sobota, 29 stycznia 2011

Infiltracja, czyli ciężka jest dola policjanta

Tym razem coś z kategorii popularne. To już chyba trzecie moje spotkanie z tym filmem i za każdym razem wracam do niego z przyjemnością. Może dzięki obsadzie? Demoniczny (i w każdym filmie bardziej obleśny Nicholson), naprawdę nieźli Matt Damon i Leonardo DiCaprio. No i pomysł - choć wtórny (a ja niestety nie widziałem oryginału czyli Infernal Affairs więc nie mogę go porównać) to podany ciekawie i za pierwszym razem do końca nie możemy rozstrzygnąć kto w tej rozgrywce wyjdzie zwycięsko. Akcja filmu rozgrywa się w południowym Bostonie, gdzie policja stanowa toczy zażartą walkę z przestępczością zorganizowaną. Młody tajny agent policji, Billy Costigan (Leonardo DiCaprio), otrzymuje od przełożonych rozkaz przeniknięcia do struktur mafijnych, którymi rządzi Frank Costello (Jack Nicholson).
Podczas gdy Billy zdobywa zaufanie bossa, Colin Sullivan (Matt Damon) - ambitny, młody i cyniczny chłopak, który już jako kadet Akademii Policyjnej pełnił rolę mafijnego informatora - zostaje awansowany na stanowisko dowódcze w Wydziale Spraw Wewnętrznych. Kto pierwszy znajdzie wtyczkę w swoich szeregach?
Martin Scorsese kręcił lepsze filmy - nie ma co ukrywać. I ten Oskar w przypadku "Infiltracji" był raczej trochę jako wynagrodzenie poprzedniego braku nagród :) Ta sensacyjka naprawdę da się oglądać, ale nie zwala z nóg, momentami jest trochę przerysowana (szczególnie Nicholson) i mimo, że film trwa ponad 2 godziny wciąż ma się wrażenie, że rys psychologiczny bohaterów poszedł po łebkach. A przecież można by było pokazać to lepiej - sylwetka kreślona przez DiCaprio - agent, który by nie być wykrytym musi stać się jednym z bardziej bezwzględnych bandziorów, balansujący na granicy paniki (i na prochach) aż prosi się o pogłębienie. To tylko w Polsce obraz pracy agentów budujemy sobie jako życie łatwe, przyjemne, bez zasad i to za publiczne pieniądze... Ktoś chce się jeszcze pobawić w policjanta, który rozpracowuje jakieś środowisko kosztem swojego życia i psychiki? (od razu przypomina mi się niezły serial "Uśpiona komórka" z głównym bohaterem - agentem FBI, który dostaje misję rozpracowania terrorystów ze względu na to, iż sam jest wyznawcą islamu)...
Ale wracając do "Infiltracji" - niezłe tempo, ciekawy pomysł (ale postanowiłem, że upoluję wersję oryginalną), niezła obsada... Jak na Scorsese to jednak bez rewelacji. W skali 1-6 pewnie 4, ale od czasów "Gorączki" jest tak niewiele wciągającej sensacji, że można zobaczyć nawet po raz kolejny. Skupiamy się wtedy na postaciach, a nie tylko na akcji. trailer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz