piątek, 12 kwietnia 2024

Casting, czyli wszyscy jesteśmy Hamletami

MaGa: Bardzo dobry spektakl dyplomowy tegorocznych absolwentów Akademii Teatralnej w Warszawie: „Casting” – zarówno pomysł jak i wykonanie bardzo ciekawe. Takie fajne balansowanie jak na linie – raz przechylimy się w stronę: „to jest casting do roli”, a potem w drugą stronę: „życie to wieczny casting”. Przyznam, że nigdy nie pomyślałabym w ten sposób słysząc to słowo. A im to wyszło mądrze i było świetnie zagrane.


Robert: Gdy ktoś wybiera ten zawód, pewnie szykuje się trochę na to, że będzie musiał starać się udowodnić, że nadaje się do jakiejś roli, ale to nie znaczy, że rzeczywiście musi godzić się na branie udziału w wyścigu szczurów, gdy o jedno miejsce walczy setka albo i więcej ludzi. Czy to musi tak wyglądać? Czy rzeczywiście świat coraz bardziej głupieje, a z telewizyjnych show gdzie ocenia się "talent", tak samo muszą wysilać się aktorzy, którzy ukończyli szkołę teatralną? Jeszcze chwila i będą musieli konkurować z amatorami, bo ktoś powie, że ich twarze/historia/jakaś umiejętność jest istotniejsza niż nauka zawodu. Ten spektakl jest głosem młodych, trochę ironicznym i na pewno dość mocnym. Nie traktujcie nas jak małpy, które na zawołanie mają robić wszystko co byście chcieli, zaskakiwać nas, wzruszać albo rozśmieszać. Nie chcą tego po zejściu ze sceny czy z planu, ale i nie chcą tego nawet w pracy.



MaGa: Szekspirowskie „być albo nie być” dotyczy wszystkich i każdego dnia, jedynie skala wyboru jest nieco inna niż u Hamleta. Decyzje podejmowane codziennie przez każdego z nas wpisują się formułę castingu i albo się uda albo nie. Raz przedstawimy się światu z lepszej, a raz z gorszej strony, a ocena innych może być dla nas wygraną lub przegraną sprawą i nie zawsze osądzający będą mieli rację, choć od ich decyzji będzie zależeć nasz los (niekiedy).

Robert: Gdy kryteria oceny i oczekiwania są jasne, przynajmniej wiesz na czym stoisz. A gdy wszystko zależy od humoru, nastawienia, jakichś preferencji kogoś z jurorów/egzaminatorów/decydujących? "Czegoś mi tu zabrakło. A niech pani spróbuje więcej rozpaczy" albo "proszę to pokazać bez słów, zrobić na ten temat performance"... Wtedy naprawdę już zaczynasz wariować, bo uzasadnienie decyzji jest tak subiektywne, że nawet nie wiesz co zrobiłeś źle, co mógłbyś poprawić. Jak w tym ma się odnaleźć młoda dziewczyna, młody chłopak, pełna ambicji i energii...

MaGa: Cały czas zdumiewa mnie prosty pomysł stworzenia spektaklu wokół castingu do roli Hamleta i umiejętne przemycenie w nim równie prostej prawdy (choć nieuświadomionej), że egzaminy, podania, rozmowy kwalifikacyjne do pracy itd., itp. mają wpływ na nasze życie i często stanowią o tym, że stajemy się wygranymi lub przegranymi. W rewelacyjny, choć prześmiewczy, sposób przedstawiła nam to Hania w swoim ostatnim monologu. Była niesamowita!
 


Robert: To nie tylko ich osobisty protest przeciwko takiemu traktowaniu, ale i przeciwko temu, że wciąż powraca się do klasyki, często na siłę, choć tak niewiele już można nowego tam pokazać, czy powiedzieć. Tak jakby dając nadzieję, że każde z nich może kiedyś być Hamletem, jakby to była rola marzeń, jakieś mistrzostwo, które muszą osiągnąć. Czy naprawdę chcą się z tym zmierzyć? Może ktoś by ich o to spytał? Może rzeczywiście dziś ważniejsze jest by wydobyć z młodych to co może być głosem ich pokolenia, a nie wciskać w mniej lub bardziej ciasne ramki i schematy. Nawet jeżeli to Hamlet feministyczny, antywojenny, performatywny czy jakikolwiek inny, to wciąż okazuje się, że po tym jak ktoś pokaże to pierwszy, reszta będzie tylko powtarzać te same gesty, słowa, rozwiązania...

MaGa: Coraz częściej słyszy się, że Hamlet i jego „być albo nie być” trąci już myszką i należy o nim zapomnieć (monolog Heleny). Jej buntownicza postawa może sugerować, że młodzi nie chcą przyjmować tej dewizy za pewnik w świecie bezdusznego kapitalizmu, gdzie sprzedaje się duszę za pieniądze, a idee za zaszczyty. Histeryczno-szaleńczy śmiech Heleny może być odczytywany na wiele sposobów, ale sama scena jest niesamowita. Brawo!

 

fot. Bartek Warzecha, ze strony Teatru
Robert: Dla mnie obok Hanny Wojtóściszyn właśnie Helena Rząsa to dwa odkrycia tego spektaklu, absolutne petardy, ale pewnie każdy będzie miał tu swoich ulubieńców i twarze do obserwowania w ich dalszej karierze.

MaGa: Mówiłeś, że dla ciebie spektakl powinien zakończyć się w momencie zadumy kiedy aktorzy schodzą ze sceny i mieszają się na widowni z widzami, twierdząc, że nie potrzebne są rankingi i wzajemna walka o wpływy, bo przecież każdy człowiek jest wyjątkowy, poniekąd sugerując, że każdy z nas jest Hamletem własnego życia. A tu nagle małpy…

Robert: Rzeczywiście, chętnie bym skończył wcześniej. Dywagacje na temat tego na ile małpa może zastąpić artystę, pisarza wydają mi się już trochę zbyt odległe od tego co wcześniej zobaczyliśmy i usłyszeliśmy. Czy to potrzebne? To że aktor nie chce być traktowany jako małpa, wybrzmiało wcześniej i nie potrzebowało nawet tak dosłownego wzmacniania.

MaGa: A ja myślę, że to sprzeciw przeciwko spychaniu kultury wyższej w kąt, co widać gołym okiem w mediach ogólnodostępnych. Możemy się burzyć, że granie klasyki nic w nas nie zmieni , bo - jak mówi Hania - powtarzanie tego samego i spodziewanie się innego rezultatu to istne szaleństwo. Tylko co nam zostanie jeśli odrzucimy kulturę? Powrót na drzewa? I myślę, że dlatego te małpy bonobo, które wszystkie swoje sprawy załatwiają seksem. Wydaje się to takie fajne… Tylko czy chciałbyś mieć małpę na stałe w domu? Ja – nie.

Robert: Bynajmniej. Nawet jeżeli rzeczywiście niektóre gatunki mogłyby nas wiele nauczyć na temat empatii. I nawet jeżeli rzeczywiście czasem stukając w klawiaturę, czuję się równie mało kreatywny jak i one, bo inni mogą to traktować jako mało wartościowe. Zostawmy jednak małpy, wróćmy do aktorów. Studenci sami wkładali tu własne pomysły, mieli wpływ na scenariusz i czułem że chwilami nieźle się tym bawią, są w to zaangażowani, to jest ich. I to wydaje mi się cenne, bo tu granica między grą, a szczerym wyznaniem, między żartem a czymś bardzo serio, między czymś co mi napisano, a czymś co sam czuję, wydawała mi się bardzo płynna.

MaGa: Dla mnie spektakl zdumiewający, mądry a jednocześnie przewrotny. Taki jakie lubię. Minęło już kilka dni od jego obejrzenia, mam za sobą kolejne obejrzane spektakle, a ten łaskocze mnie od środka i nie pozwala o sobie zapomnieć, bo może jednak powinnam odczytać to inaczej? I kolejna sprawa: jak dobrze był on zagrany. Byliśmy w trójkę i każdy miał swoich ulubieńców na scenie i każdy z innego powodu. Zachwyciła mnie Hania, która drażniła mnie jako prowadząca casting, a ostatnim monologu zaskoczyła tak, że oniemiałam. Każdym ruchem zachwycał mnie Kamil. U niego ruch dłoni, sposób stawania był dopracowany do najdrobniejszego szczegółu, a na to jestem wyczulona. Natomiast śmiech Heleny był powalający, taki gorzko-histeryczny, że aż ciarki chodziły po plecach. Mistrzostwo!. A przecież i pozostali wnieśli do spektaklu bardzo dużo.

Robert: To tylko 7 z grona studentów IV roku kierunku aktorstwo, ale pokazują nam po raz kolejny, że po pierwsze warto zaglądać do Akademii Teatralnej, a po drugie, że warto tym młodym ludziom kibicować w ich karierach, bo ich droga do zawodu, przebicie się przez setki bardziej znanych i już lubianych, nie jest łatwa. A mają wiele do pokazania!

Polecamy.

Teatr Collegium Nobilium - Casting, więcej o spektaklu tu: https://tcn.at.edu.pl/spektakl/casting-2/
reżyseria: Mateusz Atman i Agnieszka Jakimiak
scenariusz i obsada: Emilia Florczak, Maciej Karbowski, Michał Kaszyński, Kamil Książek, Helena Rząsa, Iga Szubelak, Hanna Wojtóściszyn, Agnieszka Jakimiak, Mateusz Atman
choreografia: Oskar Malinowski
przestrzeń: Mateusz Atman i Nina Sakowska
kostiumy: Nina Sakowska
opracowanie muzyczne: Marek Zawadzki
asystentury: Aleksandra Bratkowska, Agata Krolow, Dominik Rubaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz