wtorek, 4 lutego 2025

Rozstanie i żałoba, czyli Crossing i Jutro o świcie


W głośnikach wieczór z Waglami w Radiu Nowy Świat a ja siadam do pisania o filmach jak staram się to robić co wtorek. Wybieram tym razem ze szkiców dwie produkcje dalekie od przebojów kinowych. To kino kameralne, dla wytrawnych kinomaniaków. Oba jak zobaczycie mają plakaty z morzem/oceanem, a czy coś więcej je łączy? Może motyw tęsknoty. Choć i w jednym i drugim przypadku ma ona inny wymiar. 


Szwedzki reżyser o gruzińskich korzeniach Levan Akin w swoim najnowszym filmie zaprasza nas do Turcji, ale nie po to by fundować obrazki dla turystów, a raczej przyjrzeć się innemu wymiarowi życia miasta. Oto starsza kobieta, emerytowana nauczycielka, przybywa z Gruzji by szukać tu swojej siostrzenicy. Ma wyrzuty sumienia, bo kiedyś cała rodzina odrzuciła transseksualną dziewczynę - w niewielkiej wiosce wybrali wierność tradycji i stosunki z lokalną społecznością, a dziewczyna uciekła z domu. W Stambule takich jak ona jest sporo, tworzą całą społeczność, wspierają się, walczą o to, by nikomu nie stało się nic złego.


Starszej pani, wydaje się niewiele już szokować i dziwić. Snuje się po mieście bo życzenie jej siostry jest niczym testament - to misja, ważniejsza niż zdrowie, pieniądze i wszystko inne. Kobiecie nie znającej żadnego obcego języka towarzyszy młody chłopak, który troszkę zna angielski i przybył z Gruzji widząc w tym swoją szansę - będzie jej pomagać, a w zamian skorzysta z jej funduszy na przejazd, nocleg i wyżywienie. Jedno gadatliwe, drugie mrukliwe, tworzą przedziwną parę. Mimo pewnej niechęci zrodzi się jednak między nimi dużo ciepła. 



Pozornie niewiele się dzieje. Chodzą, rozmawiają, pytają, korzystają z ludzkiej życzliwości, obserwujemy jakieś scenki z ludźmi których spotykają. I tyle. W głowie jednak siedzi w nas jednak wciąż pytanie o los dziewczyny, którego możemy się domyślać widząc jak różnie układają się losy ludzi w Stambule. Ważna jest też ta przemiana - po latach poczucie, że musisz przeprosić za brak akceptacji, musisz pomóc i powiedzieć że kochasz mimo wszystko. 

Ciekawe obrazki z miasta, dobrze zagrane główne role.
Dla tych których zainteresuje przekraczanie różnych granic - bezradności, tożsamości, tolerancji, akceptacji, wreszcie tych geograficznych.

***

 

Kameralny Jutro o świcie opowiada praktycznie jedynie o jednym dniu z perspektywy kilkorga przyjaciół, którzy przeżywają śmierć jednego z nich. Płaczą, piją, wspominają, znowu płaczą. Powiecie że nuda? Ale jest w tym filmie jakaś ciekawa energia, w całej jego intymności i smutku jest też jakiś młodzieńczy duch. Przecież mimo tragedii, my żyjemy dalej, tańczymy więc, może się wygłupiamy, co wcale nie przekreśla naszej żałoby, tylko przeżywamy ją inaczej.

Ważnym motywem jest fakt iż jedna z dziewczyn, była blisko zmarłego - obiecywał jej że zerwie swój długoletni związek właśnie dla niej. Jego dziewczyna zaś nic nie podejrzewa, bo nigdy nie widziała w niej na serio rywalki. Obie przeżywają zatem stratę ukochanego, ale jedna musi się z tym ukrywać. 
Pal licho panseksualizm głównej bohaterki, nie musicie zwracać na to tak wielkiej uwagi, to po prostu film o dojrzewaniu i o stracie.

Fakt iż zarówno ona jak i zmarły chłopak studiowali sztuki performatywne dla nas może być dodatkową ciekawostką, bo u nas chyba jeszcze tak odważnie na uczelniach, nawet tych artystycznych się nie dzieje :) (jak usłyszycie o zaliczeniu przygotowanym na zajęcia będziecie wiedzieć o co mi chodziło).
Ciekawe. Ale chyba młodzi bardziej to poczują i zrozumieją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz