sobota, 14 stycznia 2012

Moja krew czyli wrażliwość troglodyty

Od czasu do czasu wśród polskich produkcji też znajduje się coś ciekawego. A ponieważ zwykle te filmy przelatują przez ekrany kin jak meteory pozostaje polować na nie w TV. O mojej krwi troszkę czytałem i scenariusz wydał mi się ciekawy.
Na pewno spory plus za pokazanie przecież coraz większej w dużych miastach społeczności pochodzącej z Azji. Jakkolwiek my widzimy ich jedynie jako Wietnamczyków i handlarzy - pochodzą przecież z różnych krajów, różnych kultur, a ponieważ trzymają się razem tworzą ciekawy i bogaty element krajobrazu i klimatu miasta. A czy widzieliście ich w jakimkolwiek polskim serialu czy filmie? Rzadkość. Tu reżyser Marcin Wrona poświęcił im sporo miejsca.
Ale i sama historia - choć opowiedziana mocnym językiem i wcale niełatwa jest ciekawa.
Młody bokser (Igor - dobra rola Eryka Lubosa), musi pożegnac się z tym co było dla niego sensem życia - z walkami, na dodatek dowiaduje się, że jest umierający. Na początku rzuca się w wir iprezowania, ale wcale nie przynosi mu to ulgi. Chce pozostawić na świecie jakiś ślad po sobie, marzy o dziecku szuka więc kobiety, która zechciałby mu je urodzić. Jego dotychczasowy styl życia, charakter, szortkość skutecznie odpycha wszystkie ewentulane kandydatki, nawet te, którym by proponował pieniądze. Gdy wpada mu w oko młoda Azjatka - Yen Ha (zdaje się, że pierwsza i od razu niełatwa rola Luu De Ly) proponuje jej kontrakt wykorzystując trudną sytuację i obawę przed deportacją.
Na początku ich spotkania to po prostu "procedura" - dla niej choć przykre i bolesne to widzi w nich nadzieję na to, że zdobędzie papiery i pieniądze pozwalające jej na pozostanie w Polsce i legalna pracę. Z czasem mimo tak ogromnych różnic pomiędzy nimi (i kulturowych i mentalnych) rodzi się coś więcej... Ale czekają ich jeszcze nie raz trudne chwile, które wcale nie ułatwią budowania związku. 

Uwaga możliwe spoilery! Przemiana, która dokonuje się w bohaterze może wydawać nam się co nieco naiwna i zbyt prosta - nie tylko godzi się z faktem iż Yen Ha nosi nie jego dziecko i nadal chce z nią być, ale nawet by zabezpieczyć jej przyszłość oddaje jej rękę swojemu przyjacielowi, z którym kiedyś się poróżnił. Ale pal licho prawdopodobieństwo takiej przemiany - ileż w tym emocji! I jak one są zagrane - wściekłość, miłość, ba, nawet czułość, pragnienie pojednania z przyjacielem i zapewienia jej i dziecku bezpieczeństwa, przeczucie nadchodzącej śmierci. I wciąż balansowanie między tym jak chciał żeby było, a tym jak musiał to zaplanować - zazdrość, żal, rozczarowanie, wycofywanie się... Z miłości? Oto pada na ekranie mit twardziela i Polaka, który nienawidzi inności. Nieokrzesany troglodyta, nie potrafiący rozmawiać o swoich uczuciach, używający pięści a potem rozumu, a jednak potrafi przecież kochać tak jak każdy... Gdybyście tylko zobaczyli tę parę :) I zobaczyli jak wpatruje się w nią gdy ona śpiewa... 
Dużo tu wulgarności, więc na pewno nie jest to film łatwy  dla każdego. Ale mimo pewnej kontrowersyjności polecam ten obraz.
No i dodatkowy walor, o którym pisałem na początku - sporo scen prawie dokumentalnych z życia azjatyckiej mniejszości w Polsce... Szkoda tylko, że po raz kolejny na krajowych produkcjach parę razy trzeba było przewijać żeby zrozumieć dialogi :(

Film można legalnie obejrzeć na platformie IPLEX.

1 komentarz:

  1. Film mile mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się czegoś dobrego (nie wiem nawet, dlaczego;)). Lubos jak zwykle świetny, choć nie jestem tu obiektywna, bo go b. lubię.
    Chyba najciekawsze jest w tym filmie właśnie balansowanie głównego bohatera, który ewidentnie ma problemy z relacjami międzyludzkimi.

    OdpowiedzUsuń