wtorek, 13 września 2011

Sposób na teściową, czyli notka złośliwa, nieobiektywna i w ogóle lepiej nie czytać

Czasem zastanawiam się czy w ogóle warto pisać o tego typu produkcjach - sztampowych, średnio zabawnych i nic nie wnoszących (co roku nowa jest ogłaszana najlepszą komedią sezonu albo jeszcze lepiej dekady). Ale coś mnie podkusiło by tym razem napisać choć wszystko pewnie można by zamknąć jedynie jednym zdaniem, opisem fabuły i spuścić kurtynę milczenia. To trochę jak ze seryjnie wypuszczanymi książkami o wampirach, wykorzystaniu sukcesu jednego produktu by sprzedać po nim na fali popularności setkę innych "czekoladopodobnych" (skandynawskie kryminały)... No dobra - to co przeważyło by jednak napisać?
Obsada. 
 Bo mimo wszystko obsada wzbudziła we mnie ciekawość i chyba tylko dzięki obu paniom film zapamiętam (choć może lepiej byłoby zapomnieć?) na więcej niż kwadrans. To, że Jenifer Lopez jest obsadzana w tego typu filmikach nie dziwi (tu nawet nie trzeba specjalnych zdolności aktorskich), moge jedynie sie dziwić, że nikt nie pokusił się o to by jeszcze wcisnąć tu jakąś jej piosenkę (bo i płyty by się lepiej sprzedały... a może nie? aaaaa to dlatego tutaj nie śpiewa:)))) Ale co podkusiło Jane Fondę (67 lat - brawa za wygląd) by po latach nieobecności wrócić w tego typu produkcji? Czy dla kasy można zrobić wszystko i mamy usprawiedliwiać wszystkie wygłupy tak jak w przypadku DeNiro czy Nicholsona? Na stare lata im scenariuszy zabrakło? Chcą na siłę się przypomnieć młodemu pokoleniu bo starsze już do kina nie chodzi? Ja prostestuję!!! Wołałbym niektórych ról naprawdę nie oglądać i zapamiętać ich z tego co pokazali w swej tworczości najlepszego.
Bo to nie tak, że Fonda zagrała źle - zagrała brawurowo, ale też rola tak zostala stworzona, że wszystko jest przerysowane, mało szczere i niestety średnio zabawne. Teściowa, która chce obrzydzić życie narzeczonej swego syna w jej wykonaniu niestety niewiele róźni się od różnych ról, które znamy już z podobnych opowieści i wykonania innych aktorek - tu gra scenariusz, a aktorzy dają tylko twarz do tych samych wygłupów, histerii i szaleństwa...

3 komentarze:

  1. Nie wiem czy warto pisać o takich komedyjkach, ale czasem lubię oglądnąć takie filmy. Tylko siedzisz, wcinasz coś i nie wymaga to od ciebie żadnego myślenia. Moim zdaniem twoja żona ma racje, ale z drugiej strony po to właśnie jest blog żeby można przelać frustracje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) co też i zrobiłem. bo gdybym miał opisywać więcej tego typu produkcji nie wiedziałbym o czym pisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja wcale nie miałam zamiaru tego oglądać, a skończyło się na tym, ze wróciłam z pracy, zrobiłam herbatę i utknęłam przy pudle na cały film. Właśnie Fonda mnie przyszpiliła. Ale generalnie, masz rację,przerysowany, na siłę zabawny, mial być odpowiednikiem Poznaj moich rodziców tyle, że męskim (stąd pewnie wybór Fondy dorównującej klasą DeNiro), ale się nie udało. Na zmęczony pracą mózg akurat, innego dnia pewnie bym nie obejrzała.

    OdpowiedzUsuń