środa, 7 września 2011

Narzeczone z łapanki, czyli z punktu widzenia naszej kultury

W cyklu dokumentów na tvn24 kolejna rzecz produkacji BBC, która przyciągnęła moją uwagę. Oryginalny tytuł gdyby ktoś szukał to Stolen Brides i zdaje się, że jest do odnalezienia w całości w sieci. Dokument w zamyśle miał dotyczyć głównie pewnego zwyczaju, który panuje w Czeczenii - porywania kobiet by je potem poślubić. Ale ewidentnie dziennikarka i jej ekipa z góry postanowili opowiedzieć w tak krótkim dokumencie ile się da zakładając, że widz niewiele o Czeczenii wie. Mamy wiec tu wszystko - wspomnienia po wojnie i rany, które zostawiła (i fizyczne i psychiczne), odrobinę historii najnowszej, czyli opowiadanie o nowym prezydencie (sprzyjający Rosjanom) i jego polityce, o atmosferze panującej w kraju (ciągłe zagrożenie jak nie ze strony Rosjan to ze strony demonizowanych służb specjalnych) i wreszcie różne wydarzenia, zwyczaje i zarządzenia prawne, ktore miały potwierdzać tezę dziennikarki czyli to, iż to to dziki kraj, gdzie kobiety nie mają żadnych praw. Bo nawet prezydentowi mam wrażenie autorka tego dokumentu ma bardziej za złe nie to, iż dogaduje się z Rosjanami, ale to, iż wprowadza do kraju odgórnymi przepisami radykalną odmianę Islamu (pod pozorami dbania o tradycje i kulturę narodu).
I dlatego trochę drażnił mnie ten dokument - za dużo chcieli wcisnąć w ten materiał, za mocno chyba z góry nastawili się na udowodnienie swojej tezy, czasem nawet po jakiejś wypowiedzi po rosyjsku dziennikarka od razu komentowała to przy ludziach po angielsku. Mało w tym jakiejś otwartości na ludzi - bardziej przypomina udawaną życzliwość po to żeby potem obgadać "dzikusów".  
A przecież można było cały dokuemnt poświęcić tylko i wyłącznie samemu zwyczajowi. Bo pewnie warto pokazywać jego różne oblicza. To nie tylko sytuacje gdy stawia się trochę rodziców dziewczyny przed faktem dokonanym i dziewczyna daje zgodę by zorganizować "porwanie". A potem rodzina narzeczonej stojąc w obliczu takiego zdarzenia nie ma innego wyjścia jak dać swoje błogosławieństwo. Niestety pewnie wcale nie sporadyczne są jednak sytuacje gdy dziewczyna wcale nie ma ochoty na zamążpójście, ale komuś wpadnie w oko. Wtedy takie organizowane porwania rzeczywiście są dość porażającą praktyką - bez zgody dziewczyny, pod przymusem dla jej rodziny, doprowadza się dziewczynę do zaaranżowanego małżeństwa z człowiekim, którego może widziała parę razy w życiu. I nich Allah ją wspiera w tym by jej mąż ją dobrze traktował - może się przyzwyczai i chłopaka pokocha. Cały zwyczaj ma nie tylko przyzwolenie wielu Czeczenców ale i duchownych islamskich - ich rolą jest godzenie rodzin w takich sytuacjach, sprawdzenie czy nie było przymusu (ale która dziewczyna będąc porwaną i pod presją rodziny nie ulegnie przytakując, że nie miała nic przeciw temu).
Wszystko w tym dokumencie ma trochę potwierdzać tezę - dziewczyny są porywane, nie są szczęśliwe, ale ponieważ w kulturze islamskiej nie mają prawie żadnych praw godzą się ze swoim losem licząc na to, że jednak może zaznają odrobinę szczęścia. Możemy albo to przyjąć, albo podejść jednak sceptycznie. Zbyt słabo znamy tamte zwyczaje i kulturę by po 60 minutowym filmie osądzać i ferować wyroki.
Ciekawe. Ale z pewnym znakiem zapytania i niedosytem.

ps. jeszcze na koniec mała dygresja zdobyczowa - wczorajsze wejście do Carefoura zaowocowało wydaniem 20 zł na książki. A łupem padły 4 tomy leksykonu filmowego na XXI wiek czyli felietony Raczka i Kałużyńskiego. 4 cegły, kopalnia informacji i do tego w każdej książce plyta dvd w prezencie - m.in. Koziorożec 1 albo Monthy Python. Rewelacja! Będę pewnie o tym jeszcze pisał.

9 komentarzy:

  1. Ciekawy materiał, toć to stary przedmuzułmański zwyczaj porywania dziewcząt, dosyć rzadko kultywowany jeszcze na Kaukazie i w Azji Środkowej. W praktyce wszystko jest wcześniej dogadane między rodzinami, bo inaczej mogłaby wybuchnąć wojna między rodami (chyba, że dziewczyna jest z lichego rodu).
    "Motyw raptus puellae, czyli porwania dziewicy, znany był już w starożytnej Grecji, a później w imperium osmańskim. - W słowiańskiej tradycji znane były tylko dwie formy zawarcia małżeństwa: przez kupno lub właśnie porwanie - tłumaczy prof. Andrzej Brencz, kierownik Zakładu Etnologii Polski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Mamy o tym wzmianki z czasów średniowiecza ze wschodniej Słowiańszczyzny. Później ta tradycja zanikła, porywała tylko szlachta. Wzmianki o porwaniach przetrwały jednak w materiale folklorystycznym, pieśniach, baśniach."
    http://wyborcza.pl/1,75478,9304868,Slubne_Polakow_zabawy.html
    Teraz moda w Polsce na to powraca, "za kilka tysięcy złotych można załatwić sobie czarne BMW, repliki broni i grupę kaskaderów"
    Porwania panny młodej nie są w islamie (ortodoksyjnym) praktykowane, ślub odbywa się po spisaniu kontraktu zabezpieczającego obie strony. Peace, Mansur

    OdpowiedzUsuń
  2. ano widzisz, warto spojrzeć na to z drugiej strony. Bo film ewidentnie sugerował, że to tradycja bardzo rozpowszechniona w Czeczenii, że dziewczyny są porywane bez ich zgody i potem cierpią, a wszystkiemu winien jest Islam, który podtrzymuje i wspiera tę tradycję (dokładają jeszcze ze zgrozą wielożeństwo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedokładnie chyba oglądaliście dokument.
      Oczywiście, kto nie zna zasad Islamu pomyśli pewnie, że to jednak jeden z nakazów Allaha.
      Ale sam imam w tym dokumencie jasno powiedział, że prawo szariat (prawo dane przez Allaha) zabrania porywania żon. A co najśmieszniejsze, ten uczony w prawie swojej religii sam przyznaje się do porwania swojej żony. Więc niby taki religijny i obeznany w prawie Islamu a jednak je łamie dla tradycji spoza islamu.
      Jak ktoś dokładnie oglądał, nie będzie łączył Islamu z tą podłą tradycją.

      Usuń
    2. ale przecież zarówno ja w swej notce jak i Mansur piszemy, że to dziennikarze trochę tendencyjnie łączą te dwie różne rzeczy

      Usuń
  3. w filmie słyszymy o kilku sytuacjach (m.in. gwałt i porzucenie bo dziewczyna porwana nie zgadzała się na ślub), ale z kamera towarzyszymy tylko jednej dziewczynie - słabo znała chłopaka, chciała studiować i o małżeństwie nie chciała słyszeć, ale chłopak nie chciał czekać i skrzyknął kuzynów. Pojawia sie też organizacja kobieca, która twierdzi, że to straszny problem na dużą skalę i na lekcjach w szkołach opowiada, że porwania oznaczają dla dziewcząt, że zgadzają się na brak swoich praw (ze zgrozą wspomina się też o wielożeństwie).
    Jak obejrzysz napisz może jeszcze coś więcej proszę. Temat ciekawy ale mam wrażenie że dokument trochę jednostronny. To nie spojrzenie na niezrozumiałą i odległą tradycję ale wmawianie, że to jest barbarzyństwo (albo sugerowanie, że prezydent jest zły i niedemokratyczny bo wspiera budowę meczetów i szkół wyznaniowych)... Z punktu widzenia kobiet "wyzwolonych" to koszmar, ale mało tu jest słuchania kobiet stamtąd tylko raczej wciskanie nam swojego jedynego punktu widzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielożeństwo jest dopuszczalne, ale trzeba traktować wszystkie żony tak samo. W kontrakcie małżeńskim można zastrzec jednożeństwo. Kobieta może wystąpić o rozwód. Oczywiście im bardziej stosowane są zasady plemienne, tym mniej tam islamu.
    Muzułmanki są nie gorzej wykształcone od chrześcijanek. Weźmy np. przywódcę religijnego Bractwa Muzułmańskiego, Jusufa Kardawiego ze słynnego egipskiego Az-Azar, który wzywa kobiety do zdobywania edukacji. Jest dumny, że jego trzy córki posiadają doktoraty uczelni brytyjskich.
    http://en.wikipedia.org/wiki/Yusuf_al-Qaradawi
    W wielu krajach studiuje więcej kobiet niż mężczyzn. A że trudniej im znaleźć pracę... To facet ma utrzymać rodzinę, więc to naturalne, że przy podobnych kwalifikacjach ma preferencje. Facetów na garnuszku żony się nie ceni.

    Pozycja kobiet w domu... cóż muzułmanki to często silne kobiety, które zarządzają domem, więc muszą być pragmatyczne (widzisz pewnie analogię do naszych tradycyjnych wsi, gdzie chłop rządził, ale o wszystko pytał babę). W domu panuje matriarchat. Właśnie siostra Noor pisze z Pakistanu o ostatnich przygotowaniach do święta "mężczyźni bez przerwy kursują między domem i sklepami wypełniając kolejne polecenia dyrygującej nimi matki".
    http://noorulain.blog.onet.pl/Eid-ul-Fitr-i-choroba,2,ID434991013,n
    (przy okazji: naprawdę fajny, insiderski blog o Pakistanie po polsku)

    O Czeczenii polecam Wieże z kamienia Jagielskiego, nie jest taka stronnicza, jak jego książka o Talibach. Tam też jest opowieść dziadka o tym, jak to baba go zrugała, bo poszedł na wojnę (stary a głupi). No bo baba wszędzie wie swoje i się jej słucha (nawet jak robimy czasem po swojemu), nieważne, czy to wieś Bronowice czy ał Wiedienno. M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostawiłam sobie tę notkę na później do przeczytania, właściwie przemyślenia, bo zaczęło mi coś dzwonić w głosie, jakaś myśl, skojarzenie, co nie chciało zrazu się skrystalizować.

    Otóż - czytałam kiedyś "Księgarza z Kabulu" ( http://mcagnes.blogspot.com/search/label/%C3%85sne%20Seierstad ) i po przeczytaniu odniosłam podobne wrażenie, jak Ty po obejrzeniu dokumentu. Twórcy niby zagłębili się w temat, ale bariery kulturowej nie pokonali, bo do tego trzeba więcej niż kilku wywiadów. A mówienie o innej kulturze z nutką wyższości (bośmy są inni, europejscy, cywilizowani, bla bla), to mi jakoś zgrzyta.

    OdpowiedzUsuń
  6. ano coś w tym jest. Trudno oczekiwać że wszyscy nagle przyjmą nasze standarty i jeszcze że powinni być za nie wdzięczni. Może inną sprawą pozostaje możliwość wyboru - w kulturze islamskiej dość ograniczony... Ale potepienie tylko dlatego, że tego nie rouzmiemy świadczy raczej źle o nas a nie o nich

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie czytam Jagielskiego - Wieże z kamienia - świetna książka. Jest tam opisany przypadek kobiety, która została porwana na żonę, a porwanie zorganizowała... teściowa, której się bardzo spodobała jako kandydatka dla syna. Ponoć w Czeczenii popularne było (jest?) porywanie narzeczonych przez teściowe...
    Jeszcze jedna historia. Pewien brat z Dagestanu chciał się ożenić z panną z sąsiedniego plemienia. Chociaż mieszkali w pobliskich dolinach, to rodzina panny młodej długo się zastanawiała, czy chłopak jest odpowiednim kandydatem, czy jest z dobrego rodu, czy uszanuje dziewczynę, czy będzie odpowiedzialny. Zdanie były podzielone, wiadomo, obcy, niepewny. Wszystko po to, żeby mieć gwarancję, że dziewczyna będzie szanowana, że jej chłopak nie zhańbi, nie odeśle, nie potraktuje jak zabawki, będzie jej wierny. Rzeczywistość jest daleka od feministycznej propagandy, która na podstawie jednostkowych przypadków chce sądzić całe kultury. (m)

    OdpowiedzUsuń