poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Nic na siłę, czyli uroki Podlasia

Planowałem na dziś zupełnie inną notkę, ale przekładam ją na jutro, a dziś coś na luzie, pasującego do Prima Aprilis. 

 
Netflixowe Nic na siłę pewnie dla wielu okazało się sympatycznym pomysłem na seans świąteczny, niestety mimo udziału aktorów tej klasy jak Anna Seniuk czy Artur Barciś, nie wnosi on zbyt wiele świeżości w to co dotąd produkowało się u nas w nurcie komedii romantycznych. Zmiana Warszawy czy innego dużego miasta sponsorującego film, na Podlasie nie spowodowała tego, ze wciąż więcej tu ładnych obrazków i stereotypów niż prawdy. A szkoda. Ten region naprawdę ma swój urok, ludzie żyją innym tempem, wmawianie jednak że to takie zatrzymanie w czasie i mentalności, łażenie w strojach regionalnych na co dzień, epatowanie gwarą, zacierem i zwierzakami ganiającymi po domu, to tak jakby dziś ktoś nakręcił w Europie obraz że w Polsce prąd nosi się wiadrami, a niedźwiedzie biegają po ulicach. 

Owszem, chwilami jest sympatycznie, scenariusz jednak pełen jest mielizn, uproszczeń i niczym nie zaskakuje.


Jest więc bohaterka, ściągnięta z miasta fortelem przez babcię, mającą nadzieję na przekazanie jej gospodarstwa. Jest budzące się uczucie, oczywiście nie bez trudności, bo pod wpływem pomyłki facet został wzięty za kogoś innego, a potem trudno to było odkręcić. Jest sielsko-wiejsko-zgrzebna rzeczywistość, czyli ganianie przy gospodarce, ale zawsze nienagannym stroju, bardziej pasującym na wybieg lub na deptak, niż do stodoły. Są słodkie zwierzaczki, które mają wzbudzić bardziej pozytywne uczucia (podobnie jak i dzieci), jest żarełko, jest festyn i śpiewy ludowe, a nawet disco polo. Jedziemy po stereotypach i w to wrzucamy dwoje ludzi, którzy nie bardzo tu pasują, bo przecież żyją marzeniami o wielkich biznesach. Ach, jak to w Netlfixie nawet pary nieheteronormatywnej nie mogło zabraknąć. 

Szkoda Barcisia i Seniuk, bo robią co mogą, ale scenariusz jest tak płaściutki, że nie uratują swoich postaci, zepchnięto ich trochę na drugi plan. A na pierwszym jest tak topornie i nierealistycznie, jakby oboje pod wpływem pięknych oczu zapominali o swoich uczuciach, o całym Bożym świecie. Po co coś tłumaczyć, rozmawiać, skoro wystarczy się spojrzeć i już...



Może i przyjemne, ale puste niczym wydmuszka.

1 komentarz:

  1. Obejrzałam i też mam takie odczucia, szkoda, mógł być niezły film.

    OdpowiedzUsuń