czwartek, 24 października 2024

Koniec czerwonego człowieka, czyli nowe czasy, ale ludzie jak dawniej

MaGa: Są takie spektakle, które ciężko opowiedzieć. Nie dlatego, że treść jest niejasna, ale dlatego, że to wszystko co czujemy po jego obejrzeniu wymyka się racjonalnym osądom. Niby wiemy od dawna jaka jest Rosja, znamy naszego sąsiada aż za dobrze, jednak mimo tego, całe nasze jestestwo wzbrania się by przyjąć pewne rzeczy do wiadomości.


Robert: Choć rzeczywiście to adaptacja powieści noblistki Swiatłany Aleksijewicz i akcja osadzona jest w Rosji, to mam wrażenie, że to nie jest opowieść jedynie o obywatelach tamtego kraju. Powiedziałbym, że raczej o pewnej mentalności, przyzwyczajeniu się do pewnych warunków, wykorzystywania ich do maksimum dla własnych korzyści, a potem goryczy gdy to się wali. Myślisz że u nas nie było takich, którzy mimo całego "uroku" poprzedniego systemu, mają żal że to rozwalono, bo wtedy byli szczęśliwi? Wszyscy mieli mniej więcej po równo, czyli prawie nic, nie było takich różnic społecznych, nie widziano wielkich szans na zmiany, czasem się ich bano, więc mało kto się wychylał, a potem ten ich "ład" zniknął i zaczęła się jak to oceniają "walka o przetrwanie", prawo silniejszego, wyzysk i niszczenie lub ośmieszanie tego co ich pokolenie zbudowało. Dlatego ja oglądałem ten spektakl nie tylko jako historię o Rosji. W życiu konkretnych ludzi, w tym jak się zmieniają na przestrzeni dekady wraz z krajem, można dostrzec też trochę prawdy i o nas, bo w Polsce nie brakuje tych, którzy podobnie chcieliby żeby czas się cofnął i może wraz z nim cofnęły się również nieszczęścia jakie na nich spadły.


MaGa: Kilka pokoleń jednej rodziny w czasach przed i po „pierestrojce”. Każdy z nich inny, każdy z nich to samo widzi inaczej. Ma się wrażenie, że tworzą rodzinę, a każde z nich jest wektorem, który dąży w inną stronę i próbują z nich stworzyć jednolitą całość. Ojciec (Grzegorz Warchoł) nie tylko walczył na wojnie, ale i po niej zabijał swoich rodaków. Teraz chodzi w chwale jako bohater. Jego żona Marusia (Dorota Nowakowska) jest zaciekłą zwolenniczką Lenina, Stalina i starego ustroju. Syn Jurij (Krzysztof Ogłoza) ożenił się z dziewczyną (Lidia Sadowa), która kochała innego, a starsza córka Wiera (Agnieszka Warchulska) idzie w ślady matki, ale wyszła za mąż za postępowego inżyniera Borysa (Przemysław Sadowski), natomiast młodsza (Grażyna Sobocińska) nie bardzo wie co ze sobą zrobić.


Robert: Różne podejścia do przeszłości, teraźniejszości, do rozpoczynających się przemian, do Zachodu, do religii, do pracy, do zasad moralnych. Niektórzy chcą jedynie wygodnie żyć, inni marzą o czymś więcej, jedni wolą na wszystko pracować sami, inni chętnie wszystko by brali od innych. I normalne, w każdej rodzinie napięcia, jakieś animozje i żale. Ale przecież rodziny nie wybierasz, nawet więc jeżeli już czasem zmęczony jesteś tym co się dzieje, wciąż tam tkwisz, bo to twój dom, twoje życie, a przecież od głowy rodziny wciąż dużo zależy... Może jakiś spadek kiedyś się trafi?
Wielka historia przetacza się niczym walec po kraju, a i oni, jakby przy okazji, uczestniczą w tego konsekwencjach.


MaGa: To opowieść o marzeniach, młodości i zderzeniu z kapitalizmem, który spadł na nich niespodziewanie. W ich jadalni zmieniają się popiersia a widzowie nie mogą zrozumieć, dlaczego ciepło wspominają Stalina, przeklinają Gorbaczowa, plują na Jelcyna. Przynajmniej część z nich. Dlaczego jak mantrę głoszą hasła propagandowe, klepią propagandowe wierszyki, pławią się w blasku dawnego imperium nie patrząc na realia. Ordery, które kiedyś nosili z dumą obecnie zamieniają na drobne pieniądze by przeżyć.
Fot. Robert Jaworski za stroną Teatru OCH





Robert: Gdy widzisz co się z nimi zadziało, jak z żalem odwracają się za siebie, może żałując tego co odeszło, nie dziwisz się już wcale dlaczego Putin jest tam tak bardzo popularny. To "trzymanie silną ręką za mordę", obietnice przywrócenia potęgi Rosji, dumy z tego że jesteś Rosjaninem, dla nich jest często traktowane jako lekarstwo na chandrę transformacji, gdy przy słabe władzy każdy robił co chciał i przestępczość rozpleniła się w kraju. Ludzie wolą chyba być biedni, ale mieć przynajmniej złudne poczucie bezpieczeństwa, mocy a nie słabości swojego kraju.
I to tym przede wszystkim jest Koniec czerwonego człowieka.  


MaGa: To bardzo mocny spektakl i bardzo dobrze zagrany. Obnaża sposób patrzenia na świat „człowieka radzieckiego”. Tu pozmieniane są najważniejsze pojęcia: trudno doszukać się prawdziwych uczuć w miłości, patriotyzm i duma znaczą co innego niż my to rozumiemy, dobro i zło mają dziwne niekiedy znaczenia. Tu milczenie może ratować życie, a delikatność może zostać zastrzelona… Smutne to i straszne jednocześnie.

Robert: W tej przestrzeni jednego domu rodzinnego, zegar przeskakuje o kolejny rok, a my powracamy w dzień urodzin głowy tego domu widząc jak zmieniają się i oni i również ich otoczenie. Oglądamy to z zaciśniętym gardłem. I masz rację mówiąc o tym jak dobrze to jest zagrane. Trudno wskazać w zespole, w rolach głównych jakieś słabsze punkty, choć na mnie największe wrażenie zrobił chyba Grzegorz Warchoł. Wszyscy jednak wkładają tu dużo wysiłku i emocji, by historia wybrzmiała jak najbardziej prawdziwie. I to się udaje.

Niełatwy to spektakl, ale oboje gorąco polecamy.


Koniec czerwonego człowieka - Daniel Majling - więcej szczegółów tu

Reżyseria: Krystyna Janda
Tłumaczenie: Michał Sieczkowski;
Światło: Katarzyna Łuszczyk,
Kostiumy i scenografia: Zuzanna Markiewicz,
Choreografia: Emil Wesołowski,
Asystent scenografki i kostiumografki: Małgorzata Domańska,
Realizacja dźwięku: Michał Cacko,
Realizacja światła: Maciej Gendek,
Multimedia: Paweł Nowicki,
Producent wykonawczy i asystent reżysera: Cezary Margiela
Obsada:
Dorota Nowakowska, Lidia Sadowa, Grażyna Sobocińska, Agnieszka Warchulska, Tomasz Borkowski/Łukasz Garlicki, Stanisław Brejdygant, Aleksander Kaźmierczak, Bartosz Łućko/Szymon Szczęsny, Piotr Łukawski, Krzysztof Ogłoza, Mateusz Rzeźniczak, Przemysław Sadowski, Grzegorz Warchoł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz