabawne i zachwycające. Żaden komentarz nie jest potrzebny.
I zabawne i zachwycające. Żaden komentarz nie jest potrzebny.
Można oczywiście kręcić nosem, że to wyidealizowane, że przesłodzone, bo nie pokazuje się nam żadnych trudnych chwil i emocji (a każdy wie, że takie się zdarzają). Ale jest w tym jakiś głębszy pomysł. Bo nawet zmęczenie, ból i zwątpienie nie powinny przysłaniać nam radości z towarzyszenia nowemu życiu.
PS Dodatkowo dla kociarzy bonus - zgadnijcie jakie zwierzę towarzyszy większości maluchów...
A dla tych, którzy śledzą wszystkie moje notki dorzucam dwa linki żeby Wam coś nie umknęło: Przedstawienie Czas nas uczy pogody z teatru Och recenzuje Dorota, a ja dorzucam kilka słów o filmie Spike'a Lee Cud w wiosce Santa Anna.
Od razu przypomniałam sobie dzieci jak były takimi bobasami. To były najpiękniejsze chwile w moim życiu jako matki. Godzinami mogłam bawić się z nimi i obserwować je jak się rozwijają zdobywając coraz więcej sprawności.)
OdpowiedzUsuńDobrze, że przypomniałeś mi, że chciałam ten film obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńMuszę obejrzeć ten film. Matką nie jestem (co najwyżej dużo starszą matkującą siostrą :)) ale dzieciaki uwielbiam i chętnie poświęcę im 80 minut, by pouśmiechać się do ekranu - w końcu bobasy są naprawdę pociesznymi istotkami!
OdpowiedzUsuńJak jeszcze dorzuciłeś do tego koty, to czuję się przekonana, że obejrzeć muszę ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jest na iplexie :)
Pozdrawiam