Tym razem coś retro. W takich klimatach Krzysztof Bochus, którego obserwuję w miarę regularnie od pierwszej powieści, radzi sobie fenomenalnie. Choć dotąd zabierał nas raczej do początku lat 20 ubiegłego wieku, do czasów gdy fala nazizmu powoli się wznosiła w Niemczech, tym razem sprawił pewną niespodziankę. O Gdańsku za czasów wojen napoleońskich chyba dotąd w literaturze popularnej pisało się bowiem niewiele.
Można jednak dostrzec pewne podobieństwa - choćby w tych skomplikowanych motywach głównego bohatera i jego ambiwalencji do tych, którzy nakazali mu prowadzenie śledztwa.
Dotąd w jego powieściach retro bohaterem był niemiecki policjant, który z niepokojem i niechęcią obserwował zachodzące w kraju zmiany, człowiek świetnie odnajdujący się w różnych środowiskach, po prostu dobry glina, niosący sprawiedliwość, nawet jeżeli ma ona obrócić się przeciwko jego przełożonym.
Teraz zaś mamy do czynienia z młodym mężczyzną, którego ojciec służył jako lekarz w armii francuskiej, trochę lekkoduchem i buntownikiem, ambitnym, poszukującym w nowych dziedzinach nauki (jego eksperymenty z hipnozą będą bardzo przydatne), poddanym Napoleona, ale przede wszystkim identyfikującym się jako obywatel miasta. Wypędzono stąd Niemców, wciąż jednak wydają się oni aktywni na tych terenach, a Hamilkar Sterling przecież żył wśród nich tyle lat, można by rzec jest jednym z nich. Francuzi wpadają jednak na diabelski pomysł jak zapewnić sobie jego posłuszeństwo - zamykają w więzieniu jego schorowanego ojca, obiecując że gdy wywiąże się z misji, natychmiast go wypuszczą.
Czas ich goni, bo atmosfera w mieście jest napięta - od dłuższego czasu ktoś morduje ich żołnierzy w okrutny sposób, ludzie się buntują, a i dowódcy zarządzający twierdzą boją się o swoje stołki. Głód wśród mieszkańców również nie poprawia nastrojów w Gdańsku.
Śledztwo musi być więc szybkie i kara dla winnych powinna być bezlitosna, co zagwarantować ma inspektor policji, człowiek o twardej ręce, który ma Hamilkara pilnować. Wchodzimy w krąg sekretów, dziwnych interesów, szpiegowskich tajemnic, spisków i ludzkiej bezwzględności. Czy można wyjść z tego bez pobrudzenia się albo bez utraty głowy?
Czasy Pierwszego Wolnego Miasta Gdańska odmalowane jak to u Bochusa bywało wcześniej w retro kryminałach - fenomenalnie! Z detalami, ciekawostkami wplecionymi umiejętnie w fabułę, z mroczną atmosferą, która jeszcze bardziej buduje napięcie. A i fabuła, choć to historia "w kostiumach" wcale nie trąci myszką. Dobrze napisane, wciąga, finał nie przynosi rozczarowania... Nic tylko czytać.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz