sobota, 27 grudnia 2025

Persona. Ciało Bożeny, czyli co my mamy grać?

MaGa: Nie wiem jak tobie, ale mnie ten spektakl się bardzo podobał, choć trzeba przyznać, że był trochę „pokręcony” i zapewne nie do końca przez nas odczytany, bo jednak mocno związany ze Śląskiem i Zagłębiem, a ściślej z jednym miastem – Sosnowcem, a to region, który mało znam. Połączenie w jedną „personę” kobietę i miasto wydaje się początkowo dziwne, ale jak się zastanowić, to personifikacja tkanki miejskiej jest tu bardzo na miejscu, a czarny humor jest tylko atutem.


Robert: Wiesz, myślę że tu jest więcej niuansów, nie tylko historia regionu. Trudno bowiem zapomnieć o przyjętej formule przedstawienia, jakby przerysowanej wizji procesu artystycznego, który jest jedynie w głowie jakiegoś reżysera, a w których aktorzy i widzowie grają jakąś drugorzędną rolę. Ich zadaniem jest zachwyt nad tym co wymyślono, choć za cholerę nikt tego nie rozumie. Ta świadoma kpina z wizji "Krystiana", który po pół roku pracy nie posunął się ani o krok ku premierze, a potem się obraża i wyjeżdża, te wątpliwości aktorów, którzy marzyli o graniu dla wielkiego twórcy, ale są totalnie zagubieni... Czy nie widzisz ile w tym kpiny z niektórych ośrodków artystycznych, które żyją w jakichś dziwnych bańkach?

Do tego obok Bożeny mamy jeszcze przecież historię, która miała być kanwą przedstawienia - opowieść o kobiecie uznanej za wiedźmę i spalonej na stosie. Znowu więc opresyjne społeczeństwo, patriarchat, religia i zbrodnia na kimś kto nie podporządkowuje się jakiemuś obrazowi. Wszystko ma być takie jak chcą dzierżący władzę.  




MaGa: Postać tytułowej Bożeny jest wieloznaczna. Jest nie tylko kobietą w wielu rolach społecznych: córką, siostrą, matką, żoną, sprzątaczką czyli typową kobietą dnia codziennego, ale także z racji doświadczeń życiowych mądrym przewodnikiem dla Magdy – aktorki, która pogubiła się z własnymi emocjami. Bożena to postać zarówno z „tu i teraz” jak również z rojeń sennych i własnej przeszłości. To kobieta pełna sprzeczności a jednocześnie mądra doświadczeniem życiowym i konsekwentna w działaniu. I jednocześnie guru wybaczania. I to jakie! Mirosława Żak w tej roli spisała się bardzo dobrze.


Robert: Stawiając w centrum niby zwyczajną historię, postać o której niewiele wiesz, ale chcesz pokazać jej dramatyczne życie (to też przecież tak modne ostatnio), reżyserzy i aktorzy próbują ją "zrozumieć" wejść w jej głowę i serce, choć to przecież dla nich niełatwe - ich życie wygląda zupełnie inaczej, a często pełni są uprzedzeń i pogardzania tą "klasą niższą", tymi co to pewnie głosują na PiS i nie rozumieją świata. Jakby oni go naprawdę rozumieli. 


MaGa: Nawet silnym kobietom życie potrafi zaleźć za skórę i lekko przygiąć je do ziemi. A co dopiero mówić o tych zwykłych kobietach - niewykształconych, niedocenianych, porzuconych, którym na barki zarzucono zbyt wiele trudów. Te, często, pozbawione pomocy, stają się smutne, ponure i brzydkie. Zupełnie jak miasto, z którego wyciągnięto wszystkie soki, by później pozostawić samemu sobie. Zapomniane, niechciane, niedowartościowane… brzydnie. Tak jak Bożena – cicha, niewidziana, niedoceniana. A przecież i miasto i sprzątaczka mają dalej w sobie tę moc, tę siłę, która każe im walczyć o lepsze jutro.


Robert: Dodaj do tego jeszcze ten totalny rozdźwięk pomiędzy ich życiem, ich dzieciństwem i tym czym żyją ich dzieci - ile tu napięć, nieporozumienia, rozżalenia. 
Czy taka historia może okazać się interesująca dla widza na dwugodzinny spektakl? Okazuje się że tak. Przeskakujemy między dziwnymi scenkami, raz wchodzimy w opowieść Bożeny, innym razem znowu jesteśmy wśród aktorów, którzy rozmawiają o tym co i jak grać. A do tego jeszcze przedziwne migawki ze świata polityki - scena z umierającym Jarosławem i Donaldem bardziej chyba pasowałaby do jakiegoś kabaretu niż na sceny teatru. Trochę za dużo tego, szczególnie przebieranek i czasem szokujących połączeń. Dziwne to wszystko, a mimo to się dobrze ogląda i składa w jakąś dość przemyślaną całość. Kpiarską, a jednocześnie dającą do myślenia. Niektóre sceny były dla mnie trochę żenujące, ale to też jest gra - bo w wielu teatrach niestety pokazywane są podobne rzeczy całkiem na serio i dorabia się do tego jakieś hiper znaczenia. 


MaGa: Twórcy spektaklu, Piaskowski i Sulima, w bardzo przemyślany sposób dokonali personifikacji miasta w kobietę pokazując oboje w kryzysie. Sposób jaki wybrali dla zobrazowania tego jest z pogranicza czarnego humoru i groteski, jednak spełnia swoją rolę. Śmiejemy się często, choć nawet patrząc z perspektywy stolicy widzimy, że to często śmiech przez łzy i podejrzewamy, że z pozycji regionu może być to już szloch. A jednocześnie patrzymy na sposób w jaki bawią się sami z siebie, ze stereotypów którymi są otoczeni, z mentalności, która często ich spycha na margines życia.

Mnie się ten spektakl bardzo podobał i cieszę się, że w ramach XIII Festiwalu XIII Festiwalu Polska w IMCE mogliśmy zobaczyć spektakl – na wskroś współczesny, polski, dotykający obecnych problemów a w dodatku ciekawie przedstawiony.

Robert: Tak - to na pewno było coś innego. Pasowało do sceny Teatru Współczesnego, do ich eksperymentowania, ale miało w sobie coś świeżego. Tylko czy nie za dużo śmiechu, a za mało przekazu w tym wszystkim. 

XIII Festiwal Polska w Imce – Teatr Zagłębie z Sosnowca na gościnnej scenie Teatru Współczesnego w Warszawie - Więcej o spektaklu tu 

Reżyseria i scenografia – Jędrzej Piaskowski
Tekst/dramaturgia i reżyseria światła – Hubert Sulima
Kostiumy – Rafał Domagała
Opracowanie plików muzycznych – Tomasz Olczuk i Rafał Witkowicz
Inspicjent – Katarzyna Giżyńska
Sufler – Agnieszka Dzwonek

Obsada: Agnieszka Bałaga-Okońska, Natalia Bielecka, Ryszarda Bielicka-Celińska, Aleksander Blitek, Paweł Charyton, Katarzyna Giżyńska, Tomasz Kocuj, Mirosława Żak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz