wtorek, 15 października 2024

Veni Vidi Vici, czyli spróbuj mi coś zrobić

We wtorkowym kąciku dla wytrawnych kinomaniaków coś wyjątkowego. O ile wstrząsnął Wami "Dom który zbudował Jack" i przy filmach gdzie przemoc jest nie tylko bezmyślna, ale i bezkarna, tak jakby gloryfikowana zaciskacie pięści ze złości, obawiam się że może dla Was to być trudny seans. Dla mnie był. I to mimo, że tej przemocy nie pokazuje się tu z bliska, najczęściej widzimy jedynie upadające ciała od kuli snajpera. Jednak fakt, że dokonuje się tego jakby dla sportu, dla sprawdzenia siebie i granic jakie można przekroczyć, czyni ten obraz trudnym do zaakceptowania. 

Ja wszystko rozumiem - to bardziej satyra na społeczeństwo, a nie na bogatych, którzy czują że wszystko im wolno, że są lepsi od reszty społeczeństwa. Mimo to jakoś nie mogę zaakceptować takiej formy rozrywki i co gorsza modelu wychowywania dzieci.
Tak jak bowiem młody, ambitny biznesmen i milioner sam uważa, że może pozwolić sobie nawet na największą bezczelność, największą zbrodnię, do tego samego przygotowuje swoją najstarszą córkę. Nie martw się - nawet jak cię złapią, ja ci pomogę, ale najważniejsze to ucz się tego, by cię nie złapali.
Jest na tyle bezczelny by śmiać się wszystkim w twarz - to on może wybrać kto będzie ministrem sprawiedliwości, więc co mu może zrobić sprawiedliwość, a skoro może kupić wszystkich, to nikt mu się nie przeciwstawi. Na co dzień serdeczny, miły, wspaniały i czuły mąż i ojciec, potrafi być w również cyniczny, zimny i bezlitosny.
Empatię i ciepłe uczucia należy bowiem według nich zachować dla najbliższych i dla tych, którzy ewentualnie mogą się przydać, choćby do bicia braw.

Dość przerażające, choć przecież chwilami uderza w tony iście komediowe i groteskowe. Gorzka prawda o tym, że to my stwarzamy/umacniamy takie potwory - płaszcząc się, podziwiając ich, licząc na jakieś ochłapy z pańskiego stołu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz