niedziela, 17 listopada 2019

444 - Maciej Siembieda, czyli kamienie na ścieżce proroka

Brakowało nam na rynku literackim autora, który z jednej strony dobrze czuje się w tematach historycznych, potrafi nimi zainteresować czytelnika, a z drugiej, wciąga w intrygę sensacyjno-kryminalną, czy też przygody bohaterów, tworząc smakowite połączenie. Najpierw zachwycił mnie Leszek Herman, a ostatnio Maciej Siembieda i naprawdę z przyjemnością wypatruję i sięgam po ich kolejne powieści.
"Miejsce i imię" (możecie znaleźć notkę w spisie przeczytanych) pokazało, że prokurator Jakub Kania z IPN jako bohater sprawdza się bardzo dobrze, jest dobrym pomysłem na cały cykl z różnymi sprawami do rozwiązania, ciekaw byłem więc początków jego kariery. Wracam zatem do debiutu Siembiedy, którym pokazał, że nie brakuje mu rozmachu ani umiejętności. Śledztwo historyczne w sprawie zaginionego obrazu Jana Matejki to nie tylko poszukiwania we współczesności, ale też ciekawe zarysowanie jego hipotetycznych losów od momentu namalowanie.
Wiele ciekawostek i prawdziwych wydarzeń (choć czasem trudno w nie uwierzyć), umiejętnie udało się wpisać w fabułę, czasem podawane są ot tak, mimochodem, jako sprawy warte poznania, a o których wiedzę miał bohater, ale częściej udaje się je połączyć z własną wyobraźnią i zaprosić czytelnika do uczestnictwa i obserwacji scen sprzed wieków.

Wędrujemy więc do Hiszpanii sprzed ponad 1000 lat, gdy Maurowie wciąż byli tam obecni, do rządów Władysława Warneńczyka i kolejnych konfrontacji Europy ze światem Islamu, do pracowni mistrza Jana i tajemniczego zamówienia jakie przyjmuje... Jakub Kania nie wie tego wszystkiego o czym dowiaduje się czytelnik, ale pewnie i jego wyobraźnia działa, gdy myśli o dawnej przepowiedni na temat tego, iż co 444 lata pojawią się na ziemie wybrańcy, dzięki którym będzie możliwe pojednanie dwóch wielkich religii. Dziś wydaje się to mało realne, w historii jednak były takie chwile gdy stawało się to bardziej realne. Każda taka sytuacja niestety pociągała za sobą niezadowolenie tych, którzy wierzą w zniszczenie przeciwnika, fanatycznie przekonani o swojej wyższości, będą bronić świat przed tym co ich zdaniem jest wielkim grzechem i pomyłką. Również poszukiwania prowadzone przez bohatera będą pod ich lupą, a to niestety może się źle dla niego skończyć.
Podobały mi się zarówno wątki współczesne, z ciekawymi postaciami drugoplanowymi, ale i te historyczne, choć początkowo trudno było zobaczyć ich powiązanie z obiektem prowadzonego przez Kanię śledztwa. To się po prostu połyka błyskawicznie, mimo sporej objętości. Niby proste, daje jednak sporo frajdy.
Rozczarowało mnie chyba jedynie zakończenie, trochę w style fantastyki naukowej, odbiegające klimatem od wcześniejszych rozdziałów. A za podrzucanie takich perełek jak pomnik 40 000 ofiar naszych "wyzwolicieli" duże brawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz