Chwilka czasu przed wieczornym spektaklem, więc dziś aż dwie notki. Jeden tytuł biorę z tych świeżo zaliczonych, drugi z tych zaległych - w tym przypadku chyba aż dwa miesiące minęły od lektury, wybaczcie więc jeżeli notka będzie lakoniczne. I tak wcale nie jest łatwo pisać o zbiorze reportaży, z których każdy dotyka trochę innych rzeczy, tematów, czasem nawet ciut zmieniony jest styl. Czasem narratorem jest autorka reportażu, a czasem ona zupełnie znika, choć generalnie stara się opowiadać ona po prostu historię swoich bohaterów. Gdy oni jednak nie żyją, nie chcą, trzeba zrobić to za nich.
Reportaże sprzed lat, ale potem dopisywane przez Izę Michalewicz były jakieś aktualizacje spraw, co niejednokrotnie jeszcze bardziej podkreśla ich siłę.
Wiele z nich dotyczy bowiem bezduszności systemu urzędniczego lub systemu sprawiedliwości, obojętności ludzi wobec jawnej krzywdy. Drugi raz więc dokonuje się coś co powoduje traumę. Czas nie leczy ran, ale one wciąż pozostają niezabliźnione. Takie historie, gdy reportaż można powiedzieć ma jakiś cel interwencyjny, ma wstrząsnąć opinią publiczną, interesują autorkę najbardziej.
Gdy czytamy o jakiejś sprawie na świeżo, w gazecie, często od razu mamy jakieś stanowisko, opinię, tu do publikacji tekstu mijają lata, możemy więc zobaczyć raz jeszcze gdzie udało się zachować uwagę czytelnika, na tyle prześledzić sprawę, żeby obiektywnie można było na nią spojrzeć. Emocje jednak wciąż są, o tym mogę Was zapewnić.
Prawdziwe zbrodnie, fałszywe oskarżenia, ale i sprawcy bardziej przekrojowe, społeczne jak choćby sytuacja osób dorosłych z niepełnosprawnością intelektualną czy ci, którzy pomagają rodakom w Kazachstanie. Nie są to teksty lekkie, nie zawsze dają nadzieję, jaką obiecuje podtytuł czy okładka tchnąca spokojem. Więcej tu bólu, poczucia niesprawiedliwości, goryczy. Czasem niestety trochę się czuje, że to teksty sprzed kilkunastu lat, że rzeczywistość i postrzeganie jakichś spraw się zmieniło (tekst o wsi przy granicy gdzie w każdym domu mieszkają i pracują panie zarabiające swoimi ciałami). Ale i tak warto. Bo tu nie tylko o aktualność tekstów chodzi, raczej o to zainteresowanie się człowiekiem i jego historią. Bez budowania sensacyjności, ale pójście z ciekawością dalej i dalej za bohaterem. Tego dziś w dziennikarstwie trochę już brakuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz