niedziela, 4 września 2011

Misja Wallenberga - Alex Kershaw, czyli mówią ci, których uratował

Nie tak dawno zostałem obdarowany książka o polowaniu na Eichmanna (muszę wreszcie przeczytać bo podobno nieźle napisane), a tu wpada mi w ręce kolejna ciekawa pozycja, w której ten jeden z największych zbrodniarzy, odpowiedzialny za masową likwidację Żydów jest jednym z głównych bohaterów. Jego nazwisko jest znane. Ale kto znał wcześniej nazwisko tytułowe i wiedział kim był Wallenberg i czego dokonał? Raoul Wallenberg - szwedzkidyplomata, który otrzymał misję by zorganizować w Budapeszcie akcję ratowania Żydów od wywózki do obozów koncentracyjnych jest tu głównym bohaterem. Choć właściwie powinienem napisać głównym bohaterem jest jego dzieło, albowiem książka w dużej mierze oparta jest o zeznania i wspomnienia osób, które przeżyły te wydarzenia, współpracowały z Wallenbergiem, lub był przez niego uratowane. Ta książka jest pewnego rodzaju świadectwem i hołdem. W takich to kolicznościach przychodzi działać Wallenbergowi. Możemy się jedynie domyślać jego pobudek z jakimi przybywa do Budapesztu. Zadanie od Komisji do Spraw Uchodźców Wojennych jest następujące - dostaje pieniądze na ratowanie najbardziej prominentnych i znaczących postaci żydowskiego pochodzenia. Gdy po przybyciu zorientował się w skali tego co się dzieje i skali zagrożenia, wbrew woli swoich przełożonych zaczął organizować pomoc na dużo wiekszą skalę.

Czymże jest kilkuset bogaczy w porównaniu z jedną czwartą miliona istnień ludzkich?
O tym jak wyglądała okupacja niemiecka na terenach Polski wiedzę zwykle mamy sporą, ale jak pokazała mi trochę ta książka, warto zapoznawać się z historią innych rejonów. Węgry - bo tu dzieją się wydarzenia opisywane przez Kershawa - były dla Żydów miejscem względnego spokoju. W 1944 dopiero rozpoczynają się pierwsze akcje, rozporządzenia (np. opaski), do tej pory mimo sojuszu z Hitlerem rząd Miklosa Horthy bronił obywateli pochodzenia żydowskiego (z tego też powodu wielu uciekając z innych krajów właśnie tam sie chroniło). Aż do czasu przybycia tam Eichmanna, który dostał rozkaz dokonania "oczyszczenia" ostatniego kraju z Żydów. Najpierw wywożono do obozów koncentracyjnych ludność z całego kraju, na koniec pozostawiono "do załatwienia" sprawę 250 tysięcy Żydów w samym Budapeszcie. Nie chcę streszczać wszystkich ważnych informacji podawanych w książce, warto jednak zarysować pewien kontekst.
W końcówce roku 1944 i początku 1945 wszyscy spodziewają się już bliskiej klęski Niemiec - Rosjanie są coraz bliżej, na froncie zachodnim alianci przesuwają się powoli, ale nieuchronnie. Wydawać by się mogło, że hitlerowcy i ich sojusznicy będa skupieni na obronie lub na ratowaniu własnej skóry tymczasem wydarzenia na Węgrzech porażają swoją bezsensownością. Eichmann jako głównodowodzący akcją eksterminacji "podludzi" chce to osiągnąć za wszelką cenę - gdy brakuje pociągów, wysyła ludzi pieszo na mrozie na wiele kilometrów marszu do granicy po to, żeby wszelkimi sposobami zmniejszać populację Żydów. Ile w tym nienawiści, pogardy, ale też i ile chłodnej porażającej kalkulacji. Na Węgrzech gdy brakuje mu już żołnierzy znajduje też sprzymierzeńców - po odsunięciu od władzy Horthy'ego (swoją drogą ciekawa postać) władze przejmują fanatyczni antysemici (ugrupowanie Strzałokrzyż), którzy już nie zawracając sobie głowy transportem zaczynają regularne polowania i mordowanie Żydów, których po prostu wrzucają do Dunaju.
Nam mogłyby wydawać się działania mało bohaterskie - kupowanie domów, gdzie można było ukrywać setki ludzi i obejmowanie ich ochroną placówek dyplomatycznych, rozdawanie specjalnych paszportów, domkumentów potwierdzających, iż posiadacz jest obywatelem szwedzkim. Takich ludzi, którzy podobnie jak Wallenberg próbowali ratować istnienia ludzkie było wielu (i o tym też autor wspomina), ale naszemu bohaterowi na pewno należy się uznanie za organizację i za skalę jego przedsięwzięcia. Dzięki sporym pieniądzom i determinacji, uporowi by rozmawiać z każdym jeżeli miało to przynieść jakiś efekt, częstym interwencjom i akcjom wyciągania ludzi nawet już z wagonów podstawionych na stację (i mających jechać do Auschwitz) szacuje się, że uratował on nawet ok. 100 000 osób.
W książce przeplataja się relacje i wspomnienia Żydów przebywających wtedy w mieście, osób współpracujących z Wallenbergiem w jego działaniach oraz fragmenty gdy śledzimy działania samego Eichmanna. Jemu oraz Szwedowi, który tak mu pokrzyżował jego plany na Węgrzech towarzyszymy aż do ostatnich stron tej książki. Możemy przeczytać jakie były dalsze losy tego zbrodniarza już po wojnie, o samym Wallenbergu i dacie jego śmierci możemy jedynie snuć przypuszczenia. Człowiek, który zajmował się ratowaniem Żydów z rąk hitlerowców po wkroczeniu do Budapesztu Rosjan został przez nich aresztowany i oskrażony m.in. o współpracę z Niemcami. Jakże pełna jest historia takich paradoksów. Szczególnie obfituje w takie wydarzenia ostatniego wieku Związek Radziecki i decyzje jego przywódców. Tu każdy był podejrzanym i potencjalnym wrogiem dla Kraju Rad - nawet wśród wielu Żydów uratowanych na Węgrzech wielu trafiło potem przymosowo na Syberię. Wallenberg trafił na Łubiankę, autor znalazł dowody na to, iż był tam przesłuchiwany, niestety do dnia dzisiejszego ani o oficjalnych ani o nieoficjalnych przyczynach (Kershaw powołuje się na hipotezę jednego z historyków, iż Wallenberg posiadał dowody na temat Katynia) jego uwięzienia ani miejsca jego pochówku nie wyjaśniono.      
Książka niby historyczna, ale czyta się ją równie dobrze jak thiller. Porażają opisy i cytowane relacje świadków tamtych wydarzeń, wciągają losy konkretnych bohaterów, niektóre fragmenty (jak np. porwanie syna Hotrhy'ego by zmusić go do uległości przez komando SS) spokojnie mogłyby stac się kanwą do inne powieści. Robi wrażenie duża bibliografia - autor przekopał się przez sporą ilość dokumentacji i widać dbałość o to by to nie były fragmenty "beletryzowane" - obojętnie czy pisze o zbrodniach hitlerowskich, węgierskich faszystów czy Rosjan wszystko opiera na konkretnych cytatach i dowodach. Może trochę razić jedynie to, że czuje się, iz autor pisze książkę "popularną" dla czytelnika amerykańskiego - stąd dużo tu bardzo egzaltowanych, emocjonalnych słów (aż do przesady), fragmentów wspomnień, które ubarwiają historie rodzin wspominających ofiar, ale do samej książki niewiele wnoszą. No i "robienie sensacji" na potrzeby powieści gdy np. opisuje ucieczkę dwóch Żydów z Auschwitz i przebijanie się ich na Węgry, aby (sic!) jako pierwsi potem dotrzeć na Zachód z dowodami zbrodni... Cóż Karski nie jest chyba Kershawowi znany, bo pewnie byśmy mieli kolejny tytuł pod równie sensacyjnym tytułem. Ale to naprawdę drobiazgi.
Historię uwielbiam i zawsze mam spora frajdę różne rzeczy mniej znane (bohatrów, wydarzenia), wygrzebywać. Ta lektura też mi przyniosła taką okazję. Ale uważam, że jest na tyl dobrze napisana, że może zainteresować nawet tych, którzy za historią nie przepadają. Postać Wallenberga - mało znana, dużego formatu poprzez jego dzieło, interesująca choć kontrowersyjna (o tym już w tak krótkiej notce za mało miejsca by pisać), na pewno tragiczna jest warta naszej uwagi. A Kershaw przykuwa tę uwagę sprawnie. 
Tu można zajrzeć do książki!!!
Książkę otrzymałem od wydawnictwa ZNAK, któremu bardzo dziekuję. I zgodnie z zasadą - darmo dostałeś, darmo dawaj od razu konkurs: osoby chętne na tę lekturę (zastrzegam tylko, że jest to tzw. egzemplarz nie do sprzedaży z taką adnotacją na okładce, wiec na prezent się też raczej nie nadaje), proszę by pozostawiły komentarz z taką deklaracją. Osoby piszące anonimowo proszę o pozostawienie również adresu e-mail. Wśród chętnych wylosuję jedną osobę 18 września.
Konkurs zakończony!
ps. A wczoraj udało sie wieczorem zajrzeć na Plac Grzybowski w Warszawie na jeden z koncertów Festwialu Singera. Fajna atmosfera - trochę muzyki klezmerskiej, trochę jazzu. Dużo pisac nie będę, za to wrzucam kilka zdjeć i fragmentów muzycznych. Niesamowite uczucie gdy człowiek pomyśli sobie jak ten plac kiedyś wyglądał zupełnie inaczej. Ten mały fragment Próżnej pokazuje jak było. I smuci bo Warszawa nigdy nie zadbała tak jak np. Praga czy Kraków by te małe pozostałości kultury żydowskiej jakoś chronić. 
W tym miejscu o którym niedawno czytałem u Singera, teraz mogę słuchać muzyki i wyobrażać sobie jak to wtedy wyglądało.

11 komentarzy:

  1. Właśnie jestem w trakcie pisania recenzji z "Misji..." i faktycznie dobra rzecz, popularyzująca nieznaną postać i wydarzenia, lecz faktycznie czuć "amerykańskość" narracji. Polecam "Wytropić Eichmann" - bardzo dobra książka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo własnie wytropić Eichmanna dostałem jakis czas temu w prezencie i czeka na przeczytanie, że dobre już słyszałem

    OdpowiedzUsuń
  3. o Wallenbergu usłyszałam kilka lat temu, To niesamowite, że tyle lat po wojnie, nadal odkrywane są dla szerszej publiki, życiorysyy osób niezwykłych.
    Z podobnie niezwykłą historia spotkamy się za chwile w nowym filnie Agnieszki Holland.
    Zgłaszam chęć wzięcia udziału w losowaniu książki
    jkdorota@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja bardzo chętnie przyjęłabym tę książkę,uam20@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. A i ja się zgłoszę :) ladia1808@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że można się jeszcze zgłosić...? Chętnie przeczytałabym tę książkę

    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy mnie jeszcze zaliczysz do konkursu, ale jakby co zgłaszam się.

    OdpowiedzUsuń
  8. chyba już po czasie, ale w razie gdyby nagle ustalenia uległy zmianie i ja się zgłaszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. jak że 40 minut po północy to chyba zrobię wyjątek :) mam nadzieję, że protestów nie będzie. i w pracy może znajdę jakąś "sierotkę" do losowania. Ciesze się, że kilka osob jeszcze się zgłosiło bo lektura naprawdę zacna

    OdpowiedzUsuń
  10. "sierotka" wylosowała użytkowniczkę @Sara Deever
    gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się jak dziecko :)
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń